
Gdy próbowałem umówić się z nim na wywiad, usłyszałem: - Jeśli o sporcie, to Janusz na pewno bardzo chętnie z panem porozmawia. Tak też się stało. Piłkę nożną i inne dyscypliny śledzi od lat. Gdy tylko nie gra koncertu, najczęściej zasiada przed telewizorem by obejrzeć transmisje sportowe. W latach 70. i 80. z wieloma piłkarzami się zaprzyjaźnił. Bo przecież oni też, choć byli bardzo zdolni, nie mieli jak wyjechać na Zachód. Janusz Panasewicz, lider Lady Pank, w obszernej rozmowie z naTemat.
Nie, nie żałuję. Muzykę kocham a o sporcie mówię w mediach i mam go też w telewizji. A żałować powinni tamci działacze bo ja wtedy byłem naprawdę dobry.
Tak, przyznaję, obie te profesje mają swe cechy wspólne.
W zasadzie to komentatora można porównać do wokalisty. Może albo odwalić chałturę, albo dać z siebie wszystko. Mnie np. muzyka kręci bez przerwy i podczas koncertu dosłownie spalam się na scenie. Po prostu tym żyję. Te emocje, ta adrenalina. Coś wspaniałego.
Jakim piosenkarzem byłby zatem Dariusz Szpakowski?
(śmiech) Ja bym ich rozróżnił. Michał Żewłakow to znakomity obrońca, niech pan to wyraźnie napisze. Na jego poziomie nie mamy na środek obrony nikogo. Poza tym on ma doświadczenie oraz charyzmę. Bardzo by nam się przydał. A co do Boruca i Peszki, to to są piłkarze, którzy tak czy siak raczej nie graliby w pierwszym składzie. Po nich płakał nie będę.
W dalszym ciągu przypatruję się karierze Artura Boruca. To facet z charakterem, który na pewno się podniesie. Niektórzy mówią, że odechciało mu się grać w piłkę, ale z drugiej strony trzeba go zrozumieć. To tak jak z Guns N’Roses. Nagrali kilka płyt, zarobili kupę szmalu i rodzi się pytanie: co dalej? Wyjazd w trasę to potworny wysiłek, a pieniądze leżą i kuszą. Axel Rose zapytał: - To kiedy ja mam to wszystko wydać, kiedy cieszyć się życiem, jeśli nie teraz, kiedy jestem młody? Z piłkarzami jest podobnie. Mogą czuć wypalenie. Trening, trening, potem mecz - to ciężka robota, nikt za darmo kasy nie rozdaje.
Ale nie polecałby pan tego wszystkim piłkarzom?
Szkoda mi go. „Rybkę” bardzo lubię i cenię jako piłkarza. Dla mnie to jest nawet piłkarz już teraz do pierwszego składu kadry. Nie wiem tylko czemu postanowił odejść do tej Czeczenii.
Myślę, że Andrzej ma dużo racji. Nie ukrywam, że umiarkowanie lubię słuchać wypowiedzi medialnych Smudy. Nie należą do najbardziej logicznych. A czytał Pan biografię Iwana?
To jest znakomita książka, fenomenalna! Ja właśnie jestem w połowie i już to mogę o niej powiedzieć. Niesamowite jest to, jak Andrzej się w niej otworzył. Jak opowiada o rzeczach śmiesznych i strasznych, zachowując do tego dystans. Ja jestem dość krytyczny jeżeli chodzi o książki, a za tą zabieram się ostatnio wieczorem i czytam do pierwszej w nocy. Kończę rozdział i już chcę wiedzieć co będzie w następnym.
(Panasewicz lekko się denerwuje) Proszę pana, ten stadion nazywa się Narodowy, tak? Zatem chodzi o polskość, o pewien patriotyzm. Dlatego też do jego otwarcia zaproszono wykonawców z Polski. Nas, Waglewskiego, Zakopower. Dla mnie nie ma w tym nic dziwnego. Koniec, kropka.
A z polskich?
Duże wrażenie robi na mnie zawsze „Sen o Warszawie” gdy jestem na Legii. Nie dość, że genialny kawałek, wykonywany przez niezapomnianego Cześka Niemena, to jeszcze traktuje on o stolicy i tematycznie po prostu pasuje.
Oj tak, „Dni, których nie znamy” też mają swój urok, ale nie przypominam sobie by Marek kiedykolwiek podkreślał jakąś swoją więź z kielecczyzną (śmiech)
Mówił pan o piosence Niemena, to wróćmy może jeszcze do Legii, która prawdopodobnie zostanie mistrzem Polski. Jaka liga, taki mistrz?
Ja kompletnie nie rozumiem polityki transferowej tego klubu. Mówię to z bólem bo nie ukrywam, że często chodzę na Łazienkowską. Niech pan zobaczy, jest trzech ciekawych polskich piłkarzy, którzy mogliby zagrać w kadrze na Euro. I co? Dwóch wysyła się do Czeczenii, a trzeci właśnie spadł z ligi niemieckiej. To przez takie decyzje jeszcze nie znamy mistrza Polski. Gdyby Borysiuk, Komorowski i Rybus pozostali w Legii, ten zespół już dawno zapewniłby sobie tytuł.
To są zblazowani, wypaleni ludzie, którzy tej drużynie nic już nie dadzą. Nie wiem po co ich sprowadzono, naprawdę. Im się chyba nawet nie chce. Co innego Daniel Ljuboja.
Ty na pewno dożyjesz. Przepraszam, że tak naglę mówię na „ty”.
Mnie będzie dużo ciężej.

