We wtorek minister rolnictwa Grzegorz Puda oddał się do dyspozycji premiera, co oznacza, że jego resort obejmie zapowiadana od tygodni rekonstrukcja rządu Mateusza Morawieckiego. – Trzymam kciuki za mojego następcę – powiedział w rozmowie z PAP.
– Mam nadzieję, że to, co się udało zrobić, będzie procentowało mojemu następcy. Zostawiam resort z budżetem zwiększonym rok do roku o 20 proc. To bardzo dużo środków finansowych. To duże wyzwanie, żeby to w przyszłym roku wydać – powiedział we wtorek w rozmowie z PAPGrzegorz Puda.
Minister rolnictwa poinformował, że oddaje się do dyspozycji premiera, co oznacza, że już wieczorem poznamy jego następcę.
– Mam nadzieję, że będzie kontynuował dużą część rozpoczętych projektów, między innymi wszystkie te, które znalazły się w Polskim Ładzie dla polskiej wsi, by rolnikom żyło się lepiej. Trzymam za niego kciuki, trzymam kciuki za polskie rolnictwo, by mogło ono korzystać z tych środków finansowych – stwierdził Puda pytany o swojego następcę.
Przypomnijmy, że Grzegorz Puda został ministrem rolnictwa ponad rok temu w wyniku perturbacji w PiS związanych z forsowanym w Sejmie projektem tzw. Piątki dla zwierząt. Puda podobnie jak Jarosław Kaczyński był jego gorącym zwolennikiem. Na drugiej szali znalazł się wtedy ówczesny minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.
Ostatecznie PiS przepchnęło projekt, ale do wprowadzenia ustawy w życie nie doszło. Miejsce w partii, przynajmniej tymczasowo, stracili natomiast posłowie glosujący przeciwko projektowi, a Ardanowski pożegnał się ze stanowiskiem.
Następcą Pudy ma być podobno Henryk Kowalczyk, co jest wyraźnym sygnałem na zmianę frontu przez PiS. Kowalczyk był jednym z tych posłów, który został zawieszony w prawach członkowskich za głosowanie przeciwko Piątce dla zwierząt.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut