Cały internet śmieje się z sekscesów w fanatycznej organizacji Ordo Iuris, która terroryzuje Polki i Polaków zakazem aborcji, szczuciem na osoby LGBT i utrudnianiem rozwodów. Tymczasem zaczęły się pojawiać głosy, by zlitować się nad hipokrytami i przestać im zaglądać do łóżka. – Bądźmy lepsi, a nie tacy sami – wzywa choćby dziennikarz Patryk Słowik. Koledzy, koleżanki: chyba upadliście na głowę.
Na początku ustalmy jedną rzecz: jesteśmy lepsi. Nie wjeżdżamy do orgiojurnych w asyście policjanta i prokuratora, by zmusić ich do przerwania ciąży, rozwodu, zmiany orientacji seksualnej czy tożsamości.
Właśnie to byłoby symetrycznym – i równie godnym potępienia – zachowaniem wobec tego, które prezentują ekstremiści. A więc symetrii tu nie ma, choćby miłośnicy prawdopośrodkizmu stawali na rzęsach.
Fanatycy zdradzający żony i mężów, wdający się w m-ordobicie zasługują dokładnie na tyle prywatności i szacunku, ile okazują kobietom, którym zakazem aborcji wkładają łapy w majtki.
Powinni dostać tyle samo litości, ile mają dla lesbijek, gejów, osób biseksualnych, transpłciowych i queer, na które robią nagonkę i wyobcowują we własnym kraju patouchwałami.
Zasługują na tak utrudniony, przeciągnięty i bolesny rozwód, jaki chcą zafundować reszcie społeczeństwa.
Członkowie organizacji, o której liderka Strajku Kobiet Marta Lempart nie może mówić, że jest finansowana przez Kreml, nie mają żadnych skrupułów, gdy swoimi nieludzkimi projektami szykują nam wszystkim cierpienie i śmierć – my za to mamy chodzić wokół nich na paluszkach, bo może im się zrobić przykro, gdy wytykamy im hipokryzję. Serio?!
Jeszcze raz, żeby to wybrzmiało: cierpienie i śmierć zwykłych ludzi kontra dyskomfort świetnie opłacanych fundamentalistów, którzy mają w… nosie nakazy i zakazy narzucane reszcie społeczeństwa.
Nie macie komu współczuć, litościwi komentatorzy? Współczujcie Izabeli z Pszczyny, która żyłaby, gdyby lekarze jej posłuchali i przerwali ciążę. Współczujcie kobiecie z Białegostoku, której tchórze w kitlach, zamiast zrobić aborcję, pomachali opinią płodofili, według której zdrowie psychiczne kobiety jest nic niewarte.
Współczujcie osobom LGBT, które słyszą na swój temat nieustanny potok podłych kłamstw i muszą żyć z tym, że lokalni politycy podnoszą rękę za atakowaniem nieprawomyślnych osób i rodzin.
Współczujcie osobom doświadczającym przemocy w rodzinie, które – jeśli fanatycy postawią na swoim, jak w Rosji – po raz pierwszy będą mogły być skatowane gratis, czyli bezkarnie.
Wytykanie hipokryzji płatnym radykałom, którzy niszczą nasz kraj, to akt samoobrony i – tak! – patriotyzmu. Jest tym ważniejszy, że rząd tęsknie spoglądający na wschód w dużej mierze przyjął ideologię Ordo Iuris jako własną i hojnie sypie naszymi pieniędzmi na budowę stosów, na które mamy trafić.
Wiecie co? Gdy wyrywacie z ręki inkwizytora płonącą pochodnię, którą podpala kraj i nas wszystkich, to nie ma znaczenia, czy w jego dłoń wbije się drzazga. Jeszcze raz: wytykanie hipokryzji orgiojurnym to nie hejt, ale akt samoobrony i patriotyzmu.
To nie są randomowi konserwatyści, którzy żyli po swojemu i nie wyszło. Wtedy ich sekskapady i bójki nikogo by nie obchodziły – poza najbliższym otoczeniem wywołałyby co najwyżej wzruszenie ramion. Nic nowego pod Słońcem. Ludzie się starają, z różnych powodów się nie udaje, bywa. Ale to kompletnie inna sytuacja.
Drwina, kpiny i rozpowszechnianie informacji o prawdziwym obliczu świętoszków to nasz obywatelski obowiązek. To zdrowa reakcja społeczeństwa, którego spoistość jest zagrożona radykalnymi posunięciami fundamentalistów. I tę zdrową reakcję w Polsce próbuje się tłumić – żeby było miło, żebyśmy byli lepsi.
Jak już ustaliliśmy: jesteśmy lepsi. I nie jest miło. Jest potwornie. Nigdy nie wydostaniemy się z tego bagna, jeśli będziemy bezbronnymi frajerami. Polska byłaby znacznie normalniejszym i przyjemniejszym miejscem, gdybyśmy mówili “sprawdzam” osobom, które próbują meblować nam życie.
Dla części komentatorów wszystko, co się dzieje w Polsce, włącznie z ruchami ekstremistów, to gra pozorów, walka narracji, wyścig na spiny, szachowa potyczka. Przyglądają się temu ze spokojem graniczącym z nonszalancją. Tu wystąpią w programie, tam rzucą bon–motem. Dzień za dniem.
Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że ten spokój bierze się z tego, że jakikolwiek koszmar fanatycy zgotują zwykłym ludziom, litościwym komentatorom włos z głowy nie spadnie. Nie są kobietami, nie są LGBT, albo mają pieniądze i kontakty, by obejść nieludzkie prawo.
Stąd to pochylanie się z troską nad fanatykami, ich prywatnością, samopoczuciem rodziny. Wiecie co? Wszyscy mają prawo do prywatności. Wszyscy mają bliskich. Także, a może nawet przede wszystkim, ofiary fanatyków.
Mamy prawo się bronić. Mamy prawo wytykać hipokryzję tym, którzy włażą buciorami w nasze życie. Mamy prawo pokazywać na każdym kroku, że ich wiarygodność jest zerowa. Skończyły się czasy uciszania społeczeństwa w imię rzewnego pitolenia.
Właśnie jako społeczeństwo robimy kolejny krok, by wydobyć się z tego dusznego syfu. Zrobimy to z Wami lub wbrew Wam.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut