Kilka dni temu nie było go w szkole. Przebywał w Słowenii, gdzie zdobył mistrzostwo świata do lat 18. Rok wcześniej był najlepszy w mistrzostwach do lat 20. Dariusz Świercz to cudowne dziecko polskich szachów. Arcymistrzem jest od prawie czterech lat. Podziwia go sam Garri Kasparow. Trenuje mniej więcej sześć godzin dziennie, bo w przyszłości chce grać jak legendarny Rosjanin. Eksperci mówią, że jest to jak najbardziej realne.
Darek właśnie wrócił ze szkoły, porozmawia ze mną kwadrans, potem jeszcze autoryzuje swoje wypowiedzi. A poza tym? Trening, trening i jeszcze raz trening. Na pytania odpowiada krótko i konkretnie.
- Ile trenujesz? - pytam.
- Ile się da.
Kondycja to klucz
W jednym z wywiadów przyznał, że mniej więcej sześć godzin dziennie. Siada przed komputerem i wie, co ma robić. Analizuje partie, debiuty, rozwiązuje zadania szachowe. Czyta też literaturę fachową - to znaczy szachową. Przerwa? Proszę bardzo, idzie pobiegać, ewentualnie na basen. Gra też w piłkę, czasami w ping-ponga.
Przy tej okazji obala kolejny stereotyp o szachach. - Kondycja fizyczna jest nie tylko istotna, lecz niezbędna. W czasie rozgrywki na turniejach siedzisz przez kilka godzin, garbisz się, a do tego jeszcze dochodzi stres, presja. Pamiętajmy, że takie mistrzostwa świata trwają do dwóch tygodni. Bez uprawiania sportu tego natężenia się nie wytrzyma - przekonuje.
Darek Świercz - polski Kasparow:
Kompletnie zielony Rzeźniczak
Właśnie, presja. W niedawnym wywiadzie dla naTemat Kuba Rzeźniczak, piłkarz Legii Warszawa powiedział: "Jeżeli ktoś ma problem z wytrzymywaniem presji, to zawsze może grać w szachy". W komentarzach zawrzało. Oto fragment jednego z nich, autorstwa chessbrains.pl: "Jest takie powiedzenie: jak nie masz nic do powiedzenia, to nie mów nic. I to jest dedykacja od tysięcy polskich szachistów dla Pana Rzeźniczaka".
Darek Świercz Rzeźniczaka kojarzy, interesuje się trochę piłką. Pokopie nawet czasami gdzieś z kolegami. Nie może uwierzyć, że piłkarz Legii mógł coś takiego powiedzieć. – No dobrze, jeżeli to jest prawda, to on, lekko mówiąc, jest w tym temacie kompletnie zielony – tłumaczy młody szachista.
Potem dodaje, co składa się na presję. Nowe otoczenie, stres, napięcie, sponsorzy, presja na wynik. W szachach przeciętna rozgrywka trwa ponad cztery godziny, czasami nawet pięć. A turniej taki jak mistrzostwa świata - w którym trzeba przejść 11-13 rund - zazwyczaj trwa dwa tygodnie. – Powinien być jakiś dzień wolny, ale nie zawsze tak jest. Zdarzało się, że jednego dnia grałeś dwie rundy – opowiada mi Darek. Chłopak z Tarnowskich Gór, który ma wielkie marzenia.
W szachach jest głębia
Szachy traktuje jak połączenie sportu i sztuki. - To jest tak, że jak ktoś w nie nie gra, to widzi tylko figury i szachownicę. Dla mnie jest inaczej. Dla mnie w szachach jest głębia - tłumaczy w rozmowie z naTemat.
Na razie ma 18 lat i jest uczniem liceum. Arcymistrzem został już w wieku 14 lat, jako najmłodszy Polak w historii. Gdy chodził do zerówki, był szósty w kraju wśród dziesięciolatków. Brąz mistrzostw świata do lat 20 odbierał jako szesnastolatek. – To niesamowite wyczyny. Gdy Darek został arcymistrzem, wpisano go specjalną listę cudownych dzieci światowych szachów. Listę, na której w całej historii jest około dziesięciu nazwisk – mówi Adam Dzwonkowski, członek zarządu Polskiego Związku Szachowego. – Kilku trzynastolatków, a ostatnio ponoć pojawił się jeszcze cudowny dwunastolatek. Z kolei gdy zdobył złoto do lat 20, to było takie pasowanie człowieka, który przeszedł do historii. W szachach trzy lata to jednocześnie trzy różnice w klasach. Darek wystąpił tak, jakby ich nie było – tłumaczy.
Dziadka ogrywał po roku
Wszystko zaczęło się gdy miał niecałe cztery lata. Za sprawą śp. Ryszarda Jagodzińskiego. Dziadka. Na początku Darek grał głównie dla zabawy. – Kiedy go po raz pierwszy ograłem? Wiesz co, nie pamiętam. Minęło pół roku, maksymalnie rok odkąd zacząłem grać – opowiada Świercz. Dodaje, że w klubie, do którego go zapisano, wygrywał z rówieśnikami już gdy miał 5 lat.
Nie zraził się tym, że kiedyś byli od niego lepsi. Był rok 2011 i kolejne mistrzostwa świata do lat 20. W Indiach, w Madrasie. Darek przybył, zobaczył, pograł i zwyciężył. Po powrocie w jednym z wywiadów powiedział: – Przybyłem tam po to, by turniej wygrać. Wiedziałem, że nie będzie to łatwym zadaniem, ale pomyślałem sobie, że jak zdobyłem brązowy medal rok wcześniej, to czemu teraz nie mogę zwyciężyć? – opowiada młody szachista.
Darek analizuje grę:
Kilka dni temu został kolejnym mistrzem. W Mariborze, tym razem do lat 18. – Wygrał to w cuglach. Był faworytem i poradził sobie bez najmniejszych problemów. To też jest sztuką – mówi Dzwonkowski.
Debiut, przygotowanie, samodzielna gra
O szachach mówi się często, że są oparte na automatyzmach. Mierzy się dwóch gości i każdy z nich ma wyuczone na pamięć kolejne ruchy, kolejne możliwości. Nawet do 30 posunięć. A najczęściej przegrywa ten, kto jako pierwszy popełni jakiś błąd. Proszę Darka, by skonfrontował to z rzeczywistością. – Na początku partii jest debiut, w którym kilka-kilkanaście ruchów jest wykonywanych bardzo szybko; jest to faza przygotowania debiutowego. Potem następuje samodzielna gra. Gra, w której z reguły wygrywa ten, kto po prostu jest lepszy – opowiada.
Istotnym pojęciem w szachach jest "siła gry". To indywidualny współczynnik, który zwiększa się z czasem. Odzwierciedleniem siły jest ranking. Choć bywają wyjątki. – Może się zdarzyć, że w rankingu masz 2200 punktów, a twoja siła wynosi 2500. Mógłbym ci wyjaśnić, jak to się dzieje, ale z tego co wiem, nie piszesz w serwisie o szachach – mówi rezolutnie. W rankingu Darek jest 189., wśród juniorów (do 20 lat) zajmuje 13 miejsce. W tej ostatniej klasyfikacji wyprzedza go tylko dwóch zawodników, którzy są od niego młodsi. Pamiętajmy, że szachista jest zazwyczaj najlepszy w wieku 30-40 lat. Darek ma czas. Bardzo dużo czasu.
Pasja, przyjemność
Pytam, dlaczego akurat tym postanowił się zająć. Czemu jest temu wierny od lat. – Bo to gigantyczna przyjemność, prawdziwa pasja, coś najpiękniejszego – mówi, a z głosu słychać, że ma silną motywację wewnętrzną. – Poza tym szachy świetnie poprawiają pamięć. Gdy wracam z jakichś zagranicznych zawodów i mam duże zaległości w szkole, dużo łatwiej jest mi je nadrobić – dodaje po chwili.
Fragment tekstu Jerzego Ziemackiego
ze strony newsweek.pl:
Przez lata zimnej wojny mistrzami świata zostawali reprezentanci ZSRR. Mieli w garści potężny atut: przepastne archiwa rozegranych partii. Dziś wszystkie te archiwa Darek ma na pulpicie laptopa. Można je ściągnąć za darmo z internetu. Bazy danych zawierające miliony partii mieszczą się obecnie na jednej płycie CD. Komputer Darka ma ultraszybki procesor. – Mówię na niego kombajn – śmieje się.
Wprowadzenie szachów do szkół? Czemu nie. Tą drogą poszli Węgrzy i mają z tego korzyści. Swoją szkołę stworzył też legendarny Garri Kasparow. Ten, który swego czasu mierzył się z komputerem. – Nie znam do końca założeń planu Kasparowa wprowadzenia szachów do szkół, ale uważam to za świetną inicjatywę, która, mam nadzieję, się powiedzie. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę z faktu, że realizacja tak dużego projektu w naszych realiach nie będzie prosta – przyznaje 18-latek.
Polska jest druga po Rosji
Darek nie pochodzi z bogatej rodziny, ale ma odpowiednie wsparcie. Pomaga związek, pomaga ministerstwo, pomaga też Comarch - firma inwestującego w sport od lat Janusza Filipiaka, która wykłada kilkaset tysięcy złotych na wspieranie najlepszych młodych polskich szachistów. Efekty już są. – Mamy cudowne dziecko w postaci Darka, ale za nim widać kolejnych. Na świecie już teraz mówi się, że Polska jest druga po Rosji jeśli chodzi o rozwijanie młodych talentów - twierdzi Dzwonkowski.
18-latek w najbliższym czasie stawia sobie dwa cele. Pierwszym jest zdanie jak najlepiej matury, drugim - jak najlepszy wynik w Pucharze Świata. Marzenie długofalowe jest jedno - być mistrzem globu. Jak ci najwięksi. Jak Garri Kasparow, Bobby Fischer czy Anatolij Karpow. Dwaj pierwsi z tej trójki to prawdziwi idole. Darek w wywiadach nie mówi o ich karierze albo o wynikach. Nie używa sformułowań, typowych dla świata sportu. Woli mówić o ich twórczości. Bo to artyści. Z Kasparowem się zresztą zna, jako że Rosjanin podziwiał jego grę na mistrzostwach świata. I był pod wielkim wrażeniem. Pytam, czy naprawdę wierzy, że dojdzie do ich poziomu. – Oczywiście – odpowiedź pada od razu. – Gdybym nie wierzył, to jaki sens miałoby to wszystko, co teraz robię?