Posłowie PiS w drodze na posiedzenie zespołu Antoniego Macierewicza
Posłowie PiS w drodze na posiedzenie zespołu Antoniego Macierewicza Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
Po niemal dwóch tygodniach prac nad informacjami o śladach materiałów wybuchowych na wraku tupolewa, Cezary Gmyz był gotowy do opublikowania materiału. Naczelny "Rzeczpospolitej" postanowił jeszcze spotkać się z Andrzejem Seremetem i wysondować go w tej sprawie. Po spotkaniu miał wrócić przekonany do tematu i podjąć decyzję o zaostrzeniu tonu artykułu na bardziej stanowczy.
Pracownik "Rzeczpospolitej"

Dostał na to zielone światło od Hajdarowicza [Grzegorz Hajdarowicz jest właścicielem wydawnictwa Presspublica wydającego "Rzeczpospolitą" – przyp. red.], który tego dnia był w Austrii. Gdy dowiedział się o szykowanym materiale, wsiadł do samolotu i przyleciał do Polski. CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: "Newsweek"
Publikacja wywołała falę komentarzy wśród prawicowych publicystów oraz popłoch w Kancelarii Premiera. Paweł Graś, rzecznik rządu, miał nawet przyznać w jednym z porannych programów, że możliwe jest wznowienie prac komisji Millera. Jak relacjonuje "Newsweek" miało to wzbudzić wściekłość u Donalda Tuska.
Emocje, choć jakże inne, podniosły się też w Prawie i Sprawiedliwości. W oczekiwaniu na konferencję Seremeta, politycy PiS rzucili wiele ostrych stwierdzeń. Jednak Prokurator Generalny nie wystąpił, a jego podwładni zdementowali informacje "Rz" o trotylu na wraku Tupolewa.
Poseł PiS

Po tej konferencji wszystko mi się ułożyło. Seremet się schował, bo bał się, że Wróblewski wziął na spotkanie z nim dyktafon. A wojskowa prokuratura wystąpiła tak późno, by prezes mógł się wypowiedzieć pierwszy i rzucić najcięższe oskarżenia. Zostaliśmy wypuszczeni. To musiała być robota służb. Nawet jak za pół roku się okaże, że na wraku jednak jest trotyl, to już nikt nie potraktuje tego poważnie. CZYTAJ WIĘCEJ

Źródło: "Newsweek"

W zeszłym tygodniu prof. Jadwiga Staniszkis na antenie radia RMF FM sugerowała, że cała afera mogła mieć na celu sprowokowanie Prawa i Sprawiedliwości oraz prezesa partii, Jarosława Kaczyńskiego.
Po konferencji prokuratora Szeląga na stronie internetowej dziennika pojawia się oświadczenie z przeprosinami za pomyłkę. Najprawdopodobniej jego autorem jest Andrzej Talaga, wicenaczelny "Rz", który według "Newsweeka" realnie zarządza "Rzeczpospolitą. Po protestach dziennikarzy zdanie o pomyłce znika.
Źródło: "Newsweek"