Najbardziej agresywna nacja na świecie? Z najnowszej książki brytyjskiego historyka Stuarta Laycocka wynika, że to wcale nie stereotypowo oceniani w ten sposób Niemcy, czy posiadający prawdopodobnie najpotężniejszą armię świata Amerykanie. W historii naszego globu najczęściej po argument siły sięgała Wielka Brytania. Jeżeli weźmie się pod uwagę wszystkie wojny, konflikty, interwencje i inną agresję, na którą przyzwalał brytyjski rząd, okazuje się, że Brytyjczycy zaatakowali dotąd już... 90 proc. krajów świata.
W tym nie tylko swoje przyszłe kolonie, Stany Zjednoczone czy Francję. Okazuje się, że w mniej lub bardziej udany sposób Wyspiarze zabierali się także za działania zbrojne przeciwko Islandii, Finlandii, a także Polsce. Przy okazji premiery książki Laycocka
"Wszystkie kraje jakie kiedykolwiek najechaliśmy" w Wielkiej Brytanii z wielkim zdziwieniem przyjęto na przykład fakt, iż w czasie II wojny światowej brytyjska armia zaatakowała Iran ramię w ramię z Sowietami. Tymczasem w czasach rosyjskich rewolucji Brytyjczycy próbowali operować przy granicy rosyjsko-mongolskiej.
Na raczej długiej czarnej liście Brytyjczyków jakimś cudem zabrakło jedynie 22 spośród 194 krajów świata. Dlatego o wiele łatwiej wymienić te, na których brytyjska armia nigdy się nie zapuściła. Dżentelmeni z Londynu być może wychodzili z założenia, że nie wypada atakować słabszego i nigdy nie wydali rozkazu ataku na maleńkie Andorę, Liechtenstein, Luksemburg, Monako i Watykan.
Nigdy Wyspiarze nie próbowali zatknąć także Union Jack na ziemi białoruskiej, boliwijskiej, w Burundii, Czadzie, Gwatemali, Kirgistanie, DR Kongo, Mali, Mongolii, Paragwaju, Republice Środkowoafrykańskiej, Szwecji, Tadżykistanie, Uzbekistanie, na Wybrzeżu Kości Słoniowej, Wyspach Marshalla i Wyspach Św. Tomasza i Książęcej.