Na zaanektowanym przez Rosję Krymie rozpoczęły się manewry wojsk desantowych. Informuje o tym radio Echo Moskwy. Według rozgłośni plan kilkudniowych ćwiczeń zakłada również wykorzystanie poligonów w okolicach Noworosyjska nad Morzem Czarnym.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Napisz do mnie:
natalia.kaminska@natemat.pl
Przypomnijmy, że wszystko wskazuje na to, że Rosja szykuje się do inwazji na Ukrainę i gromadzi swoje wojska przy granicy. W zamian za rezygnację z tych planów postawiła Zachodowi szereg warunków dotyczących tzw. gwarancji bezpieczeństwa. 17 grudnia MSZ Rosji opublikowało je w ramach projektu traktatu z USA. Reakcja na Zachodzie była błyskawiczna. – Rosja nie ma prawa rozkazywać partnerom NATO – oświadczyła minister obrony Niemiec.
Sytuacja na granicy Rosji i Ukrainy pogarsza się
Wydaje się jednak, że Rosja nic nie robi sobie z tych oświadczeń, bo właśnie zaczynają się rosyjskie manewry na Krymie. Na zaanektowanym przez Rosję Krymie rozpoczęły się manewry wojsk desantowych. Informuje o tym radio Echo Moskwy. Stacja pisze, że ćwiczenia potrwają kilka dni.
"Ponad 1200 żołnierzy i 250 pojazdów rozpocznie w czwartek ćwiczenia na poligon Opuk, a dzień później (piątek) pojawią się pod Noworosyjskiem na poligonie Rajewskim" – podało radio.
W planach manewrów spadochroniarze zostaną przerzuceni na zajęty teren. Będą musieli zablokować teren i zapewnić szybką ofensywę głównych sił. Operacji towarzyszyć będą ćwiczenia strzeleckie o różnym zasięgu z udziałem artylerii, wojsk obrony radiologicznej, chemicznej i biologicznej oraz obrony powietrznej. "Szczególną uwagę zwraca się na przeciwdziałanie bezzałogowym statkom powietrznym" – przekazało Echo Moskwy.
Putin oskarża Zachód o eskalację sytuacji
Dodajmy, że we wtorek 21 grudnia prezydent Rosji oskarżył Zachód o eskalację sytuacji w Europie i zapowiedział, że Rosja "adekwatnie" odpowie na jego agresję. Słowa padły podczas spotkania kierownictwa rosyjskiego ministerstwa obrony i odbiły się szerokim echem w świecie.
Na sytuację pomiędzy Rosją a Ukrainą z niepokojem patrzą eksperci. Prof. Roman Kuźniar, doradca ds. międzynarodowych byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Akademii Dyplomatycznej MSZ, mówił dzień wcześniej w rozmowie z naTemat, że coś się może zdarzyć, tylko nie wiadomo co.
– Rosjanie wysoko licytują. Jak się tak wysoko licytuje, trudno się wycofać bez utraty twarzy. Obawiam się, że Rosjanie mogą zrobić coś nawet dla demonstracji, że tak tanio skóry nie sprzedają – powiedział.
Dodajmy, że w połowie grudnia ambasador Ukrainy w Wielkiej Brytanii, Wadym Prystajko, ostrzegał, że Rosja chce, aby Ukraina przestała istnieć. – On chce jednego: żeby Ukraina przestała istnieć. Nie można mu tego dać – podkreślał polityk.
Problem dla Ukrainy pozostaje także nadal niezrealizowane członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim. Prystajko wyraził także obawę, że NATO uzna, że nie warto walczyć z Putinem, a Ukraina utraci szansą na przystąpienie do Sojuszu. – Nikt nie wie, co tak naprawdę siedzi w jego głowie, czy ma jakiś świetny pomysł na pozostawienie spuścizny po sobie – tłumaczył swoje obawy ambasador w rozmowie z brytyjskim Newsweekiem.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut