
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.
Kaczyński wygrałby wybory, jednak efekt "zjednoczenia wokół władzy" jest nieznaczny
Sondaż United Survey dla Wirtualnej Polski daje Prawu i Sprawiedliwości 33,7 proc. poparcia. To wzrost o 0,3 p.p względem poprzedniego badania. Tuż za partią Jarosława Kaczyńskiego znalazła się Koalicja Obywatelska, którą wskazało 23,7 proc. wyborców (wzrost o 0.6 p.p). Oba ugrupowania dzieli 10 punktów procentowych.
Czytaj także: Nowy sondaż IBRiS nie na rękę PiS. Kolejne badanie, w którym koalicja rządząca traci poparcie
Ostatnie miejsce na podium należy do Polski 2050. Ugrupowanie Szymona Hołowni może liczyć na 9,7 proc. głosów, co daje wzrost o 0.6 p.p. Największy spadek poparcia, bo aż o 2 p.p, odnotowała Lewica. To ugrupowanie wskazało 6,2 proc. respondentów.
Do Sejmu dostałoby się Polskie Stronnictwo Ludowe z wynikiem 5,4 proc. Konfederacja, która przed wojną wykazywała ok. 10 proc. poparcia, dziś może liczyć na 5,1 proc. głosów.
Jarosława Kaczyńskiego ratuje wojna w Ukrainie, choć skok poparcia daleki od oczekiwań
Jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę sondaże dawały Prawu i Sprawiedliwości od 29 do 31 proc. poparcia. Wówczas prof. Antoni Dudek w rozmowie z naTemat powiedział, że widzimy proces słabnięcia Zjednoczonej Prawicy.
– Konflikt na granicy polsko-białoruskiej wygasł. Jeśli nie dojdzie do eskalacji konfliktu Ukraina-Rosja – a to może PiS uratować – ten trend będzie się pogłębiał – zapowiedział.
Po wybuchu wojny we wschodniej Europie poparcie dla Kaczyńskiego wzrosło do ok. 37 proc. Wówczas mieliśmy do czynienia z "jednoczeniem się wokół władzy".
– Tak było też na początku pandemii. To zjawisko jest potęgowane nawoływaniem wszystkich stron do utrzymania jedności. To naturalne i pozytywne – powiedziała dla naTemat dr Anna Materska-Sosnowska.
Prof. Dudek zapowiedział zaś, że poparcie dla rządu może przebić próg 40 proc. Tak jednak się nie stało. Po miesiącu wojny mogłoby się zdawać, że prawica zderzyła się ze szklanym sufitem. W rozmowie z Anną Dryjańską szef IBRiS Marcin Duma wyjaśnił, że zjawisko zjednoczenia wokół władzy nie jest takie oczywiste.
– Gdy wyobrażamy sobie działanie efektu rally round the flag, (w wolnym tłumaczeniu: jak trwoga, to do władzy) spodziewamy się wielkiego wzrostu poparcia dla partii rządzącej. Tymczasem dotyczy on głównie osób i instytucji, a nie partii – powiedział.