Bronisław Wildstein, publicysta
Bronisław Wildstein, publicysta fot. Alina Gajdamowicz / Agencja Gazeta

Bronisław Wildstein nie poszedł na Marsz Niepodległości. Jak przyznał w rozmowie z "Newsweekiem", zniechęciła go obecność członków Obozu Narodowo-Radykalnego. "To przekracza moje prywatne granice tolerancji" – powiedział.

REKLAMA
Bronisław Wildstein 11 listopada spędził w Puszczy Białej niedaleko Warszawy. Na Marsz Niepodległości, mimo że brały w nim udział także środowiska konserwatywne, z którymi jest związany, postanowił się nie wybierać. "Obecność ONR na marszu powoduje, że to przekracza moje prywatne granice tolerancji" – przyznał w rozmowie z Marcinem Mellerem w "Newsweeku".
Publicysta zauważył jednak, że choć zdarzają się nieprzyjemne incydenty, antysemityzm w Polsce nie jest tak silny jak w niektórych krajach. Świadczy o tym na przykład, że żadne ugrupowanie nie zrobiło politycznej kariery na antysemickich hasłach.
Marcin Meller pytał Bronisława Wildsteina także o jego reakcję na publikację o trotylu na wraku tupolewa w "Rzeczpospolitej". Publicysta napisał emocjonalny felieton, w którym wezwał Polaków do organizowania demonstracji. "Manifestacja jest wszędzie – oczywiście poza III RP – wyrazem poglądów obywateli państw demokratycznych" – zaznaczył. W rozmowie z "Newsweekiem" odwołał jednak swoje wezwanie z felietonu. "Okazało się, że wnioski z tego artykułu były nieco na wyrost, sformułowane zbyt radykalnie. A więc w oparciu o to tego typu apel jest nieuzasadniony. Jeszcze" – powiedział publicysta i dodał, że jego zdaniem w Polsce nie ma dyktatury.
Cały wywiad w nowym numerze "Newsweeka"