Znana polska influencerka Nadia "Nadjowa" Długosz w nietypowy sposób postanowiła zbierać pieniądze na wsparcie uchodźców z Ukrainy. Za wpłaty oferuje fanom... zdjęcia swoich stóp. Udało jej się zebrać już sporą sumę.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.
Od 24 lutego trwa inwazja Rosji na Ukrainę. Oczy całego świata skierowane są dziś na to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą
Wiele znanych osób angażuje się w pomoc dla osób, które musiały uciekać ze swojego kraju przed wojną
Do tego grona dołączyła także Nadia "Nadjowa" Długosz. Influencerka znana z kanału Beksy wybrała niecodzienną metodę: za wpłaty oferuje fanom zdjęcia swoich stóp. Jaką kwotę udało się jej uzbierać?
Mija 14. dzień od ataku Rosji na Ukrainę. Kraj broni się przed dalszą inwazją i zagarnięciem go przez Władimira Putina, a wiele państw postanowiło nałożyć surowe sankcje na Federację Rosyjską – nie tylko gospodarcze.
Z Ukrainy uciekło już ponad milion osób, z czego większość wyjechała do Polski. Polacy chętnie pomagają uchodźcom: oferują własne mieszkania, ubrania, jedzenie.
Nadia "Nadjowa" Długosz zbiera pieniądze na pomoc Ukrainie
Znane osoby wykorzystuje swoją popularność i angażują się lub organizują zbiórki na wsparcie dla potrzebujących. Tak zrobiła też Nadia Długosz, która popularność w sieci zdobyła poprzez nagrywanie filmików z Olą Nowak na kanale Beksy.
Dziś "Nadjową" na Instagramie obserwuje prawie 700 tysięcy użytkowników. Influencerka zaoferowała, że każdemu, kto wpłaci minimum 100 złotych na zbiórkę charytatywną, wyśle zdjęcia swoich stóp.
– Od siedmiu lat działania w Internecie dostawałam takich próśb setki, tysiące, dziesiątki tysięcy. I to nie jest hiperbola z mojej strony. Nigdy nie odpowiadałam, ale kilka dni po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę znów dostałam taką prośbę – mówiła w programie "Co za tydzień".
– Wtedy połączyłam kropki. Jeśli mogę zrobić coś dobrego, nie wychodząc przy tym poza swoje granice i robiąc przy tym tak niewiele, to czemu nie? Chętnych jest sporo, więc wydaje mi się, że faktycznie uda się coś kupić za te pieniądze – wyjaśniła Nadia.
Nie wszystkim spodobał się ten pomysł influencerki
Choć pomysł wydawał się dość niecodzienny, to okazał się strzałem w dziesiątkę. W ciągu tygodnia Długosz udało się uzbierać ponad 17 tys. złotych. Mimo sukcesu akcji do celebrytki zaczęło spływać wiele negatywnych komentarzy.
"Wiele osób pisze, że straciło do mnie szacunek przez tę zbiórkę. Latem nosicie kozaki czy jednak sandały i klapki? To ja wyznaczam swoje granice, a wysyłanie zdjęć w skarpetkach czy boso nie jest dla mnie ich przekroczeniem. Większość ludzi ma gdzieś zdjęcie z widocznymi stopami. Wasze mamy, siostry, ciotki też. Wrzucają je za darmo, same z siebie. Ja chciałam po prostu przekuć to w coś dobrego" – tłumaczyła na InstaStory.
"Nadjowa" nie przejmuje się jednak słowami krytyki i podkreśla, że "przecież nie wysyła zdjęć w bieliźnie, kostium kąpielowym czy innych, które miałyby wydźwięk erotyczny".
"Nie nagrywam filmów, na których się dotykam po stopach i tym podobne. Nie ma takiej opcji, nie ma takiej możliwości, nikt nigdy takich moich zdjęć nie widział i ich nie zobaczy, bo w życiu sobie takich nie robiłam. Pytając o to, marnujecie swój czas" – dodała.