Po hasłem "Ani jednej więcej" odbył się w Warszawie marsz zorganizowany po śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny. W manifestacji uczestniczyło wielu polityków opozycji. Lider PO Donald Tusk po zakończeniu protestu opublikował na Twitterze wymowny wpis.
Donald Tusk wziął udział w "Marszu dla Izy", który odbył się 6 listopada w Warszawie
Celem manifestacji było okazanie wsparcia dla rodziny zmarłej 30-latki z Pszczyny, ale też wyrażenie sprzeciwu wobec prawa aborcyjnego
Lider PO podsumował swój udział w manifestacji jednym zdjęciem
Tragiczna śmierć 30-letniej Izabeli wywołała falę oburzenia i protestów. W sobotę w całej Polsce zorganizowano marsze pod hasłem "Ani jednej więcej" upamiętniające ciężarną kobietę, która pod koniec października zmarła w szpitalu w Pszczynie.
W manifestacji w Warszawie wzięło udział wielu polityków opozycji. Na stołeczne ulice wyszli m.in. Rafał Trzaskowski, Szymon Hołownia i Donald Tusk. Manifestacja w stolicy zakończyła się około godziny 18. Niedługo po tym lider Platformy Obywatelskiej opublikował na Twitterze wpis. Do podsumowania marszu wystarczyło politykowi jedno zdjęcie.
Były premier znajduje się na udostępnionej fotografii w tłumie protestujących. Na pierwszym planie znalazło się zdjęcie tragicznie zmarłej 30-latki z Pszczyny z podpisem: "Jej serce też ciągle biło. #AniJednejWięcej".
Przypomnijmy, że dzień przed manifestacją lider PO zapowiadał, że pojawi się na marszu "nie jako polityk, nie jako szef partii opozycyjnej, tylko człowiek, jako mąż, ojciec, dziadek". Na marszu pojawiła się również córka byłego premiera Kasia Tusk, która zadeklarowała na Instagramie, że pomimo odczuwanej bezsilności ponownie będzie demonstrować swój sprzeciw.
Śmierć 30-letniej Izabeli z Pszczyny
O tragedii 30-letniej Izabeli poinformowała w ubiegłym tygodniu mec. Jolanta Budzowska. Ciężarna kobieta w połowie września trafiła do szpitala w Pszczynie z tak zwanym bezwodziem w 22. tygodniu ciąży. Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w toku hospitalizacji płód obumarł. Po niespełna 24 godz. pobytu w szpitalu zmarła także pacjentka.
Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny. 30-latka pozostawiła męża i córkę. Rodzina zmarłej stoi na stanowisku, że lekarze zbyt długo zwlekali z zakończeniem ciąży i przyjęli postawę wyczekującą ze względu na wyrok Trybunału Konstytucyjnego zakazujący aborcji z przyczyn embriopatologicznych.
Sprawę bada obecnie prokuratura. Kontrolę w placówce rozpoczął też Departament Kontroli Narodowego Funduszu Zdrowia. 5 listopada szpital w Pszczynie zawiesił realizację kontraktów dwóch lekarzy, którzy pełnili dyżur w czasie pobytu pacjentki w szpitalu.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut