Przeciwnicy szczepień na koronawirusa nie zmieniają zdania, nawet jeśli trafią chorzy do szpitala. – Antyszczepionkowcy nie pozwalają nam się leczyć – mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" prof. Waldemar Goździk z wrocławskiego szpitala klinicznego. – To nieraz przybiera kuriozalne formy. Jedna z pacjentek nie pozwoliła nam użyć termometru elektronicznego, bo naświetla szyszynkę – dodaje.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Napisz do mnie:
natalia.kaminska@natemat.pl
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", w USK we Wrocławiu prof. Goździk ma pod opieką obecnie 18 pacjentów zakażonych koronawirusem, z czego 17 to osoby niezaszczepione. Szpital nie ma jednak łatwo, bo pacjenci nie dają się za bardzo leczyć.
– Antyszczepionkowcy są bardzo agresywni, zwłaszcza ich rodziny. Nie wierzą, że ich bliscy chorują na COVID-19 i kategorycznie chcą wejść na oddział, by się z nimi widzieć – opowiada dziennikowi prof. Waldemar Goździk, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Antyszczepionkowcy boją się nawet termometru
– Oni nie zdają sobie sprawy, że leczymy ich kosztem pozostałych chorych. Są na oddziale na własne życzenie, choć szczepiąc się, mogli tego uniknąć. To głównie osoby młode i silne. Ich leczenie jest długotrwałe – dodaje lekarz.
Podczas ich leczenia dochodzi często do wręcz absurdalnych sytuacji. – To nieraz przybiera kuriozalne formy. Jedna z pacjentek nie pozwoliła nam użyć termometru elektronicznego, którym mierzy się temperaturę na odległość, bo naświetla szyszynkę. Skąd ona to w ogóle wzięła? Kto jej takich bzdur naopowiadał? – zastanawia się lekarz.
Podkreśla jednak, że ci chorzy doświadczają jednak ciężkiego przebiegu COVID-19. – Są w tak złym stanie, że nawet nie mogą zdjąć maski z tlenem, by się napić, bo już się duszą. Nie ma mowy o wyjściu do toalety czy umyciu zębów. Brak higieny skutkuje kolejnymi nadkażeniami – mówi "Wyborczej" profesor.
Lekarz: wierzą w fake newsy, że respirator zabija
To jednak jeszcze nie koniec. Tacy chorzy, choć mogliby być leczeni pod respiratorami, jednak nie zgadzają się na to. – Wierzą w fake newsy, że respirator zabija i często jest już za późno, by im pomóc. Odmawiają zgody na intubację. Gdy ich stan się pogarsza do tego stopnia, że są półprzytomni, znów ich pytamy. Dopiero wtedy pozwalają, ale nie wiemy, czy to świadoma decyzja, której wymagają procedury – wyjaśnia lekarz.
Jak dodaje, nieraz kończy się zatrzymaniem akcji serca. Wtedy nie trzeba o nic pytać, a trzeba już tylko działać.
Dodajmy, że lekarze i resort zdrowia nieustannie podkreślają, iż wysoki odsetek zgonów utrzymuje się, gdyż umierają ci, którzy nie chcą się szczepić przeciw COVID-19. Przypomniał dziś o tym mm.in. wiceszef MZ Waldemar Kraska, przekazując dane o zgonach na COVID-19 z ostatniej doby.
– 616 osób przegrało walkę z COVID-19. Prawie 75 proc. to osoby niezaszczepione – podkreślił Kraska. Wśród zaszczepionych, którym nie udało się pokonać koronawirusa, są osoby, które miały choroby współistniejące. Jeśli chodzi o nowe zakażenie, to ostatniej doby odnotowano ich 17 156.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut