Reklama.
"Newsweek" opisuje kulisy głośnej publikacji "Rzeczpospolitej" o trotylu na wraku Tupolewa. Michał Krzymowski ustalił, że redaktora naczelnego gazety do tematu miało przekonać spotkanie z Prokuratorem Generalnym Andrzejem Seremetem. Wtedy miał także podjąć decyzję o zaostrzeniu tonu artykułu. Na publikację miał się zgodzić także sam właściciel wydawnictwa Presspublika, Grzegorz Hajdarowicz.
Dostał na to zielone światło od Hajdarowicza [Grzegorz Hajdarowicz jest właścicielem wydawnictwa Presspublica wydającego "Rzeczpospolitą" – przyp. red.], który tego dnia był w Austrii. Gdy dowiedział się o szykowanym materiale, wsiadł do samolotu i przyleciał do Polski. CZYTAJ WIĘCEJ
Po tej konferencji wszystko mi się ułożyło. Seremet się schował, bo bał się, że Wróblewski wziął na spotkanie z nim dyktafon. A wojskowa prokuratura wystąpiła tak późno, by prezes mógł się wypowiedzieć pierwszy i rzucić najcięższe oskarżenia. Zostaliśmy wypuszczeni. To musiała być robota służb. Nawet jak za pół roku się okaże, że na wraku jednak jest trotyl, to już nikt nie potraktuje tego poważnie. CZYTAJ WIĘCEJ