24 lata, osiem lat w show biznesie, siedem płyt. Niektórzy uważali, że będzie gwiazdą jednego przeboju, została na dłużej. Mało kto czuje się równie swobodnie jak ona w blasku fleszy i wśród paparazzi. Zawsze idealnie ubrana i umalowana, nawet na zdjęciach z szalonych imprez, które namiętnie publikuje. Rihanna osiągnęła szczyt, o którym marzy każda dziewczyna pretendująca do bycia gwiazdą. Tworzy hit za hitem, tańczy, śpiewa, gra w filmach. Czy jest coś, czego nie może zdobyć ta złota dziewczyna?
To musiało się udać. Kariera młodej dziewczyny z Barbadosu to pasmo prawie samych sukcesów. Aż trudno uwierzyć, że czegokolwiek nie dotknęłaby Rihanna zamienia się w komercyjne złoto. Jej wyczucie, wpisanie się w obowiązujące trendy, a przy okazji zachowanie swojego charakteru plasują ją w panteonie współczesnych gwiazd popkultury.
Jej życie mogłoby być scenariuszem niejednego filmu. Jej matka była księgową, a ojciec kierownikiem magazynu odzieżowego. Piątka rodzeństwa, w tym troje przyrodnich z poprzednich relacji ojca. To właśnie on wywarł duży wpływ na karierę piosenkarki. Całe jej dzieciństwo upłynęło w cieniu uzależnień ojca: od kokainy, alkoholu i kobiet. Gdy RiRi miała 14 lat rodzice rozwiedli się, lecz ta nigdy nie zerwała kontaktów z toksycznym rodzicem. Rok później rzuciła szkołę dla muzyki, jednak po nagraniu kilku coverów m.in. Whitney Houston szybko do niej wróciła, rozwijając swoje wokalne talenty po godzinach lekcyjnych.
W styczniu 2005 jej demówka trafiła w ręce Jaya-Z, szefa wytwórni Def Jam. Ten początkowo sceptyczny wobec singla proponowanego przez RiRi, w końcu podpisał umowę z wokalistką. Piosenkarka przeprowadziła się do Nowego Yorku, przyjęła swoje drugie imię "Rihanna" za pseudonim i rozpoczęła podbijanie świata. Jak dotąd idzie jej gładko – pierwszy singiel „Pon de Replay” wspiął się na szczyty światowych list przebojów, a kolejne pozostają na nich właściwie do dzisiaj.
Muzyczna potęga z Barbadosu
– Do sukcesu Rihanny przyczyniło się otwarcie zarówno mediów, jak i odbiorców na muzykę Afro-amerykańską - przez bardzo długi czas zarówno R'n'B jak i hip-hop były głównie emitowane w mediach kierujących swoją ramówkę do Afro-Amerykanów w Stanach, do mniejszości etnicznych, podczas gdy dziś słuchają jej wszyscy – mówi Dynamitri, dziennikarz muzyczny i bloger naTemat.
Paweł Samotik, dziennikarz muzyczny portalu musicis.pl przyznaje z bólem: – Jej single są po prostu dobrze zrobione. Nie istnieją w głowie tylko, kiedy ich słuchasz, ale także kiedy je nucisz - czyli mają melodie, a często są także wyraziste. Można jej nie lubić, zarówno jak jej płyt, ale z pewnością nie można jej zarzucić bylejakości i pomysłu na siebie.
Rihanna jest chyba najpłodniejszą artystką. Wydaje płyty co roku, z jedną przerwą w 2008. To wtedy zaczął się chyba jedyny dramat w jej karierze – toksyczna relacja z jej partnerem Chrisem Brownem. Wszyscy pamiętają zdjęcia pobitej Barbadoski, bezczelne unikanie odpowiedzi przez Browna, w końcu wyrok sądowy, który ograniczył zbliżanie się Chrisa do piosenkarki. Niezbyt skutecznie, gdyż ona sama, jak donoszą media, pragnie odzyskać kontakt z byłym facetem.
– Z jednej strony potrafi odegrać dziewczynkę, mówiąc o przyjęciu Katy Perry, o tym że w tej chwili, ma w życiu etap flirtu, a z drugiej bardzo dobrze pogrywa swoim wizerunkiem. Była pobita przez swojego chłopaka, któremu dodatkowo po całej sprawie wspiera, nie rozumie homofobii i gani rozmiar 0 – komentuje Paweł Samotik. – Potrafi przejść ze skrajności w skrajność. Wystąpić w kontrowersyjnym klipie S&M, mówić otwarcie o seksie, więc naturalnie oczekuje się, że Barbadoska będzie brnęła w kontrowersję a ona tymczasem potrafi wyjść na scenę w eleganckiej sukni czy w wojskowej bluzie i być ładną czy nawet zwykłą – dodaje.
Rihanna pędzi do przodu jak szalona. Prowokuje w teledyskach („S&M”, „Man Down”), jest wyuzdana, energetyczna i szalona. Wydaje się trudnym do ogarnięcia żywiołem, który będąc na fali nie zważa na nic dookoła. Jest stanowcza, władcza, chce więcej i więcej. Nie daje o sobie zapomnieć i wydaje się, że znalazła w tak młodym wieku swój przepis na sukces. W przeciwieństwie do innych piosenkarek nie boi się mediów, nie ma z nimi problemu. Jest gwiazdą fleszy i zgrabnie manipuluje paparazzi.
Przesyt RiRi?
– Na pewno spory wkład w jej sukces ma umiejętność dostosowywania się do obowiązujących w danym momencie trendów i nierzadko drastycznej zmiany image'u. Są tutaj widoczne pewne analogie np. z Madonną, która zawsze eksperymentowała ze stylistyką, zmieniającą się niemal z albumu na album - nie tylko wizerunkowo, ale też brzmieniowo – komentuje Dynamitri.
Wczoraj Rihanna wypuściła swój najnowszy krążek „Unapologetic”. Można pogubić się w jej albumach, gdyż ledwo skończyła się promocja klipów z „Talk That Talk”, a już zaczęła z ostatniego krążka. – To, że w listopadzie Rihanna wydaje płytę, stało się już tradycją. Piosenkarka czwarty rok z rzędu nagrała album, z którego single niemal nie schodzą z anteny większości stacji radiowych na całym świecie. Problem polega na tym, że wszyscy się już do tego przyzwyczaili, a najlepiej oddaje to tytuł artykułu, na który natknąłem się w internecie: "Rihanna is back – but will anyone care?" – komentuje Michał Rakowski, dziennikarz muzyczny portalu musicis.pl.
Wydaje się, że jednak ludzi obchodzi los Rihanny. Jej single rozchodzą się jak świeże bułeczki, a ona sama nie znika z języków portali plotkarskich. Dzięki częstemu bywaniu w mediach, lecz nie tak przesadnemu i aż zanadto wyrazistemu jak przykładowo Lady Gaga, Rihanna przyzwyczaiła nas, że jest częścią nieboskłonu gwiazd, że jest jedną z tych najjaśniej świecących.
Przyszła królowa popu?
– Myślę, że Rihanna ma spore szanse stać się królową popu, przejmując schedę po Madonnie, jeśli tylko zachowa umiejętność dostosowywania się do tego, co modne obecnie, osobowość kameleona, i nie przestanie bać się muzycznego eklektyzmu – mówi Dynamitri.
Co ciekawe, podobieństw między piosenkarkami jest kilka. Poza eklektyzmem muzycznym to ciągoty do kina, hipnotyzująca uroda, dbałość o wygląd czy forma – zawsze najlepsza. Rihanna podobnie jak królowa popu jest profesjonalistką. Ciągle przygotowana do kolejnego performance'u. To nie takie oczywiste, gdy spojrzy się na ciągłe wpadki starych pop-wyjadeczek Christiny Aguilery czy Britney Spears.
Inne zdanie na temat obecności piosenkarki w mediach ma Michał Rakowski. – Wiadomo, że fani krążek kupią, że będą hity, bez których nie odbędzie się żadna impreza i że będzie trasa koncertowa, na której talentu wokalnego artystka nie udowodni – mówi. – Materiał oczywiście różni się od tego, co znajdziemy na poprzednich płytach, ale ile można się zmieniać? Rihanna... daj nam od siebie odpocząć i ewentualnie zatęsknić – dodaje.
Samotik z kolei uważa, że rola muzycznej królowej współcześnie nie ma racji bytu. – W dzisiejszym świecie muzyki nie ma miejsca na królową, ze względu na indywidualizację społeczeństwa, więc Rihanna raczej nią nie będzie. Jednak gdyby nie to, chyba by nią została, nie da się jej tak łatwo w dotychczasowe ramy tego pojęcia wpasować, ale jest sympatyczna, nie da się nienawidzić. Tu może tkwić duży potencjał – przyznaje.
Czy Rihanny jest za dużo, działa za szybko i ma za dużo hitów? To już jest kwestią względną, zawsze można wyłączyć jej piosenkę na YouTubie czy przełączyć kanał TV. Ignorowanie utworów pięknej Barbadoski pozostawia nas jednak w tyle muzycznych nowości. Bo wiadomo, że cokolwiek stworzy RiRi, będzie hitem, którego nie wypada nie znać.