Na ostatnim posiedzeniu Sejmu odbyło się pierwsze czytanie projektu obywatelskiego "Stop LGBT", które oburzyło wiele posłów i osób związanych z opozycją. Dla naTemat przemówienie Krzysztofa Kasprzaka skomentował wiceprzewodniczący i rzecznik prasowy Młodej Lewicy Dawid Dobrogowski.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.
Napisz do mnie:
maja.mikolajczyk@natemat.pl
"Stop LGBT" to projekt obywatelski autorstwa Kai Godek, który zakłada m.in. zakaz zgromadzeń, których celem miałoby być "kwestionowanie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny" czy "propagowanie adopcji dzieci przez takie związki".
Na ostatnim posiedzeniu Sejmu uzasadnienie projektu zaprezentował przedstawiciel Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Krzysztof Kasprzak. Przemówienie to ze względu na swoją treść wzbudziło wiele kontrowersji wśród posłów opozycji i związanych z nią działaczy.
Anna Dryjańska z naTemat po przemówieniu Kasprzaka porozmawiała z Dawidem Dobrogowskim – wiceprzewodniczącym i rzecznikiem prasowym Młodej Lewicy. Dziennikarka zapytała go o pierwsze odczucia związane z omawianym projektem.
– Czułem strach i przez chwilę myślałem, że się rozpłaczę. Z drugiej strony czułem także obrzydzenie – jak można takie treści prezentować z parlamentarnej mównicy? Ludzie, którzy określają się jako katolicy czy chrześcijanie powinni nieść miłosierdzie, niosą nienawiść – powiedział Dobrogowski.
Dryjańska zapytała również działacza, co sądzi o części wystąpienia, w której stwierdzono, że osoby homoseksualne mają skłonności pedofilskie.
– Ja tym osobom nic nie zrobiłem. Jestem po prostu sobą i mam takie samo prawo do tego, jak osoby, które mnie obrażają na ulicy – dodał na koniec.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut
Wszystkie te oskarżenia to jest jeden wielki stek kłamstw, wyprodukowany by poprzeć czyjeś racje. Jest mi niezmiernie przykro, że musiałem tego wysłuchać, że zostałem zaatakowany – czuję się tym dotknięty personalnie (...) Ta wypowiedź tej osoby, która prezentowała stanowisko komitetu, powinna być po prostu przerwana.