Zgody, kosy, układy. Trzy słowa, które w środowisku kibiców są równie ważne jak Bóg, Honor, Ojczyzna. Dla wielu postronnych sojusze zawierane przez kibiców są niezrozumiałe. Dla nielicznych, to sprawa życia i śmierci. Świętość.
Szperanie w historycznych zapiskach o zgodach kibiców w Polsce prowadzi do jednego wniosku. Lata 70. czy 80. ubiegłego stulecia, to czas kiedy fani piłki nożnej zawierali przymierza właściwie hurtowo. Układy, o których dziś nawet nie mogłoby być mowy, wtedy miały się całkiem nieźle. Dla przykładu, czy ktoś wyobraża sobie, by kibice Legii Warszawa i Śląska Wrocław żyli w przyjaznych stosunkach? Pewnie nie. A taka zgoda była i trwała ładnych parę lat, bo od 1973 roku do 1981.
To nie jedyny układ, którego żaden kibic w Polsce dziś nie może sobie wyobrazić. Dobre relacje panowały między fanami Widzewa i Wisły czy Ruchu i Legii. Wiele osób pewnie uważa, że podobne kibicowskie przyjaźnie dziś już nie mogą mieć miejsca, ale wcale nie można być tego w stu procentach pewnym. Najlepiej świadczy o tym przykład zgody między kibicami GKS Katowice i Górnika Zabrze. Kiedyś jedni na drugich patrzyli spode łba, a teraz siedzą obok siebie na trybunach i razem dopingują swoje drużyny.
Skąd się to bierze?
– Zazwyczaj zaczyna się to od kontaktów osobistych – mówi w anonimowej rozmowie z naTemat, kibic jednego z ważniejszych na kibicowskiej mapie Polski klubu. – Ludzie wysoko postawieni w hierachii kibiców jednego klubu znają się z kimś z drugiego i tak to się zaczyna. Wspólne imprezy, interesy, wyjazdy. Relacje się zacieśniają i tak – w wielkim skrócie – powstaje układ. Jak wszystko funkcjonuje dobrze, to układ przechodzi w zgodę. Tak to działa – tłumaczy.
Wydaje się, że taki system zawierania wszelkiego rodzaju przymierzy funkcjonuje od lat. Chociaż, jak można wyczytać na niektórych forach, dawniej większą rolę odgrywało wspólne picie wódki, niż cokolwiek innego. Stąd różne układy, które dziś – przynajmniej teoretycznie – nie miałyby prawa istnieć.
Warto zwrócić uwagę, że decyzja o zgodach, poprzedzających je układach i kosach (międzyklubowych wojnach) jest podejmowana przez nielicznych, a musi być respektowana przez wszystkich. Często spotyka się to z krytyką ze strony kibiców, którzy są w nieco mniejszym stopniu zaangażowani w życie kibicowskie. Wystarczy przeczytać kilka komentarzy pod artykułem informującym o zakończeniu zgody pomiędzy Zagłębiem Lubin a Lechem Poznań.
Gościna
Oprócz sielankowej atmosfery na trybunach i wspólnego dopingu, mecze przyjaźni to też kilka wydarzeń towarzyszących. Okazja do nabycia pamiątkowych koszulek, szalików i innych gadżetów. To wszystko wiąże się jednak z samym meczem i przebywaniem na stadionie. Ale na tym się przyjaźń kibiców nie kończy.
Mecz dwóch zaprzyjaźnionych ze sobą klubów to zawsze doskonała okazja, do wspólnego imprezowania. – Cóż nie ukrywam, że to jeden z lepszych aspektów dobrych relacji między kibicami. Gospodarze zawsze troszczą się o swoich przyjezdnych przyjaciół i sponsorują całkiem niezłe imprezy. To bardzo dobra okazja do scementowania dobrych relacji między fanami obu ekip. Czy dochodzi podczas takich popijawek do spięć? Nie, raczej nie. Jak ktoś nie lubi kogoś z tego drugiego klubu, to po prostu nie bierze udziału w gościnie – opowiada nasz rozmówca. Tego typu imprezy są organizowane miejscach, które są od lat powiązane z ruchem kibicowskim w danym mieście i zamknięte dla osób z zewnątrz.
Cienka linia
To, że klub X ma zgodę z klubem Y wcale nie znaczy, że taki układ musi trwać. Zgodę można równie łatwo zawrzeć jak zerwać. – Mieliśmy taki przypadek, że nasza kilkuletnia zgoda rozpadła się właściwie z dnia na dzień. Poszło o zachowanie kilku chłopaków. To wystarczyło, żeby dobre stosunki odeszły do lamusa – mówi drugi z naszych rozmówców.
Niektóre z kibicowskich układów wzbudzają zdziwienie nawet u niezorientowanego obserwatora. Na przykład: Śląsk Wrocław żyje w dobrych stosunkach z Wisłą Kraków i Motorem Lublin. Natomiast kibice tych dwóch ostatnich, delikatnie mówiąc, nie przepadają za sobą.
Krzysztof Stanowski, redaktor Weszło.com, o kibicowskich zgodach
Temat tak zwanych zgód w ogóle mnie zawsze śmieszył, kiedyś nie mogłem zrozumieć, dlaczego jak idę na Łazienkowską to mam krzyczeć „Pogoń Szczecin” - bo niby z jakiej paki? Jak wiślacy śpiewają coś o Lechii czy Śląsku to jest to dla mnie równie niedorzeczne. Układy towarzyskie, które zazwyczaj brały się z sojuszy chuligańskich. Wystarczyłoby, że kilku znanych kibiców lata wcześniej nawaliłoby się z ludźmi z Arki Gdynia, a nie z Lechii, albo z Zagłębia Lubin, a nie ze Śląska i te wszystkie „triady” wyglądałyby zupełnie inaczej. I dzisiaj tłum żądałby od wiślaków zwycięstwa ze Śląskiem. Kilka bójek, które by się inaczej potoczyły i mogłoby się okazać, że przy Reymonta 22 chcą, by mistrzostwo trafiło do Ruchu Chorzów. Bezsensowne koalicje zakładane głównie po to, by wyrównać szansę w laniu się po mordach, dzisiaj mają decydować o układzie tabeli? CZYTAJ WIĘCEJ
Inny przykład? Proszę bardzo. W 8. kolejce T-Mobile Ekstraklasy do Szczecina zawita spora grupa fanów Legii Warszawa, którzy utrzymują dobre stosunki z "Portowcami". Legia ma też zgodę z Zagłębiem Sosnowiec, którego z kolei w Szczecinie nienawidzą, choć był taki czas, że kibice Pogoni i Zagłębia zawarli ze sobą pakt. Teraz to już nieaktualne. Układ jak z telenoweli, ale jakoś funkcjonuje.
Polska nie jest jednak pod tym względem jakimś ewenementem na skalę światową. Trzeba jasno powiedzieć, że przyjaźnie i animozje pomiędzy fanami drużyn piłkarskich, to zjawisko zupełnie normalne. Obojętne czy to Anglia, Niemcy czy Grecja. Społeczność kibicowska w każdym kraju działa podobnie.
Komentarz pod informacją o zerwaniu zgody między kibicami Lecha Poznań i Zagłębia Lubin
Dla mnie można pozrywać wszystkie zgody. Ja mam swój klub nie obchodzą mnie hegemonie kibiców oraz ich koneksje. Nie korzystam na tym, podczas meczy też to nic nie daje. Czasy rozpierduch minęły i te wszystkie koneksje i powiązania zejdą do podziemia zapewne. Już nie raz udowodniono, że tak zwani przyjaciele więcej szkód Lechowi sprawiają niż korzyści. Takie nastawienie jest coraz bardziej popularne i wcale się nie zdziwię jak za kilkanaście lat takie pakty będą miały tylko symboliczne znaczenie dla wszystkich. CZYTAJ WIĘCEJ