Nie ma silnej pozycji w KE, a spór rządu z UE nie pomaga mu jej zdobyć. Zdominował go Frans Timmermans, nie bardzo go widać – wytykają jego przeciwnicy. – Pan komisarz zaginął nam w akcji. Była kiedyś polska komedia pt. "Gdzie jest generał?". A my żartobliwie w kuluarach pytamy "Gdzie jest komisarz?" – mówi wprost Adam Jarubas, europoseł z PSL.
Janusz Wojciechowski jest komisarzem od 1 grudnia 2019 roku. Został nim w dość głośnych okolicznościach, gdy fatalnie wypadł podczas pierwszego przesłuchania w PE. Poświęcono mu wtedy trzy godziny, a on zachowywał się tak, jakby do spotkania się nie przygotował. Nie odpowiadał konkretnie na pytania, nie przedstawiał konkretnych wizji, wielu określiło to kompromitacją.
Ale gdy PE zatwierdził jego kandydaturę, Jarosław Kaczyński musiał pękać z dumy, bo ocenił, że jest to ważniejsza funkcja niż ta, którą sprawował Donald Tusk.
– To jest najważniejsza funkcja, jaką uzyskaliśmy w UE. Bo nie przewodniczący Rady Europejskiej, tylko właśnie komisarz, który dysponuje ogromnym budżetem, jest najważniejszy – mówił prezes PiS.
"Pytają, gdzie jest komisarz"
Dziś, po dwóch latach, wiele opinii może być dla komisarza z Polski miażdżących. – W ogóle go nie widać. Już od dawna go nie ma. To pokazuje, że chyba nie ma dużo do powiedzenia. Nie jest jakimś wpływowym komisarzem, który mógłby szczególnie pilnować polskich spraw. Rolnicy nawet nie wiedzą, że pan Wojciechowski jest komisarzem UE ds. rolnictwa – reaguje w rozmowie z naTemat Krzysztof Hetman, europoseł PSL.
Adam Jarubas, europoseł, były marszałek województwa świętokrzyskiego i wiceprezes PSL, wtóruje: – Rolnicy w kraju coraz częściej pytają, gdzie jest nasz komisarz i jak o nich walczy, bo go nie widać. Pan komisarz zaginął nam w akcji. Była kiedyś komedia "Gdzie jest generał?". A my żartobliwie w kuluarach pytamy: "Gdzie jest komisarz?". To mogłoby być złośliwe, gdyby nie miało potwierdzenia w faktach. Mieliśmy różnych komisarzy, pewnie każdy z nich miał plusy i minusy, ale wydaje mi się, że zdecydowanie Janusz Wojciechowski jest najsłabszy.
Politycy PSL wytykają na przykład, że kilka dni temu, dzień przed wystąpieniem premiera Mateusza Morawieckiego w PE, komisarz Wojciechowski nie pojawił się na ważnej dla rolnictwa debacie na temat sztandarowej strategii "Od pola do stołu", która jest elementem Zielonego Ładu i dotyczy zrównoważonej, zdrowej, przyjaznej dla zwierząt produkcję żywności.
Adam Jarubas pokazał na Twitterze puste ławy i pytał, gdzie jest komisarz ds. rolnictwa.
– To temat bardzo gorący wśród rolników, więc jego nieobecność była zastanawiająca. Komisję Europejską reprezentowała pani komisarz od zdrowia. Próbowaliśmy się dowiedzieć, dlaczego go nie było, ale nie wiemy – mówi naTemat.
Powody oczywiście mogły być różne. Komisarz pisał potem o strategii na Twitterze, gdzie zresztą jest bardzo aktywny i zamieszcza relacje ze wszystkich spotkań na unijnym szczeblu:
Ale opinie o jego słabej pozycji da się wyczuć w wielu kręgach.
Jaka pozycja kraju, taka komisarza Mocno uderzają w niego narodowcy, którzy twierdzą, że jest znienawidzony przez rolników. Różnie słychać też w PiS.
– Nie wypowiem się na ten temat, bo mi nie wypada. To chyba jasny sygnał, co myślę na temat tej opinii – reaguje jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości, gdy cytuję mu krytyczne słowa o słabej pozycji.
– Nie ma łatwo, bo ze swojego środowiska jest też bity po głowie jako ten, który stał się reprezentantem scenariuszy nienajlepszych dla rolnictwa, związanych z ekologią. W zapleczu rolnym PiS Wojciechowski ma słabą pozycję – twierdzi Adam Jarubas.
Nie bez znaczenia ma być też obecna pozycja Polski.
– Myślę, że ciągnie się za nim takie postrzeganie komisarza, który musiał zdać poprawkę. Janusz Wojciechowski nie ma silnej pozycji w Komisji Europejskiej i na pewno wynika to też z pozycji Polski i naszych kłopotów, które sami sobie fundujemy. Na pewno przez to komisarzowi też nie jest łatwo i nie zazdroszczę mu tego. Ale mam wrażenie, że on nie zawalczył o swoją pozycję, a na pewno nasi rządzący mu nie pomagają – uważa Adam Jarubas.
Jego zdaniem ostatnia debata w PE i wystąpienie Mateusza Morawieckiego też mu nie pomogły. – Podczas debaty o Polsce w PE pierwszy raz widziałem tak zdeterminowanych posłów. Ona zaostrzyła konflikt i utwierdziła niektórych, że Polska nie chce rozwiązać problemu, tylko rozgrywa własną, krajową, politykę. To zaszkodziło reputacji Polski. Na pewno takie okoliczności nie pomagają komisarzowi – mówi wprost europoseł.
Inny z polityków opozycji dodaje: – Nie miał dobrego wejścia jako komisarz. Nie podniósł się do końca po tym złym początku, nie widać, że jest pewny siebie. Ale PiS nie może dziś na niego za bardzo liczyć, bo Janusz Wojciechowski nie ma pozycji w KE. Komisarzy jest 27 i ich pozycja zależy od pozycji danego kraju. A wiadomo, jaka jest pozycja Polski. W tym momencie, gdyby komisarz ds. rolnictwa był z innego kraju, miałby raczej większe znaczenie.
– W KE są bardzo kulturalni ludzi, nikt nikomu nie da nic odczuć. Ale funkcjonują też w różnych grupach, komuś jest bliżej do kogoś, łatwiej coś wynegocjować, układać się. I tu jego pozycja jest inna – wyjaśnia.
Pytam w PiS, czy to odczuwają. Czy przez spór rządu z UE Wojciechowski może być inaczej odbierany? – Nie wiem, niczego takiego nie zauważyłem – odpowiada europoseł Kosma Złotowski.
Ale dodaje, zastrzegając, że nie zajmuje się sprawami rolnictwa: – Może jest mu trudniej, bo podczas spotkań całej komisji odbywają się różne dyskusje. Z całą pewnością broni polskiego stanowiska. Jest w stanie wytłumaczyć je lepiej niż np. komisarz z Holandii, choć bynajmniej nie jest jedyny, bo jak słychać głosy zrozumienia dla polskiego stanowiska dochodzą nie tylko z Polski. Ale to nie może mieć wpływu na jego działania jako komisarza.
Za to w kręgach Lewicy wywoływał odmienne emocje:
Jest twarzą Zielonego Ładu
Janusz Wojciechowski przez 12 lat był europosłem, zasiadał w komisji ds. rolnictwa, zanim został komisarzem, odpowiadał za tematy rolne w Europejskim Trybunale Obrachunkowym. Był prezesem NIK. Kiedyś był w prezesem PSL.
– Część polityków PSL uważa, że zdradził – twierdzi Czesław Siekierski, poseł PSL, przez wiele lat europoseł i pierwszy Polak na stanowisku przewodniczącego Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. – Ciąży na nim to, że odszedł z PSL i z tego powodu jest bardzo negatywnie oceniany – mówi naTemat.
Jako komisarz UE, Janusz Wojciechowski jest twarzą Zielonego Ładu i Wspólnej Polityki Rolnej. Przekonuje, że to największa od 30 lat reforma WPR, która będzie dobra przede wszystkim dla małych i średnich gospodarstw rodzinnych.
"Jednak jego zdolność do wykonania tego zadania jest ograniczona. Wojciechowski jest poza wszystkimi ośrodkami decyzyjnymi w tej sprawie. W KE jest on jedynym członkiem zespołu przewodniczącej Ursuli von der Leyen, który ma powiązania z prawicowym ugrupowaniem Europejskich Konserwatystów i Reformatorów często będącym ostoją eurosceptyków" – punktowało w sierpniu "Politico".
– Był niezłym prezesem NIK-u i prawnikiem, a od pewnego czasu zaczął zajmować się sprawami rolnymi. Mocno identyfikuje się z bardzo tradycyjnym rolnictwem, przyjmując filozofię, że to rolnictwo, które pewnie utkwiło mu w pamięci z czasów młodości, jest bardziej przyjazne dla środowiska. Że małe gospodarstwa lepiej służą i człowiekowi i środowisku. To dobrze brzmi, ale nie do końca wczuwa się w zmiany, które się dokonują. Utkwił trochę w tym tradycyjnym patrzeniu. A nowoczesne wcale nie znaczy, że niezgodne z wymogami środowiska – mówi naTemat Czesław Siekierski.
Timmermans go zdominował
Czesław Siekierski wskazuje też, że Janusz Wojciechowski ma nad sobą Fransa Timmermansa, wiceprzewodniczącego KE, który nadzoruje sprawy klimatu i Zielonego Ładu.
– On ma charyzmatyczną osobowość i silny charakter, jego siła oddziaływania jest duża, o czym przekonaliśmy się, gdy kierował sprawami związanymi z praworządnością w poprzedniej kadencji. Timmermans zdominował Janusza Wojciechowskiego, a propozycje Zielonego Ładu idą tak daleko, że ograniczą konkurencyjność rolnictwa europejskiego i wpłyną zmniejszenie produkcji. Poza tym Janusz Wojciechowski przyszedł po Philu Hoganie, który był komisarzem ds. rolnictwa o mocnej osobowości i wysoko ustawił poprzeczkę – mówi.
Działania Wojciechowskiego podsumowuje: – Można odnieść wrażenie, że funkcjonuje w sposób ukryty. Jego działania są mało ofensywne i mało widoczne. Nie przebijają się. Uważam, że funkcjonuje poniżej swoich możliwości intelektualnych. I jakoś do końca nie może się odnaleźć w KE. Nie wczuwa się w system działania KE. Relacje rządu PiS z UE, a szczególnie z KE zapewne nie ułatwiają mu jego funkcjonowania. Moja ocena jest zapewne zdominowana wieloletnią współpracą w komisji rolnictwa PE, choć byliśmy z różnych opcji politycznych.
W ostatnim sporze rządu z Brukselą Janusz Wojciechowski raczej nie zabierał głosu na forum UE. – Będę czynił wszystko co w mojej mocy, żeby wszystkie kraje w podziale funduszy unijnych były traktowane równo, żeby nikt nie wykorzystywał tych funduszy do politycznego szantażu – mówił jedynie podczas konwencji PiS w Przysusze. Innym razem zapewniał, że nie widzi najmniejszego zagrożenia dla funduszy, które są przewidziane dla polskich rolników.
– Jest prawnikiem, był sędzią. Chciałoby się, żeby jako specjalista od prawa zabrał głos i aby odgrywał większą rolę w tym obszarze – słyszę od jednego z polityków opozycji.
Ale też jeden z polityków PiS mówi, prosząc o anonimowość: – Każdy z komisarzy potrafi się wypowiedzieć na temat Polski, nawet jeśli jest to poza zakresem jego kompetencji. I on też mógłby się kiedyś wypowiedzieć, bo to nie jest tak, że zajmuje się wyłącznie rolnictwem. Jest członkiem kolegium komisarzy. Wiadomo, że oni muszą być niezależni, obiektywni. Ale państwa korzystają ze swoich komisarzy. Niech zadziała jako polski komisarz. Nie mówię, że ma się włączać w sprawy praworządności. Ale na przykład w kwestii Turowa nikt nie słyszał, żeby coś robił.
PiS za dużo naobiecywał
– Komisarz ma problem z wywiązaniem się z pewnych deklaracji, o których sam mówił, aspirując do roli komisarza. Jak choćby kwestia wyrównania dopłat, której nie widać. To się też zbiega z brakiem ministra, który byłby silną twarzą reprezentacji rolników w rządzie. Rolnicy mówią, że nawet nie wiedzą, jak się nazywa. Czują się osieroceni – mówi europoseł Jarubas.
Krzysztof Hetman: – Rolnicy mają jedno oczekiwanie, które zarówno wypowiadał zarówno komisarz Wojciechowski, jak i całe ugrupowanie rządzące – że wyrównają dopłaty bezpośrednie dla rolników. Zapowiadali, że można to zrobić nawet w dwa dni. A rządzą już sześć lat. Mają komisarza ds. rolnictwa. I ani widu, ani słychu wyrównanych dopłat.
Zmarnowana szansa na stanowisku komisarza? – Na pewno. Bo na czym jak na czym, ale nie sądzę, żeby akurat pan Wojciechowski znał się na rolnictwie. W końcu jest to prawnik, były sędzia i były szef NIK. To jest jakaś przypadłość PiS, że na kluczowych stanowiskach dotyczących rolnictwa, dają ludzi, którzy albo nie mają o tym zielonego pojęcia, albo w ogóle, jak już zostaną na to stanowisko powołani, to zupełnie znikają z przestrzeni publicznej. Tak samo nie znają nazwiska ministra rolnictwa – odpowiada.
Przy okazji mówi, że rolnicy w ogóle są zawiedzeni i wściekli: – Czują się wykorzystani przez PiS. Nie jest tajemnicą, że większość głosowała na PiS. A nic z tego, co Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało nie zostało zrealizowane. Nie ma państwowego holdingu spożywczego, nie ma ustawy o cenach minimalnych. To co dzieje się dziś na rynku nawozów sztucznych woła o pomstę do nieba. O 300 proc. poszły w górę wszystkie ceny nawozów sztucznych.
Czesław Siekierski podsumowuje: – PiS za dużo naobiecywał rzeczy nierealnych, których nie jest w stanie zrealizować komisarz.
Chce wyraźnie powiedzieć, że Europejski Zielony Ład w rolnictwie, który jest przełożony na reformę Wspólnej Polityki Rolnej, nie zawiera praktycznie żadnych instrumentów, które zmuszałyby rolników do czegokolwiek. To jest tylko i wyłącznie system dobrowolnych zachęt, takich jak eko-programy i działania w drugim filarze, które mają zachęcić rolników i wynagradzać za sprzyjające środowisku i klimatowi praktyki. Czytaj więcej