– Pewnie gdybyśmy zjedli tego dnia jeszcze jeden obiad, nie musiałbym jej zjadać – mówi do kamery rozparty wygodnie na kanapie Issei Sagawa. W jego głosie nie ma ani krzty emocji, gdy opowiada, jak kilka dekad temu poćwiartował i zjadł ciało 25-letniej koleżanki ze studiów. Później wydał bestseller w Japonii i zagrał wilka goniącego Czerwonego Kapturka w filmie pornograficznym. Przypadek kanibala celebryty zmusza do zadania sobie pytania: co się dzieje z naszym światem?
Issei Sagawa doczekał się dwóch niesławnych przezwisk: kanibala z Kobe i kanibala-celebryty. Przydomki te zyskał po głośnym incydencie w Paryżu z początku lat 80., gdy zabił koleżankę ze studiów, a następnie ją zjadł. Ciało próbował ukryć, jednak bez większych powodzeń.
Japończyk wiedział o tym, że jest kanibalem od najmłodszych lat. Już w wieku 23 lat próbował napaść Niemkę w Tokio i "zatopić w jej ciele" swoje zęby. Po przeprowadzce do Francji poznał holenderską studentkę, z którą się zaprzyjaźnił. To był początek końca życia dziewczyny.
Sagawa uniknął kary więzienia i do dziś żyje na wolności. W rozmowie m.in. z portalem Vice opowiedział o tym, dlaczego dokonał tak makabrycznego czynu. Po latach stał się w Japonii gwiazdą i występował w filmach pornograficznych. Czym się zajmuje dziś?
Tego dnia promienie słońca prażyły skórę, co dawało przedsmak zbliżającego się dużymi krokami lata. W Paryżu powoli robiło się upalnie i nieznośnie. Pogoda niechybnie zwiastowała również studentom, że niebawem przyjdzie pora rozliczeń na uczelni w Sorbonie. Issei Sagawa twierdził, że potrzebuje tłumaczeń wierszy na zajęcia z literaturoznawstwa. Jego koleżanka ze studiów zaoferowała mu pomoc. Nie miała wtedy pojęcia, że wchodzi do jaskini lwa.
Sagawa dokładnie wymierzył karabin i przez moment stał w ciszy, bacznie obserwując odwróconą do niego tyłem Renée Hartevelt, która właśnie recytowała wiersz do mikrofonu. Palec na spuście nie zawahał się. Dziewczyna runęła martwa na podłogę z dziurą po pocisku w szyi. Sagawa od zawsze marzył o tym momencie. Chciał spróbować, jak smakuje ludzkie ciało.
Urodzony morderca
Issei Sagawa urodził się o wiele, wiele za wcześnie. Po narodzinach potrafił spokojnie zmieścić się w otwartej dłoni ojca i choć od początku miewał problemy ze zdrowiem, z poważnymi przypadkami udało mu się zawczasu uporać. Nie rósł tak, jak jego rówieśnicy. Gdy jako nastolatek ustawiał się przy wzrostomierzu, czubek jego głowy sięgał linii 145 cm. I tak już zostało.
Problemy z odpornością i nietypowa, chuderlawa aparycja przyczyniły się do tego, że Issei z dnia na dzień coraz bardziej izolował się od ludzi. Pocieszenia szukał w książkach, w których zaczytywał się godzinami. Jego ulubioną baśnią była "Jaś i Małgosia".
Któregoś dnia podczas lekcji zobaczył udo kolegi i zapragnął wbić w nie swoje zęby. Powstrzymał się, w końcu taka myśl przyszła mu do głowy pierwszy raz.
Mając już za sobą okres dojrzewania, Issei zaczął maltretować własnego psa i dopuszczać się na nim czynów zoofilskich. Dopiero później jego uwagę przykuły kobiety - zwłaszcza te rasy kaukaskiej. Pożądał ich ciał, ale myśl o seksie od razu odeszła na dalszy plan. Liczyła się fascynacja mięsem, chęć skosztowania ludzkiej krwi.
Lata mijały. W końcu, jako student, Sagawa mógł wyprowadzić się z gniazda, które umościł dla niego ojciec, będący w tym czasie szefem japońskiego producenta urządzeń do uzdatniania wody Kurita Water Industries. Najpierw Issei dostał się na Wakō University w Tokio. Po opuszczeniu rodzinnego Kobe wdał się w pierwszy konflikt z prawem. Spacerując ulicami japońskiej stolicy, zauważył wysoką Niemkę. Spodobała mu się, dlatego zaczął ją śledzić. Szedł za nią aż do drzwi jej mieszkania. Kiedy kobieta zasnęła, włamał się do jej apartamentu, mając w głowie wizję zjedzenia kawałka mięsa z jej pośladka.
Niemka w samą porę zbudziła się ze snu. Widząc nad sobą czającego się niskiego mężczyznę, z całych sił powaliła go na ziemię i wezwała policję. Issei miał kłopoty. Po aresztowaniu usłyszał zarzut usiłowania gwałtu, ale zanim się obejrzał, jego ojciec zdążył już zapłacić zaatakowanej kobiecie odpowiednią kwotę i umorzyć sprawę. Wtedy po raz pierwszy pieniądze otworzyły mu drogę do ucieczki przed sprawiedliwością.
Po trzech latach od incydentu w Tokio 27-letni Sagawa wyprowadził się do Francji, gdzie zamierzał zrobić doktorat z literatury na słynnej paryskiej Sorbonie. Instynkt kanibala odzywał się w nim od dłuższego czasu, ale dopiero w Paryżu podjął decyzję, że musi za nim podążyć.
Walizka z ciałem
Renée Hartevelt miała zaledwie 25 lat, gdy Sagawa bezdusznie odebrał jej życie. Od kilku lat studiowała literaturę francuską na Sorbonie, ale dopiero w 1981 roku poznała kolegę z wydziału, któremu zaczęła z czasem dawać korki z języka niemieckiego. Dogadywali się i można powiedzieć, że żaden znak na niebie i Ziemi nie zwiastował tragedii, do której miało dojść.
Sagawa poprosił holenderską koleżankę o pomoc w przetłumaczeniu wierszy na jedno z zaliczeń. Ustawił nawet przy biurku specjalne radio z wbudowanym dyktafonem - odsłuchiwanie nagrań miało posłużyć mu potem do lepszego przyswojenia języka. W mieszkaniu przy ulicy Rue Erlanger 10 kanibal poprosił Renée, by usiadła przy sprzęcie i na głos zaczęła czytać poezję.
Gdy recytowała, Sagawa sięgnął po karabin o kalibrze 22 i go przeładował. Myślał o tym momencie, odkąd zamieszkał w Paryżu. Wcześniej zapraszał do siebie prostytutki, ale za każdym razem tchórzył. Nie tego dnia. – Pewnie gdybyśmy zjedli tego dnia jeszcze jeden obiad... – mówił w 2014 roku w rozmowie z Vice. – (...) nie musiałbym jej zjadać – dodał.
Japończyk, przytłoczony faktem, że pierwszy raz w życiu użył broni, zemdlał. Chwilę po odzyskaniu przytomności ujrzał ciało Renée, z którego uleciało ostatnie tchnienie. Kanibalistycznej żądzy nie udało się uciszyć. Sagawa odsłonił jeden z pośladków ofiary, a następnie bez większych szans starał się w niego wgryźć. Skóra stawiała jednak opór. Zanim wybrał się do sklepu po nóż rzeźniczy, dopuścił się aktu nekrofilii.
– Pierwszą rzeczą, którą uczyniłem, było przecięcie jej pośladka. Nieważne jak głęboko ciąłem, jedyną rzeczą, jaką widziałem, był tłuszcz pod skórą. Wyglądał jak kukurydza i trochę zajęło mi, zanim dostałem się do czerwonego mięsa. W momencie, w którym je zobaczyłem, oderwałem kawałek palcami i wsunąłem go do ust. To było dla mnie historyczne przeżycie – wyznał w autobiografii zatytułowanej "In The Fog".
Jak sam oznajmił, z początku myślał o tym, by zadzwonić po karetkę, jednak po minucie odepchnął od siebie tę myśl, twierdząc, że ta chwila śniła mu się przez ostatnie 32 lata. Przez dwa kolejne dni karmił się ciałem koleżanki ze studiów. Zjadł m.in. część jej ust, język, łydki i uda. Narządy pochował do lodówki, a głowę oddzielił od torsu i spakował z resztą zwłok do dwóch walizek.
Z tymi walizkami zabrał się taksówką do malowniczego parku Bois de Boulogne, w którym ludzie chętnie wypoczywali nad małym jeziorem. Jeszcze raz podkreślmy, że był wtedy czerwiec, czyli miesiąc idealny na piknik nieopodal wody.
Szukając zacisznego miejsca, aby porzucić szczątki, Sagawa natknął się na gapiów, którzy dostrzegli krew sączącą się z jego walizek. Zanim ktokolwiek wszczął alarm, Issei zniknął, zostawiając za sobą bagaż ze zwłokami.
Celebryta znikąd
Cztery dni - tyle wystarczyło, żeby służby zatrzymały Sagawę. Przez następne dwa lata mężczyzna oczekiwał we francuskim więzieniu na proces. Finalnie uznano go za niepoczytalnego i wymagającego natychmiastowego przewiezienia do zakładu psychiatrycznego. Na jak długo? "Bezterminowo" – brzmiała odpowiedzieć. Oczywiście prawnika opłacił japońskiemu mordercy jego ojciec. Co ciekawe, Sagawa bez zająknięcia się wyjawił sędziom, że chciał zjeść Renée.
Francuskie prawo nie pozwalało na to, aby osoby chore psychicznie stawały przed sądem, a taką właśnie diagnozę postawiono w końcu Sagawie. Pełnomocnik oskarżonego, Philippe Lemaire, miał wpływy w rządzie, a konkretnie w resorcie spraw wewnętrznych oraz ministerstwie zdrowia. Wykorzystując swoje kontakty, prawnik przekonał władzę, że państwo nie powinno płacić za leczenie jego klienta, ponieważ nie jest on obywatelem Francji.
W międzyczasie śmierć holenderskiej studentki budziła powszechne oburzenie w Paryżu, w Japonii zaś niemałą ekscytację. Wszystko za sprawą wywiadu, jakiego Sagawa udzielił rodzimej eseistce Inuhiko Yomoty. Publikacja relacji zbiegła się w czasie z deportowaniem kanibala do ojczyzny. Miał trafić tam do specjalistycznego zakładu, który zająłby się jego przypadłością. Miał trafić, ale nie trafił.
Zabójcę wpierw wysłano do tokijskiego szpitala Matsuzawa, gdzie lekarze ocenili, że mężczyzna jest przy zdrowych zmysłach. Jakby tego było mało, Francuzi, oddalając zarzuty wobec Sagawy i zamykając jego sprawę karną, nie mieli rzekomo możliwości przekazania wszystkiego dalej do Japonii Jedna z teorii mówi, że za całe zamieszanie powtórnie odpowiedzialny był ojciec Issei i jego portfel.
Kanibal opuścił zakład psychiatryczny 12 sierpnia 1986 roku.
Luka prawna sprawiła, że kanibal z Kobe wyszedł na wolność i nie ma zamiaru z niej rezygnować. Z początku faktycznie nazwisko Sagawy odbiło się szerokim echem w Kraju Kwitnącej Wiśni. Nigdy nie miał zawodu, ale jego twarz pojawiała się wszędzie. Zaczęło się od brukowców i filmów z gatunku soft porno. W jednym z pornosów wystąpił nawet jako Zły Wilk goniący Czerwonego Kapturka. Jego popisowym numerem okazało się za to (jak można było zresztą przewidzieć) gryzienie.
Japończyk chodził od jednego talk-show do drugiego, w każdym programie opowiadając z nutką narcyzmu o zajściu w Paryżu, w którym przyszło mu uczestniczyć. Na występach się nie skończyło, bowiem Sagawa wydał w ciągu całego swojego życia około 20 książek. Z wywiadu dla portalu Vice można domyślić się, że największą dumą darzy mangę "Sagawa-san", w której zamieścił rysunki ilustrujące minuta po minucie wydarzenia z mieszkania przy Rue Erlanger 10.
Sława i tytuł krytyka sushi nie powstrzymały większości rodziny Sagawy przed ucięciem z nim kontaktów. Teraz słynny kanibal ma 72 lata i mieszka samotnie w Tokio, gdzie mało kto zwraca już na niego uwagę. Status celebryty przeterminował się, budząc dziś u rodaków tylko wstyd.
W 2013 roku mężczyzna przeszedł udar, po którym wylądował na wózku inwalidzkim. Ponadto stwierdzono u niego cukrzycę. Na pomoc może liczyć u młodszego brata Juna. – Czy zjadłbyś mnie? – zapytał Jun swojego brata podczas nagrywania filmu dokumentalnego "Caniba". Odpowiedzi nie otrzymał.
– Uważam, że byłoby mi znacznie łatwiej, gdybym został skazany na karę śmierci. Tak ciężko jest żyć na otwartej przestrzeni. To wystarczający powód, aby nigdy więcej nie popełnić tego samego przestępstwa! Nie możesz sobie wyobrazić, jak trudno jest żyć pod nadzorem społeczeństwa – wyjaśnił morderca.
Czy Issei żałuje swoich czynów? Otóż nie, ponieważ swój "fetysz" (sam nazywa tak kanibalizm) uważa za normalny popęd.
– Jestem tchórzem, który zabił inną osobę, a jednak nie mogę stawić czoła samobójstwu. Więc myślę, że śmierć z rąk kobiety byłaby moją drogą do odkupienia – stwierdził. Jak sam dodał, nadal czuje zew krwi i nie wyobraża sobie nie zjeść przed śmiercią jeszcze odrobiny ludzkiego mięsa.
Wszystkie Francuski, które spotkałem wcześniej, były piękne, ale zarozumiałe i spoza mojej ligi. W przeciwieństwie do nich ta dziewczyna była przyjazna i uprzejma. Po morderstwie dowiedziałem się, że była Żydówką, dlatego taki Japończyk jak ja czuł pokrewieństwo. W każdym razie zostaliśmy przyjaciółmi.