
Trudno wytłumaczyć słowa, które miały paść z ust Jarosława Kaczyńskiego na posiedzeniu klubu PiS. Wicepremier ds. bezpieczeństwa podobno ostrzegał przed "IV Rzeszą". – PiS działa na zasadach dworskich. A dwór ma to do siebie, że największą brednię jest w stanie usprawiedliwić – mówi naTemat senator KO Bogdan Klich.
Kiedy PiS ma gigantyczny problem wizerunkowy przez aferę z wiceministrem Łukaszem Mejzą, kłopotów dołożył jeszcze sam Jarosław Kaczyński. Chodzi o informacje ujawnione po nadzwyczajnym posiedzeniu klubu PiS, gdzie miały paść zdumiewające słowa z ust prezesa partii.
Za wschodnią flanką jest coraz bardziej niestabilnie, mamy coraz większe ryzyko kolejnego aktu inwazji Rosji na Ukrainę. Polska przez retorykę prezesa Kaczyńskiego traci wpływ na politykę UE i osłabia swoje znaczenie w NATO, zamiast obie instytucje wzmacniać.
Słowa o "IV Rzeszy" i relacje polsko-niemieckie
– Jeśli ktoś świadomie doprowadził do tego, że te słowa wyszły na zewnątrz, to jest duży polityczny błąd. A jeśli wyszły niechcący, to świadczy o tym, że profesjonalizacja tej partii nie zaszła tak daleko, jak mogłoby się wydawać zarówno największym entuzjastom, jak i przeciwnikom PiS – ocenia dla naTemat Rafał Chwedoruk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i wykładowca Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych tej uczelni.Zysków większych nie widać, natomiast straty polityczne temu z całą pewnością będą towarzyszyć, przynajmniej krótkoterminowo. Oczywiście wiemy o tych słowach pośrednio, a mógł wypowiedzi towarzyszyć nieznany nam jeszcze kontekst dyskusji.
Na węższej płaszczyźnie to próba konsolidacji własnego zaplecza politycznego, bowiem nowy rząd w Niemczech będzie bardziej asertywny wobec rządu w Polsce. Angela Merkel mogła pozwolić sobie na niuansowanie, bardziej długofalową politykę.
Wielu wyborców konserwatywnych oczekuje słów pisanych wielką literą. Wiadomo, jaki ładunek emocjonalny ma słowo "Rzesza", jeszcze z dodanym do niego numerem. To musi wywoływać emocje w Polsce.
Problem prawicy polega na tym, że w wielu kwestiach może mieć zastrzeżenia do niemieckiej polityki, ale w polskim, silnie prozachodnim społeczeństwie nie działa żadna inna koncepcja geopolityczna, która przekonywałaby do funkcjonowania poza układem, w którym Polska znalazła się po 1989 r.
