Trudno wytłumaczyć słowa, które miały paść z ust Jarosława Kaczyńskiego na posiedzeniu klubu PiS. Wicepremier ds. bezpieczeństwa podobno ostrzegał przed "IV Rzeszą". – PiS działa na zasadach dworskich. A dwór ma to do siebie, że największą brednię jest w stanie usprawiedliwić – mówi naTemat senator KO Bogdan Klich.
Jarosław Kaczyński na posiedzeniu klubu PiS miał ostrzegać, że Niemcy chcą budowy IV Rzeszy. Prezes PiS podobno zapowiedział, że Polska nie może na to pozwolić
Senator KO Bogdan Klich w rozmowie z naTemat ocenia, że Kaczyński "oddalił się od rzeczywistości", a swoje słowa kierował do elektoratu PiS, który pamięta jeszcze II wojnę światową
Prof. Rafał Chwedoruk zauważa, że słowa Kaczyńskiego o "IV Rzeszy" to duży polityczny błąd
Kiedy PiS ma gigantyczny problem wizerunkowy przez aferę z wiceministrem Łukaszem Mejzą, kłopotów dołożył jeszcze sam Jarosław Kaczyński. Chodzi o informacje ujawnione po nadzwyczajnym posiedzeniu klubu PiS, gdzie miały paść zdumiewające słowa z ust prezesa partii.
– Niemcy wyłożyły karty na stół i chcą budowy IV Rzeszy. My na to nie pozwolimy – miał powiedzieć Kaczyński, o czym informował dziennikarz Wojciech Szacki. Wicepremier podobno dostał nawet za to owacje. Żart? Autentyczność wypowiedzi miał potwierdzić Szackiemu jeden z polityków PiS. A później podobną wersję przekazał Patryk Michalski z Wirtualnej Polski.
Kiedy te słowa trafiły do sieci, zaczęła się polityczna burza. – Prezes Kaczyński coraz bardziej oddala się od rzeczywistości. Zamyka się w swoim świecie fantazji i coraz mniej ma wspólnego z tym, co dookoła nas otacza – mówi naTemat senator KO Bogdan Klich, który wcześniej zareagował w tej sprawie na Twitterze.
Były szef MON nie ma wątpliwości, że PiS podporządkowuje politykę zagraniczną polityce wewnętrznej. – Prezes Kaczyński kierował swoje słowa do elektoratu PiS, który pamięta jeszcze II wojnę światową. On zdaje się jednak nie zauważać gigantycznego przełomu, jaki dokonał się w relacjach polsko-niemieckich, m.in. za sprawą listu polskich biskupów do biskupów niemieckich w 1965 r. oraz działań wszystkich rządów po odzyskaniu przez nas niepodległości – wylicza.
Słowa Kaczyńskiego to wyciek z kuluarów – w tej chwili już mało istotne, czy w jakiś sposób kontrolowany. Groźby wybrzmiały, a w podobnym tonie wypowiadał się już Antoni Macierewicz. – Bardzo jasno została zadekretowana wola utworzenia "IV Rzeszy". Wprost i bezczelnie. Unia Europejska ma się stać państwem niemieckim – stwierdził w Telewizji Republika.
Te wypowiedzi dotarły już za Odrę. "Frankfurter Allgemeine Zeitung” napisał o zaostrzającym się tonie polskich władz wobec Niemiec. – W gorszej sytuacji Polska nie była nigdy od 1989 roku. Polska z kraju, który był szanowany i dawany jako przykład, za sprawą PiS stoczyła się na margines wspólnoty europejskiej i atlantyckiej. Te słowa, które miały paść z ust szefa partii rządzącej, jeszcze bardziej oddalają nas od tych wspólnot. To niebezpieczne dla roli, którą Polska powinna odgrywać w regionie – zauważa senator Klich.
Słowa o "IV Rzeszy" i relacje polsko-niemieckie
– Jeśli ktoś świadomie doprowadził do tego, że te słowa wyszły na zewnątrz, to jest duży polityczny błąd. A jeśli wyszły niechcący, to świadczy o tym, że profesjonalizacja tej partii nie zaszła tak daleko, jak mogłoby się wydawać zarówno największym entuzjastom, jak i przeciwnikom PiS – ocenia dla naTemat Rafał Chwedoruk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i wykładowca Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych tej uczelni.
Wypowiedź o "IV Rzeszy" zbiegła się w czasie z politycznym przełomem w Niemczech, kiedy Angela Merkel oddaje władzę. A nieraz mówiło się już, że w stosunku do Polski była ona wyjątkowo wyrozumiała.
Senator Klich podkreśla z kolei, że współpraca z Niemcami jest przede wszystkim korzystna dla Polski, i była motorem do naszego członkostwa w NATO i UE. – Podważając historię ostatnich dekad, prezes Kaczyński bierze na swoje barki gigantyczną odpowiedzialność, ponieważ odtwarza historyczny konflikt z naszym sojusznikiem w sytuacji, kiedy zagrożenie nadciąga ze wschodu. To osłabia bezpieczeństwo Polski w coraz bardziej niebezpiecznym otoczeniu międzynarodowym, za sprawą wrogich działań Putina i Łukaszenki – wyjaśnia.
Na sugestie polityków PiS o budowaniu "IV Rzeszy" trzeba spojrzeć szerzej, bo to problem głównie dla polskiej dyplomacji. Przecież z tych słów prędzej czy później trzeba będzie się wytłumaczyć, kiedy tylko dojdzie do oficjalnych spotkań na szczycie.
– Trudno powiedzieć, co się zyskuje w wyniku użycia takich słów. Łatwiej powiedzieć, co się traci. W stosunkach międzynarodowych ważenie słów jest niezwykle istotne. Polska w XXI wieku ma z tym problem, bo nie tylko za rządów PiS, ministrami spraw zagranicznych nieraz zostawali politycy o bardzo gorących głowach i wybujałych politycznych temperamentach – wskazuje prof. Chwedoruk.
Przy okazji straszenia "IV Rzeszą" po raz kolejny wyszło, że w obozie rządzącym nie ma nikogo, kto mógłby wcisnąć hamulec. Dać do zrozumienia liderowi, że właśnie posuwa się o krok za daleko. – Gdyby tam pojawiły się osoby, które mówiłyby prezesowi Kaczyńskiemu "stop", tej partii już by nie było. Jeśli ktoś może suflować, to równie dobrze sam mógłby zostać liderem – dodaje prof. Chwedoruk.
Senator Klich tłumaczy to jeszcze prościej i mówi: PiS działa na zasadach dworskich. – A dwór ma to do siebie, że największą brednię jest w stanie usprawiedliwić. Mam nadzieję, że te majaki prezesa Kaczyńskiego skończą się zaraz po utracie władzy przez PiS, kiedy Polska wróci do normalności. A przez normalność rozumiem odbudowę demokracji i niezależności sądownictwa, ale też powrót do korzeni, które są na Zachodzie. Prezes Kaczyński próbuje nas tych korzeni pozbawić – podkreśla polityk.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut
Za wschodnią flanką jest coraz bardziej niestabilnie, mamy coraz większe ryzyko kolejnego aktu inwazji Rosji na Ukrainę. Polska przez retorykę prezesa Kaczyńskiego traci wpływ na politykę UE i osłabia swoje znaczenie w NATO, zamiast obie instytucje wzmacniać.
Prof. Rafał Chwedoruk
Zysków większych nie widać, natomiast straty polityczne temu z całą pewnością będą towarzyszyć, przynajmniej krótkoterminowo. Oczywiście wiemy o tych słowach pośrednio, a mógł wypowiedzi towarzyszyć nieznany nam jeszcze kontekst dyskusji.
Na węższej płaszczyźnie to próba konsolidacji własnego zaplecza politycznego, bowiem nowy rząd w Niemczech będzie bardziej asertywny wobec rządu w Polsce. Angela Merkel mogła pozwolić sobie na niuansowanie, bardziej długofalową politykę.
Prof. Rafał Chwedoruk
Wielu wyborców konserwatywnych oczekuje słów pisanych wielką literą. Wiadomo, jaki ładunek emocjonalny ma słowo "Rzesza", jeszcze z dodanym do niego numerem. To musi wywoływać emocje w Polsce.
Problem prawicy polega na tym, że w wielu kwestiach może mieć zastrzeżenia do niemieckiej polityki, ale w polskim, silnie prozachodnim społeczeństwie nie działa żadna inna koncepcja geopolityczna, która przekonywałaby do funkcjonowania poza układem, w którym Polska znalazła się po 1989 r.