Poseł z klubu PiS Tadeusz Cymański nie krył swojego zdenerwowania tematem "dzieci z Michałowa". – O, to pięknie. Cudownie, że się odnalazły – odparł na wiadomość o tym, że odnaleziono je po białoruskiej stronie granicy. Następnie polityk oskarżył dziennikarzy o manipulację w tej sprawie.
Z ośrodka w Michałowie odesłano ponownie na granicę Polski z Białorusią grupę 20 migrantów, w tym małe dzieci
Opinia publiczna nie została poinformowana o ich dalszym losie
Ze zdjęć może wynikać, że koczują obecnie po białoruskiej stronie granicy
Komentarz Cymańskiego ws. "dzieci z Michałowa"
– Wszyscy dyskutują w tej sprawie, a manipulacja również wasza tutaj wszystkich polega na tym, że się mówi: żołnierze wywieźli dzieci i zostawili w lesie. Każda sytuacja tutaj jest dramatyczna, ale podkreślam, sytuacja matek z dziećmi – powiedział w Sejmie do dziennikarzy Tadeusz Cymański.
Jak podkreślił polityk Solidarnej Polski, jest różnica pomiędzy trudną sytuacją dzieci i rodziców, a porzuceniu dzieci samych. – Jeżeli ktoś dopuszcza w swojej głowie taką myśl, że polski żołnierz nawet mając rozkaz, zostawi dzieci w lesie, to nie ma pojęcia o polskim mundurze i polskich żołnierzach – podkreślił wyraźnie wzburzony.
– To jest dramat, że te dzieci zostały tu przywiezione za pieniądze z Mińska i że te dzieci zostały wystawione na takie niebezpieczeństwo – kontynuował. Jego zdaniem tragiczny los tych dzieci nie jest winą rządzących, a rodziców, którzy podjęli ryzyko przyjazdu na granicę z Białorusią.
– Łukaszenka wykorzystuje tę sytuację, aby pokazać okrutny obraz Polski. Mój, rządzących i Polaków. To jest kłamstwo! Bezpieczne miejsce dla dziecka to jest przy rodzicach w rodzinnym domu – podsumował poseł klubu PiS.
Co się stało z "dziećmi z Michałowa"?
Temat "dzieci z Michałowa" jest też drażliwy dla rzeczniczki prasowej Straży Granicznej ppor. Anna Michalska. Jak informowaliśmy w naTemat rzeczniczka konsekwentnie unikała odpowiedzi na pytania o los dzieci migrantów wywiezionych z ośrodka Straży Granicznej.
Kiedy jedna z dziennikarek dopytywała, dlaczego służby nie chcą udzielić konkretnej odpowiedzi na pytanie, gdzie znalazły się dzieci. – A co pani to da? Po co pani ta informacja? – odpowiadała pytaniem na pytanie rzeczniczka SG. Na kolejnej konferencji doszło z kolei do spięcia z reporterką TVN24.
Dziennikarka Agata Adamek chciała się upewnić, czy migranci trafili w bezpieczne miejsce oraz dopytywała o obecność tłumacza. – To jest pani deklaracja, manifest jakiś polityczny, czy sugestia? Ja pani mówię, że wszystkie przepisy zostały zastosowane zgodnie z procedurami – odparła zirytowana Michalska.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut