– Łatwiej powiedzieć: "Jestem gejem" niż "Jestem Żydem" – wyznał wczoraj Maciej Stuhr. Aktor odniósł się do medialnego i nie zawsze przyjemnego szumu wokół swojej osoby, wynikającego z jego ostatniej roli, którą zagrał w "Pokłosiu". A skrajnych opinii wokół "Pokłosia" jest niemało. Jednak antysemityzm czy nietolerancja nie są naszym największym problemem.
Wszystko przez rolę Macieja Stuhra w "Pokłosiu" Władysława Pasikowskiego. Jako Polacy bez wątpienia lubimy filmy nawiązujące do naszej historii. Jednak, tak jak w przypadku nowego dzieła Pasikowskiego, niektórym może nie spodobać się zajmowanie się czarnymi kartami naszych dziejów.
"Prawdziwy Polak"
Maciejowi Stuhrowi, zależnie od środowisk, pogratulowano wspaniałej roli, lub odebrano zaszczytny tytuł "prawdziwego Polaka" i patrioty. Raczej nie znajdzie się dla niego miejsce na Marszach Niepodległości organizowanych przez ONR czy Młodzież Wszechpolską. Słowa aktora wywołały lawinę komentarzy. Nasz czytelnik, Jerzy, stwierdził, że "Pokłosie" jest "dnem", a scenariusz "napisany jest pod wymogi bajeczek dla małych Izraelczyków". Inna komentatorka, Martyna stwierdziła, że w jej przekonaniu nie chcemy mieć nic wspólnego z Żydami, co jest smutne.
Skoro nie jesteśmy antysemitami, zaczyna się zwiększać tolerancja, to czemu coming out jako gej jest łatwiejszy niż jako Żyd?
Kompleks i margines
– Na ten problem trzeba spojrzeć dwojako - rasistowski margines oraz kompleks historyczny – mówi dr Waldemar Urbanik, socjolog z Wyższej Szkoły Humanistycznej TWP w Szczecinie. Zaznacza, że z jednej strony mamy marginalne zachowania Polaków - antysemitów, czy mówiąc szerzej-rasistów. – Takie zjawisko, mniej lub bardziej nasilone, występuje w każdym społeczeństwie. To naturalne – mówi socjolog. Dodaje, że jest też druga strona medalu czyli nasz stosunek do historii.
– Każdy naród ma w swojej historii momenty, których się wstydzi. Większość państw europejskich do tej pory nie uporała się z tą spuścizną, w tym też Polacy – mówi dr Waldemar Urbanik. Zaznacza, że wokół tego kręci się cała ta afera z "Pokłosiem" i Maciejem Stuhrem, który nie jest już "prawdziwym Polakiem". – Nie wydaje mi się, by antysemityzm był w Polsce dużym problemem. – Stawianie tezy, że otwieramy się na odmienności, takie jak homoseksualizm, a wciąż nie możemy poradzić sobie z historycznym antysemityzmem jest błędne – komentuje socjolog.
Dr Waldemar Urbanik zaznacza, że kluczową sprawą nie jest nasza domniemana zaściankowość, lecz historyczny kompleks. – Niezależnie o jakich wydarzeniach z przeszłości mówimy, nie lubimy być krytykowani. Niechętnie rozliczamy się z historią – tłumaczy. Dodaje, że podczas wojny polsko-bolszewickiej żołnierzy Armii Czerwonej wziętych w niewolę przez polską stronę spotkał straszny los. Tłumaczy, że nie lubimy wracać do tej kwestii, co nie znaczy, że nienawidzimy Rosjan. – Mamy zindywidualizowany mit historyczny. Według niego Polacy zawsze byli poszkodowani, cierpiący. Lecz nie zawsze tak było. Nie potrafimy zaakceptować obrazu Polaka-kata, bo nie wpisuje się w nasz narodowy mit – mówi socjolog. Dodaje, że brak nam swoistego katharsis-oczyszczenia i rozliczenia z historią na wzór np. Niemców.
Baśnie i męczeństwo
Z socjologiem zdaje zgadzać się prof. Zbigniew Mikołejko, który w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" stwierdził, że lubimy żyć w świecie baśni.
Prof. Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce również przekonuje, że w naszym kraju antysemityzm nie jest palącym problemem, to raczej margines. – Nie spotykam się z takimi postawami. Patrzę na moich studentów. Część z nich będzie nauczycielami, będzie kształtować młode pokolenia. Widzę ich oddanie, tolerancję, wyrozumiałość. To napawa optymizmem – mówi. Dodaje, że stwierdzenie Macieja Stuhra jest bardzo ciekawym porównaniem. – Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, czy jest prawdziwe. W USA można powiedzieć zarówno, że jest się gejem, jak i Żydem bez strasznych konsekwencji. Podobnie w Niemczech w liberalnych środowiskach – tłumaczy. Zaznacza, że gorzej sprawa ma się kręgami ortodoksyjnymi, gdzie niedobrze być nie tylko Żydem czy Romem, ale też Polakiem.
Antysemityzm w Polsce
– W Izraelu łatwiej być Żydem, niż gejem – śmieje się profesor Weiss. – Choć tam również wszystko zależy od lokalizacji. Tel Awiw jest bardzo liberalnym miastem, z kolei Jerozolima to bardzo konserwatywne miejsce – wymienia polityk. Dodaje, że jego zdaniem bycie otwartym, zadeklarowanym antysemitą jest niczym innym jak hańbą. – Nie znam wielu takich Polaków, co mnie, jako polskiego Żyda bardzo cieszy – mówi profesor. Zaznacza, że mimo czarnych kart w naszej historii coś innego napawa optymizmem. – Mam wrażenie, że obserwujemy w Polsce oczyszczenie. Powstają pytania na temat tego, jak kiedyś się zachowaliśmy, dlaczego to zrobiliśmy. Pojawia się krytyka. Młodzi ludzie zaczynają czuć odpowiedzialność, nie kryminalną, bo przecież nie oni są winni zbrodniom przodków, lecz swego rodzaju poczucie winy historyczne, religijne, narodowe – mówi prof. Weiss.
Jeden model
Tomasz Szypuła, były prezes Kampanii Przeciw Homofobii i działacz środowiska LGBT tłumaczy, że nie wolno wszystkiego zwalać na karb naszej niechęci do czarnych kart historii Polski. Dodaje, że nie należy pomijać nietolerancyjności wielu Polaków. – W Polsce ciężko jest być innym, ciężko być nie-Polakiem, nie-białym, nie-katolikiem, nie-heteroseksualistą. Wychowywani jesteśmy w bardzo tradycyjny sposób – mówi. Dodaje, że widać to choćby w przypadku marszów niepodległości. – Najważniejsze to ojczyzna, rodzina, patriotyzm. Lecz przedstawia się tylko jeden model. Decydenci orzekają, jaki to ma być sposób wyrażania swojego patriotyzmu – tłumaczy Tomasz Szypuła. Dodaje, że najważniejsze, to odpowiedzieć sobie na pytanie: co znaczy być patriotą w kraju Unii Europejskiej?
Tomasz Szypuła zaznacza, że nie należy wartościować środowisk gejowskich i żydowskich w sposób, w jaki zrobił to Maciej Stuhr. – Są środowiska, w których antysemityzm i homofobia się pokrywają. Źle być zarówno Żydem, jak i homoseksualistą. Jest w nas ta niechęć do czegoś, co jest "inne" – mówi. Dodaje, że nie jest to jednak aż tak widoczne w środowiskach wielkomiejskich. Znacznie gorzej sprawy wyglądają w malej konserwatywnej społeczności. – Boimy się tego, czego nie znamy – kwituje Tomasz Szypuła.
Zadziwiające, jak jeden film dotknął czuły punkt "prawdziwych Polaków". Na rękę jest nam mit zawsze pokrzywdzonej Polski, co pociąga za sobą radykalne postawy. Jedno jest jednak pewne, z kompleksu historycznego szybko się nie wyleczymy.
Reklama.
Jerzy
Ten film to dno,totalnie nieprofesjonalnie zrobiony.Montaż i dźwięk to jakaś katastrofa,scenariusz napisany pod wymogi bajeczek dla małych Izraelczyków,gra aktorów przerysowana i denerwująca,dialogi śmieszne i sztuczne. CZYTAJ WIĘCEJ
Martyna
Pochylamy się z bólem nad losem Żydów w czasie II wojny światowej, ale faktycznie nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego. Szkoda, że żyjemy w czasach, gdy nazwa narodowości stała się w ustach wielu obelgą. CZYTAJ WIĘCEJ
Prof. Zbigniew Mikołejko
w wywiadzie dla "GW"
lubimy żyć w świecie baśni, dobrego myślenia o sobie, swojej fałszywej tożsamości. Dlatego znacznie bliżej nam do takich Litwinów, którzy stworzyli - zamiast swej rzeczywistej historii - najsilniejszą chyba w Europie narodową mitologię, a daleko do Anglików, którzy odczynili swoje dzieje. Anglicy bez problemów potrafią pisać np. o wielkiej flocie z czasów admirała Nelsona jako wielkich bohaterach, ale pokazują ich brutalność i cynizm. W tych opowieściach jest i głód, i przemoc, i głupota dowódców posyłających na śmierć żołnierzy. CZYTAJ WIĘCEJ