W świecie triathlonu znana jest jako "Iron Nun". Żelazna zakonnica. Kobieta, która się nie poddaje i uparcie zmierza do celu. W jednym z wywiadów powiedziała: - Jeżeli twoje życie nie zawiera wyzwań, przeszkód, to jest nic nie warte, prawda?" Organizatorów zawodów Ironman zmuszała do tworzenia nowych kategorii wiekowych. Specjalnie dla niej. Najpierw 75-79 lat. Potem już 80 i więcej. Kiedyś podszedł do niej dziennikarz i zapytał: "Co powiedziałaby pani wszystkim, którzy myślą, że są za starzy, by zacząć trenować?". Odpowiedziała: "Jeśli nie jesteś zbyt młody, by zacząć chodzić lub biegać, to nie jesteś zbyt stary, by przestać".
Ktoś pewnie myśli, że trenowała od dziecka. Nic bardziej mylnego. Miała już 48 lat, gdy usłyszała od Ojca Johna, że uprawianie sportu to świetna metoda na kształtowanie swego umysłu, ciała i duszy. Postanowiła spróbować. Pierwszy triathlon ukończyła w wieku 52 lat. Pierwsze zawody z serii Ironman - już trzy lata później.
Dziś ma imponujące triathlonowe CV. Ukończyła ponad 320 wyścigów, z tego 45 tych najtrudniejszych. Już w wieku 75 lat została najstarszą kobietą w historii, która ukończyła ten dystans. W następnych latach stopniowo zwiększała ten rekord. Mało tego, przez kilka miesięcy była nawet najstarszym człowiekiem, który tego dokonał. W sierpniu tego roku, mając 82 lata, ukończyła Ironmana w Kanadzie w 16 godzin i 32 minuty. W czasie - jak na jej wiek - wręcz niewyobrażalnym.
Ten niesamowity dystans można przedstawić bardziej obrazowo. Przepłynięcie prawie 4km to odległość, która dzieli dwa najbardziej oddalone od siebie mosty w Warszawie - most Marii Curie-Skłodowskiej (tzw. Północny) oraz most im. gen. Stefana Grota-Roweckiego (tzw. Toruński). 180km rowerem to natomiast dystans dzielący Warszawę i Kielce (jeśli wybierzemy się w podróż trasą E77). Kolejne 42km pokonywane biegiem to nieco więcej niż droga z Władysławowa na Hel. I najważniejsze - całość trzeba pokonać w czasie mniejszym niż 17h.
Łukasz Grass, dziennikarz radiowy i telewizyjny, od lat uprawia triathlon. Jest też redaktorem naczelnym wspomnianego już serwisu akademiatriathlonu.pl. Gdy pytam go o Buder, mówi: - Ona nie jest zawodniczką profesjonalną ani półprofesjonalną. Jest amatorką, która ma swoje zakonne obowiązki, a sport uprawia po godzinach. Ale trzeba jej przyznać, że jak na jej wiek, wyniki osiąga fenomenalne.
W październiku ubiegłego roku odwiedził ją dziennikarz. Przyjechał na wywiad. Przed rozmową siostra Madonna była na mszy świętej. Wróciła do siebie biegiem. "Co planuję później? Jak skończymy rozmawiać, wsiądę na rower i przejadę 42-milową pętlę. Po drodze jest jezioro, będzie okazja popływać. Póki co pogoda jest piękna" - mówiła, a zdezorientowany dziennikarz słuchał.
W 2010 roku wydała książkę, zatytułowaną "The Grace to race". Pisze w niej między innymi o tym, jak wracała po kolejnych kontuzjach. A tych w trakcie zmagań trochę się nazbierało: urazy ramienia, złamane palce, złamane kości. Fragment książki: "Wiara jest tym, co pomaga mi iść przez życie, pełne dobrych i złych momentów. Gdy tylko jestem kontuzjowana, czekam na Pana, by postawił mnie ponownie na nogi. Rozmawiam z Nim, przypominam Mu, mówię: Boże, Ty wiesz, że moim celem jest ciągły bieg do Ciebie".
Grass to nie tylko dziennikarz i triathlonista. Niedawno wyszła jego książka, pt: "Trzy mądre małpy", w której pisze o swojej sportowej pasji. Wspomniana jest też w niej niezwykła historia siostry Madonny. - Ludzie tacy jak ona mają największą moc inspirowania innych. Pokazywania, że można. Wyobraźmy sobie, że czyta teraz o niej jakiś nauczyciel w średnim wieku. Przeciętny człowiek, który wraca z pracy i siada przed telewizorem. Czyta o ponad 80-letniej kobiecie, która uprawia sport, kończy Ironmany i do tego cieszy się dobrym zdrowiem. I myśli sobie, że może on też by tak spróbował - mówi Grass w rozmowie z naTemat.