Doktor X ratuje życie i zdrowie kobiet, gdy jego koledzy po fachu zostawiają je bez pomocy medycznej. – Prawdziwy lekarz jest z pacjentką od początku do końca – mówi naTemat. To między innymi do niego trafiają kobiety w ciąży, które dzwonią na telefon alarmowy Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Doktor X: Nie chcę komentować tej konkretnej sytuacji, odniosę się ogólnie. Strach kobiet jest uzasadniony.
Wielu ginekologów w Polsce toleruje tylko te pacjentki, których ciąża przebiega bezproblemowo. Biorą od nich grubą kasę za wizyty w prywatnym gabinecie, ale jak tylko okaże się, że coś może być nie tak, to uciekają.
Ciąża zagraża twojemu zdrowiu, życiu, jest powikłana? Radź sobie sama i nie dzwoń więcej. Takie to jest leczenie.
Te porzucone przez lekarzy kobiety trafiają do mnie. Federa wie, że może mnie polecić, bo nie odsyłam pacjentek z kwitkiem. Przyjmuję je z całej Polski.
Jak im pan pomaga?
Na różne sposoby. Na przykład terminuję ciążę u tych, których życie lub zdrowie jest zagrożone – na podstawie zaświadczenia od psychiatry lub lekarza innej specjalizacji.
Część z nich to kobiety, których ciąża rozwija się patologicznie. Okazuje się na przykład, że płód jest wytrzewiony – serce, jelita, wątroba, wszystko jest na wierzchu. Jest diagnoza zespołu Edwardsa lub Pateau. Bezmózgowie.
Dla wielu kobiet perspektywa bycia chodzącą trumną jest nie do zniesienia, mogłyby się targnąć na swoje życie. Widzę, jak strasznie cierpią, więc im pomagam, bo niestety nikt inny nie chciał im pomóc.
Są też kobiety, których ciąża rozwija się prawidłowo, ale jest ryzyko, że jej nie przeżyją. Chodzi na przykład o pacjentki z wadami serca, kobiety chorujące na raka...
Czy trafiają do pana kobiety z innych miast, którym lekarze odmówili pilnego, ratującego życie zabiegu?
Tak.
Wygarnął im pan kiedyś? Zapytał, dlaczego czekają z założonymi rękami na śmierć pacjentki?
A co ja mam im powiedzieć? Żeby byli lekarzami? Przecież mają napisane na pieczątce, jakby zapomnieli. W każdym zawodzie są ludzie źli, tchórzliwi.
Jak jeszcze pomaga pan kobietom, które trafiają do pana za pośrednictwem Federacji?
Robię to, co do mnie należy: stawiam prawdziwą diagnozę. Nie okłamuję pacjentek. Prowadzę ciąże – i te bezproblemowe, i te wymagające. Nie uciekam, gdy pojawiają się trudności.
Dziś pacjentka rozpłakała mi się w gabinecie. Płakała, bo myślała, że znowu zostanie bez pomocy medycznej, ale tym razem ją dostała. Za kilka dni mam wizytę pacjentki, której kiedyś pomogłem. Teraz znowu jest w ciąży, na szczęście tym razem wszystko jest w porządku.
Ta kobieta wybrała mnie na lekarza prowadzącego, choć mieszka 200 km od mojego szpitala. Woli jechać przez pół kraju, niż wrócić do lekarzy ze swojego miasta, którzy podczas poprzedniej, powikłanej ciąży, pokazali, że mają ją głęboko w czterech literach.
Kobiety, które do mnie trafiają, są przeczołgane, wystraszone. Już nie ufają lekarzom. I ja im się nie dziwię, bo się sparzyły.
Prawdziwy lekarz jest z pacjentką od początku do końca.
Czy wśród ginekologów jest wielu “prawdziwych lekarzy”?
Gdyby ich było wielu, to nie miałbym tyle pracy. Denerwuje mnie nie tylko uciekanie od odpowiedzialności, ale i hipokryzja. Są tacy lekarze, który lansują się w internecie na Strajku Kobiet, a jak przyjdzie co do czego, zostawiają kobietę samą. Podobnie zresztą robi państwo – na wielu płaszczyznach.
Dlaczego bezpłatne badania prenatalne nie przysługują kobietom przed 35. rokiem życia? Dlaczego kobieta, która prowadzi ciążę w prywatnym gabinecie, musi jeszcze płacić za badania z własnej kieszeni? Dlaczego NFZ nie oferuje kobietom darmowego pakietu badań onkologicznych pod kątem ryzyka raka piersi i jajnika?
Czy przerywa pan ciąże żon, córek, kochanek prawicowych posłów?
Oczywiście, że tak. Zwolnijcie mnie z tajemnicy lekarskiej, a pozamiatam scenę polityczną.
I co pan mówi tym politykom?
Pytam ich czego ode mnie chcą, przecież w mediach i w Sejmie są tak przeciwni. A oni: "No wie pan, ale nasza sytuacja jest wyjątkowa…". Obłuda, obłuda i jeszcze raz obłuda.
Czy leczy pan kobiety, które samodzielnie przeprowadzają aborcję embriopatologiczną, zakazaną przez Trybunał Kaczyńskiego?
Tak. Trafiają do nas z poronieniem, które wywołały łykając garść różnych tabletek, często niewiadomego pochodzenia.
Co pan czuje, porównując europejski standard ws. przerywania niechcianej ciąży z tym, co się dzieje w Polsce?
Wstyd, że nie potrafimy zadbać o nasze kobiety.
Nie boi się pan, że zacznie pana ścigać prokuratura?
Wszystko co robię jest legalne. Nadal można przerwać ciążę, by ratować zdrowie i życie kobiety. Tyle teoria. Ale jak będzie w praktyce?
Z tyłu głowy mam myśl, że pewnego pięknego dnia ludzie Ziobry postanowią mnie dojechać. Stwierdzą, że jakaś pacjentka była za mało umierająca, albo grożąca jej niepełnosprawność zbyt lekka, więc zabieg, który wykonałem, był nielegalny.
Więc tak, boję się, ale te kobiety boją się jeszcze bardziej. Dlatego nadal będę im pomagał.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut