Kolega przegrał pieniądze na meczu Realu Madryt z Borussią. Pisząc ten tekst dowiedziałem się, że popełnił błąd, bo meczów medialnych się nie gra. Jak zarabiać na zakładach bukmacherskich? To pytanie zadaje sobie pewnie wielu. A pieniądze zarabiają, ci którzy znają na nie odpowiedź. Jedni grają systemem, niezbyt skomplikowanym matematycznie. Inni zdają się na swoją wiedzę i informacje z wewnątrz drużyny. Są wreszcie tacy, którzy próbują wygrać z bukmacherem o ułamki sekundy.
Paweł Machitko, redaktor naczelny piłkarskiego serwisu transfery.info, z bukmacherką ma do czynienia na co dzień. Pytam go, czy można się z tego zajęcia utrzymać. - Oczywiście, że można. Ale tak naprawdę na stosunkowo wysokim poziomie żyje z tego dosyć wąska grupa. Pozostałym się tylko wydaje, że mogą się z tego utrzymać. Jest wreszcie wielu, którzy tego typu grę traktują wyłącznie jako rozrywkę - mówi w rozmowie z naTemat.
Dużo studentów, stawiają głównie na piłkę
Na zachodzie Europy większość ludzi traktuje zakłady jako rozrywkę. Typują wynik meczu, by umilić sobie czas. W Polsce jak dotąd dominowało nastawienie "gram, żeby wygrać". Ale i to się zmienia. - Stajemy się jako naród coraz bogatsi i dzisiaj stosunek graczy poważnych do przygodnych wynosi mniej więcej 50:50 - mówi mi człowiek odpowiedzialny za PR w Betssonie, który jest w piątce największych graczy na rynku. Od kilku lat dominują dwie marki - Bwin i Bet-at-home.
Ktoś może pomyśleć, że w zakładami zajmują się głównie ludzie bogaci, mający za co postawić. Nic bardziej mylnego. - Nasi użytkownicy to raczej mężczyźni, głównie w grupie wiekowej 18-45 lat. Duże grupę stanowią studenci, do tego dochodzą jeszcze pracownicy firm. Nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że głównie obstawia się mecze piłkarskiej. W drugiej kolejności tenis, potem siatkówka, koszykówka i boks - tłumaczy pracownik Betssona. Listę legalnych bukmacherów w Polsce można sprawdzić np. na stronie Meczyki.pl.
Unikaj meczów medialnych
Kontaktuję się z człowiekiem, który bukmacherkę zna od podszewki. Oczywiście nie poda nazwiska. - Każdy bukmacher może odmówić przyjęcia zakładu albo nawet już po meczu uznać go za nieważny, a ja chcę jeszcze pograć - śmieje się. Zadaję mu najprostsze pytanie. O to, jak grać, by wygrać. Czy ma jakiś system. - Dobrze, nazwijmy to systemem. Na początku musisz ustalić sobie budżet i przemyśleć jednostki. Jednostką może być 50 groszy, 1 zł lub 10 zł. To wstęp. Kolejna zasada brzmi - graj pojedyncze mecze o kursach powyżej 1,7. Ważne jest, żeby unikać meczów medialnych, bo tam panują największe przekłamania kursowe. Wiele osób stawia wtedy na faworyta, a wiadomo, jak działa rynek. Kurs 1,20 jest na przykład totalnie śmieszny, zbity do poziomu nieopłacalnego, a ludzie, którzy nie rozumieją bukmacherki uważają go za normalny. Bzdura. Z doświadczenia wiem, że jeśli w jakimś meczu kursy rozkładają się np 2,0 - 2,7, to faworyt jest mniej więcej tak samo pewny, jak przy rozkładzie 1,2-3,8 - opisuje mój rozmówca zdradzając przy okazji część swojej tajemnicy sukcesu.
Przekonuje, że jeśli ktoś lubi matematykę i nie chodził na wagary, to jest w stanie dość szybko opracować system, na którym nie wyjdzie na minus w skali miesiąca. Bo tak naprawdę, jak na bukmacherkę spojrzy się szerzej, to grasz liczbami i stawiasz na liczby. - Ktoś może powiedzieć, że niewychodzenie na minus kojarzy mu się z wychodzeniem na zero. A to nie musi tak być, bo każdy nawet najmniejszy plus mnoży się przez liczbę kont, na których grasz. I uwierz mi, to się mnoży dość szybko - mówi mój rozmówca.
Sam, jak już przyznał, działa na różnych serwisach. Stawia na jeden mecz. Gdy trafi wynik, jest na plusie i albo gra dalej albo czeka na kolejny dzień. Jak jest minus, skupia się na tym, by go jak najszybciej odrobić. - Odrabianie to najprostsza sprawa na świecie, gdy grasz moim systemem. Nie znam nikogo, kto, siedząc w tym tak ja, zanotowałby dziesięć nietrafionych spotkań z rzędu. Wystarczy przecież po porażce postawić kolejny mecz za wyższą kwotę. Zasada jest prosta. Jak wejdzie, to odrobiłeś straty z nawiązką. I tak do skutku. Wczoraj na przykład musiałem tak wskoczyć na czwarty poziom, bo trzy mecze nie weszły - dodaje.
Stawiasz i wiesz, że wygrałeś
Przejrzałem kilka serwisów o zakładach. Na jednym z nich znalazłem tekst, w którym autor pisze, w jaki sposób zarabiać. I tam taki przykład: jest mecz piłkarski, początek drugiej połowy, jedna drużyna prowadzi 1:0. Jeden bukmacher płaci 2,4 za to, że wynik i ulegnie już zmianie. U drugiego jest kurs 2,1 na to, że jeszcze padnie co najmniej jeden gol. Sytuacja wymarzona, bo jeśli postawisz taką samą sumę na każde z tych zdarzeń, to i tak wychodzisz na plus. Załóżmy, że wpłacasz dwa razy po 100 zł. W gorszym razie wyciągniesz 210, w lepszym - 240.
- To, o czym mówisz, to tak zwany surebet. Pewny zarobek, taki trochę jak lokata w banku. Ale dziwi mnie trochę przypadek, który opisujesz. Po pierwsze znalezienie takiego zdarzenia wymaga ogromnego wysiłku. Po drugie - bardzo wysokie te kursy. Z własnego doświadczenia wiem, że jak po po obu stronach masz po 2,1, to i tak jest to bardzo dużo - tłumaczy Machitko.
Mówi się, że bukmacher generalnie wie lepiej. I że najszybciej reaguje na wydarzenia. Na rynku pracują przecież headhunterzy, którzy obserwują poszczególnych graczy i zdarza się, że najlepszych spośród nich czynią analitykami. Człowiek z Betssona: - Był taki okres, kiedy potrzebowaliśmy pracowników. Niektórych braliśmy spośród ludzi udzielających się na fachowych forach. Analityk musi łączyć w sobie dwa elementy. Z jednej strony być trochę jak analityk giełdowy, znający się na matematyce i potrafiący ocenić ryzyko. Z drugiej musi rzecz jasna znać się na sporcie. Jedno bez drugiego nie przejdzie.
Fragment tekstu ze strony nabiznes.pl:
Czy takie obstawianie to hazard? Z racji, że istnieje szansa zarówno wygrania jak i przegrania (pieniędzy) odpowiedź brzmi: tak, to jest hazard. Jednakże szanse wygranej są zwykle dużo większe niż w innych dziedzinach hazardu, nie wspominając nawet o totolotku.
Wyścig na korcie
Ciekawym przykładem jest tenis. Bukmacherzy są oczywiście o ułamek sekundy przed przekazem telewizyjnym. Ale ich problem polega na tym, że na kortach znajdują się ludzie, którzy mogą reagować przed nimi. Siedzą sobie, oglądają mecz i zaraz po zakończonej wymianie wybierają zakład. Bo kurs nie zdążył się jeszcze zmienić. - Jakiś czas temu było o tym głośno. To dotyczy głównie mniejszych turniejów. Wiesz czemu taka sytuacja ma miejsce akurat w tenisie? Bo tam jest cały szereg mniejszych zakładów. Kto wygra gema, a nawet kto zdobędzie najbliższy punkt - mówi Machitko.
Ponownie anonimowy rozmówca ze świata bukmacherki: - Nie znam ludzi, którzy zarabiają, będąc na meczu tenisowym. Ale mam kumpla, który gra na różnicach kursowych, właśnie w tenisie. I spokojnie jest w stanie tylko z tego żyć.
To może konkretny przykład osoby regularnie zarabiającej na bukmacherce? Marek (imię zmienione na jego prośbę) jest miłośnikiem piłki latynoamerykańskiej. I właśnie na niej zarabia. Przed postawieniem pieniędzy w zakładzie uważnie czyta tamtejszą prasę. - Zwracam szczególnie uwagę na składy, bo często zdarza się, że trenerzy, czy to z przypadku, czy też nie, wystawiają swoich piłkarzy na zupełnie innych pozycjach. Albo stawiają na młodzież. Może to oznaczać, że drużyna będzie chciała przegrać ten mecz lub po prostu będzie grać z dużo mniejszym zaangażowaniem - opowiada mi Marek.
Kibice dużo wiedzą, warto śledzić fora
Dodaje, że w Ameryce Południowej bardzo przydatne są też fora kibicowskie. - Tam jest zupełnie inny sposób dopingowania, a fani to ludzie, którzy bardzo wiele wiedzą o swoim klubie. Dużo więcej niż na przykład w Polsce kibice Lecha. Podam ci przykład. Kibice Boca Juniors, jeśli zapiszą się do specjalnej grupy, mają 90% zniżki na bilet, a do tego regularnie podróżują ze swoją drużyną na mecze. Łatwo im zdobyć pewne informacje, które czasami upubliczniają właśnie na forach - tłumaczy. Sam obstawia różne zdarzenia. Nie tylko typuje zwycięzcę, potrafi też postawić na liczbę strzelonych bramek, albo na wynik do przerwy.
Tomasz Malicki opowiada o bukmacherce:
Wspomniana wiedza to kolejna metoda, dzięki której można uprzedzić bukmachera. - W Ameryce Południowej mecze są co 2-3 dni, gra się w lidze, w pucharach. I rzeczywiście tam bardzo często się zdarza, że jakiś zespół w takim krajowym pucharze wystawia rezerwy - mówi Machitko, by po chwili przejść do szerszego zjawiska: - Ale generalnie tak jest na całym świecie. W takiej Europie też wypływają informacje, że jakąś drużynę zdziesiątkowała choroba. Albo na przykład godzinę przed meczem okazuje się, że w jednym zespole zabraknie trzech kluczowych piłkarzy.
3500 na miesiąc? Są ludzie, którzy mają więcej
W internecie napotkać można ogłoszenia, coś w stylu: "wiem o pewnym ustawionym meczu, można zarobić, kurs jest wysoki. Zgłoś się do mnie, a ja pomogę ci wygrać". Oczywiście trzeba też takiemu pomocnikowi zapłacić. Takie informacje często trafiają też jako spam na skrzynki mailowe. Machitko: - Próbowałem kiedyś paru gości zweryfikować. Z mojego doświadczenia wynika, że to oszuści. Nie wiem, czy wszyscy, ale większość na pewno. Oczywiście są w bukmacherce ludzie, którzy wiedzą co w trawie piszczy, ale oni raczej na taki układ nie idą. To kasta, mało liczna kasta.
Pytam Marka, ile na swoim zajęciu zarabia. - Wychodzę z założenia, że aby zarobić, trzeba zainwestować. Nie obracam wielkimi pieniędzmi. A ile wyciągam? Przy grze takiej jak moja minimalnie jest to 1000 złotych na miesiąc. Ale powtarzam - to jest minimum. Jednego miesiąca udało mi się zarobić 3500 złotych. Ale to nie jest tak wiele. Są ludzie, którzy grają więcej i wyciągają dużo, dużo więcej ode mnie.