W podstawówkach na Pomorzu pojawił się "efekt Czarnka"? Sprawdziliśmy, jak jest naprawdę
Wioleta Wasylów
21 października 2021, 17:08·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 21 października 2021, 17:08
W ostatnim czasie ciągle mówi się o kontrowersyjnych zmianach w szkołach, jakie chce wprowadzać minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. "Gazeta Wyborcza" donosiła, że do szkół podstawowych w Gdańsku, Gdyni i Pszczółkach zawitały już słynne "cnoty niewieście". Zapytaliśmy dyrektorów tych placówek, jak naprawdę wygląda sytuacja.
Reklama.
Wiele mówi się o tym, że zmiany wprowadzane w polskich szkołach przez ministerstwo edukacji są szkodliwe
W lipcu doradca ministra Przemysława Czarnka, Paweł Skrzydlewski wywołał burzę, gdy zasugerował, że w szkołach powinny zostać wprowadzone "cnoty niewieście dla uczennic"
W czwartek "Gazeta Wyborcza" donosiła, że "efekt Czarnka" pojawił się już w szkołach podstawowych w Gdańsku, Gdyni i Pszczólkach
Wszyscy pamiętamy o słowach Pawła Skrzydlewskiego, doradcy ministra edukacji Przemysława Czarnka. Stwierdził on w lipcu, że wiele uczennic jest "zepsutych duchowo" i "przepełnionych pychą", dlatego zaproponował "ugruntowanie dziewcząt do cnót niewieścich".
Te słowa wywołały ogromne oburzenie, ale możliwe, że minister Czarnek nie przejął się kontrowersjami i chce wprowadzić taki plan w życie. "Gazeta Wyborcza" donosiła w czwartek, że w szkołach podstawowych w Gdańsku, Gdyni i Pszczółkach wprowadzane są nowe, zaskakujące ograniczenia dotyczące ubioru dzieci – a dokładniej ubioru dziewcząt.
"Uczennice mają nie kusić strojami"
Według informacji "GW", takie ograniczenia spotkały dziewczynki w Szkole Podstawowej nr 16 im. Władysława Broniewskiego w Gdańsku. Podobno nie mogą one, nawet na WF-ie, odkrywać nóg i rąk. Na apelu miały usłyszeć, że wprowadzono takie zasady, by "nie zachęcały chłopaków". Pewnej uczennicy podobno zwrócono też uwagę, by nie nosiła tęczowej torby.
Podobne słowa miały usłyszeć dziewczynki na pierwszych lekcjach z wychowawcami w Szkole Podstawowej im. Bohaterów Ziemi Gdańskiej w Pszczółkach. "GW" napisała, że ojciec 14-letniej uczennicy poprosił placówkę o wyjaśnienia. Dostał je od wychowawczyni, która napisała: "Zbyt krótkie spodenki u chłopców degustują dziewczyny, a za duże dekolty i bluzki na ramiączkach u dziewczyn prowokują chłopców do niewłaściwych komentarzy i zachowań".
Według "GW" w Szkole Podstawowej nr 23 w Gdyni w czerwcu ubiegłego roku na zebraniu rodziców wychowawczyni jednej z klas powiedziała, że uczennice powinny ubierać się skromnie i nie powinny nosić bluzek na ramiączkach, ponieważ pracujący w placówce mężczyźni "mogliby się poczuć nieswojo". Miała stwierdzić, że takie zasady są wprowadzone "w trosce o dziewczynki".
Oświadczenia szkół w Gdańsku i Pszczółkach
Gdy zadzwoniliśmy do SP nr 16 w Gdańsku, odesłano nas do oświadczenia wiceprezydent Gdańska ds. rozwoju społecznego i równego traktowania Moniki Chabior. Stwierdziła, że doniesienia "GW" nie mają pokrycia w rzeczywistości.
"Z informacji przekazanych mi przez dyrekcję szkoły, podczas wrześniowego spotkania z osobami uczęszczającymi do szkoły ustalono, że strój szkolny chłopców i dziewcząt może być kolorowy. Nie było mowy o zakazie noszenia koszulek na ramiączkach, kolorowych torebek i krótkich spodenek. Nauczyciele WF-u zachęcają, aby dzieci podczas lekcji zrezygnowały z długich spodni i dresów na rzecz krótkich spodenek" – można przeczytać w oświadczeniu.
Monika Chabior dodała, że nie otrzymała żadnej skargi od rodziców czy uczniów. Tłumaczyła, że każda szkoła ma własny regulamin, który określa, jak może wyglądać strój uczniów, ale te zapisy "w żaden sposób nie mogą nikogo dyskryminować".
O komentarz poprosiliśmy też dyrektorkę SP w Pszczółkach Patrycję Lindę-Górkę. – Regulamin dotyczący ubioru został wcześniej skonsultowany z uczniami i rodzicami – powiedziała naTemat. Zakłada on m.in., że "góra stroju musi zakrywać ramiona, dekolt, brzuch i biodra", zaś spodnie muszą być "przynajmniej do kolan".
– Ani ja, ani wychowawcy nie wydawaliśmy nakazu, że uczennice mają mieć zakryte ręce do dłoni, a nogi do kostek – stwierdziła dyrektorka. Zdementowała też doniesienia "GW" o tym, że wychowawcy zakazali dziewczynkom ubierać się do szkoły w krótkie spodenki i koszulki na ramiączkach, "dlatego by nie kusić chłopców".
Przyznała jedynie, że jedna z wychowawczyń podczas dyskusji z uczniami wyraziła swoje osobiste stanowisko, w którym stwierdziła, że zbyt skąpe stroje zarówno u dziewczyn, jak i u chłopców mogą wywoływać "niewłaściwe komentarze i zachowania". To samo stanowisko nauczycielka miała przedstawić w odpowiedzi ojcu 14-letniej uczennicy.
Doniesień nie skomentowała jeszcze SP nr 23 w Gdyni. Od sekretariatu szkoły otrzymaliśmy informację, że dyrektor nie może rozmawiać telefonicznie. Wysłaliśmy więc do niego bezpośrednie zapytanie na skrzynkę mailową. Na razie czekamy na odpowiedź.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut