
Czytał pan o sprawie Fabrice'a Muamby, który nagle upadł w czasie meczu w Londynie?
Najświeższe, jakie mam, pochodzi z 13 stycznia tego roku. Wynik był dobry, ja zresztą nigdy nie miałem problemy z serduchem. W Anglii czy Grecji, gdzie grałem ostatnio, ekg zawsze przechodziłem śpiewająco, wyniki były dobre. Jeśli już lekarze się do czegoś czepiali, to do moich stawów skokowych.
Pamięta pan, jak się dowiedział o wszystkim?
Gdzie pan się widzi?
Był czas na chwilę refleksji, jedna czy dwie łzy się pojawiły. Tak samo jak przed meczem z Wisłą, kiedy koledzy wyszli na rozgrzewkę w koszulkach z wyrazami wsparcia dla mnie. Wzruszyłem się, nie ma co kryć. Tym bardziej żal by było, jeśli nagle musiałbym przestać być częścią tej fajnej drużyny. Cały czas mam jednak nadzieję, że to jakaś pomyłka, bo nigdy nie miałem kłopotów z sercem
I pomyśleć, że gdy przychodził pan ze zdegradowanego ŁKS-u do Legii, ludzie pisali: "Po co ten Saganowski? Co najwyżej odpowiednio zagrzeje kolegów z ławki".
Co teraz pan robi?
Mówią, że Legia bez pana nie jest ta sama.
JAKUB RADOMSKI