Sytuacja pomiędzy Rosją a Ukrainą jest coraz bardziej napięta. Kraje Zachodu obawiają się, że niebawem Rosja może zaatakować naszego wschodniego sąsiada. Na wspólnej konferencji do deeskalacji konfliktu wzywali w czwartek szefowa ministerstwa spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock oraz sekretarz stanu USA Antony Blinken.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Napisz do mnie:
natalia.kaminska@natemat.pl
– Jesteśmy zjednoczeni. (...) Jeśli Moskwa wybierze drogę, przekroczy granice Ukrainy, dalszej agresji to poniesie za to bardzo duży koszt – mówił w Brukseli Antony Blinken.
Jak dodał, USA wypowiedziały się bardzo jasno w tej sprawie. – Wiemy z doświadczenia, że Rosja ma sporo narzędzi, które bliskie są taktyce destabilizacji. Rozmawiamy o tym z naszymi sojusznikami, przyglądamy się możliwym scenariuszom – wskazał.
USA deklarują, że będą bronić swoich partnerów
Zadeklarował też, że USA będą bronić wszystkich partnerów, a wspólne interesy zostaną zabezpieczone. Blinken poinformował przy tym, że odbyło się już ponad 100 rozmów związanych z próbami zażegnania kryzysu między Rosją a Ukrainą. Podkreślał, że każde naruszenie granicy Ukrainy spotka się z odpowiedzią.
Z kolei szefowa niemieckiego MSZ dodała do tego, że agresja Rosji spotka się z "mocnymi reakcjami ekonomicznymi, militarnymi i politycznymi". – Sankcje osiągają swój cel, jeśli są skuteczne – tłumaczyła. – Poprosiliśmy USA, by otoczyła nas "tarczą ochronną", a do Rosji apelujemy, by podjęła kroki w stronę deeskalacji konfliktu – dodała Annalena Baerbock. W jej ocenie stawką jest pokój w Europie.
Rosjanie mają przygotowywać się do ataku na Ukrainę
Przypomnijmy, że zdaniem władz Ukrainy Kreml "próbuje podzielić i osłabić Unię Europejską i NATO" oraz zależy mu "na ograniczeniu zdolności Stanów Zjednoczonych do zapewnienia bezpieczeństwa na kontynencie europejskim".
Rząd w Kijowie przestrzega, że Rosjanie zgromadzili już blisko 130 tys. żołnierzy przy granicy z ich krajem i są niemal gotowi do inwazji.
Kraje zachodnie próbują podejmować działania dyplomatyczne w celu uniknięcia konfliktu zbrojnego między Rosją i Ukrainą, jednak ostrzegają Moskwę przed dotkliwymi konsekwencjami, jeśli zdecyduje się na naruszyć integralność terytorialną i suwerenność Ukrainy.
Dodajmy, że w środę prezydent USA Joe Biden powiedział, że uważa, iż Rosja wkroczy na Ukrainę. Jak stwierdził, Putin "będzie żałował, że to zrobił." Zapowiedział też, że jeśli tak się stanie, to do Polski i Rumunii przyjedzie więcej amerykańskiego wojska.
Prezydent Stanów Zjednoczonych stwierdził też, że rosyjskie banki nie będą w stanie wykonywać transakcji z użyciem dolarów, jeśli tak się stanie. Tego stanowiska bez odpowiedzi nie pozostawił Kreml. – Oświadczenie Joe Bidena może sprowokować wybuch wojny domowej na Ukrainie – uznał rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Biden podczas konferencji podkreślał również, że atak przeciwko Ukrainie będzie największym kryzysem od czasu II wojny światowej i pociągnie za sobą ogromne konsekwencje.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut