Jeszcze kilka lat temu żadne media nie przypuszczały, że będą rozpisywały się o Antku Królikowskim. Najstarszy syn Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej i Pawła Królikowskiego grał trzecio i drugoplanowe role. Był ułożonym, niczym niewyróżniającym się, sympatycznym gościem, który za mocno wczuł się w zew patologii, którą dał mu grać u siebie Patryk Vega. A co jeśli, on tam nie grał, tylko przechodził przemianę w osobę, którą jest teraz prywatnie?
Reklama.
Reklama.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Ledwo zaczął się kwiecień, a przed celebrytami wielkie schody. Zostało im osiem miesięcy. Niby dużo, ale jednak mało czasu, żeby dogonić Antka Królikowskiego. Nawet jakby mocno się starali, będzie trudno. Ciężko będzie walczyć z nim w kategorii "Dzban roku". Wjechał w 2022 rok z pompą, na którą nawet rodzimy show-biznes nie był gotowy. A w Polsce mamy mocną reprezentację gwiazd, które lubią zaskoczyć swoimi błyskotliwymi akcjami i wypowiedziami.
Antoniemu Królikowskiemu już teraz należy się ten tytuł jak mało komu. Można dodać do tego plebiscyt na najbardziej zaskakującą metamorfozę dekady. Doprawdy wystarczy cofnąć się pamięcią zaledwie kilka lat i spojrzeć na najstarsze dziecko Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej i Pawła Królikowskiego. Nic nie zapowiadało, że to się tak skończy.
Prolog cyrkowej sztuki Antka Królikowskiego
Antek nigdy nie miał wybitnego talentu i charyzmy, które mogłyby dać mu przepustkę do grona najlepszych, polskich aktorów. Przez lata były drugoplanowe, mało wyraziste role. Wreszcie to Patryk Vega jak rycerz na białym koniu przygalopował pod bramy kariery Królikowskiego, aby wyciągnąć go z kategorii filmowo-serialowych "średniaków". Najpierw wpadła rola w "Polityce", a później bardziej wulgarny, kibolsko-gangsterski "Bad Boy" czy "Pętla", które ociekały przemocą, narkotykami i testosteronem na nowo wykreowanego Królikowskiego.
Potem w 2021 roku o aktorstwie Antka ucichło, ale zawrzało wokół spraw związkowych. Wrzało zresztą odkąd rozstali się z Julią Wieniawą. Kolejna była Katarzyna Dąbrowska, która pomogła mu dźwignąć żałobę po tacie Pawle. Następna była Joanna Opozda. Było rozstanie, ale był też gorący powrót ostatecznie zwieńczony ślubem 7 sierpnia 2021 roku.
Królikowski obsadził żonę i syna w drugoplanowych rolach
Ich sielanka skończyła się paradoksalnie w momencie, który powinien być dla nich najszczęśliwszym i najbardziej wyczekiwanym - narodzinach syna Vincenta. I to był pierwszy akt w cyrkowej sztuce Królikowskiego. Media doniosły bowiem, że aktor zdradzał żonę, gdy ta była jeszcze w ciąży. Potem paparazzo publikowali jego zdjęcia z niejaką "prawniczką Izabelą", która ma być jego nową wybranką.
Tak, niewątpliwie są to sprawy prywatne Antka i Joanny, ale w obliczu napuchnięcia zamieszania Królikowski nie zamknął oficjalnie sprawy. Nie wydał żadnego stanowczego, konkretnego oświadczenia, które oszczędziłoby nerwów jego żonie, która dopiero co urodziła. Zamiast tego, jakby nigdy nic, Antek zaczął lansować swój udział w programie "Przez Atlantyk". Dla ocieplenia wizerunku pierworodnym synkiem też się chwalił na zdjęciach.
Zaledwie miesiąc po narodzinach mały Vincent Królikowski trafił do szpitala. Była z nim tam mama, która relacjonowała, co dzieje się z malcem. Królikowski zapewniał, że wszystko jest pod kontrolą i nawet "rozmawiał z ordynatorem".
Bardziej istotne w tamtym momencie dla 33-letniego gwiazdora było jednak gotowanie dla uchodźców z Ukrainy. I to w rzeczy samej był godny pochwały odruch ze strony Królikowskiego, gdyby nie fakt, że podczas przygotowywania posiłków obecni byli fotoreporterzy i nowy przyjaciel aktora, Piotr Kaluski, który zasłynął niechwalebnie za sprawą ujawnienia tego, że był prawdziwym ochroniarzem "Oszusta z Tindera".
Nowy, kontrowersyjny kolega Królikowskiego okazał się tłem, które miało zwrócić uwagę na to, co Antek zrobi za chwilę. Kwestia zdrowia syna wciąż była wątkiem pobocznym. Nie była tak ważna, jak mecz Polski ze Szwecją, na który gwiazdor udał się Ferrari popisując na Instagramie, jak szarżuje na autostradzie. Dlaczego wspomniałam o Ferrari? Bo to ważny symbol w sztuce Królikowskiego. Był zapowiedzią przejścia do drugiego aktu cyrkowego przedstawienia.
Publiczność składa reklamacje na cyrk Królikowskiego. Nawet koledzy wychodzą
W drugim akcie aktor postawił na sportowy akcent. Królikowski, nie mający wcześniejszej styczności ze sztukami walki, oświadczył, że został włodarzem nowej, freakfightowej federacji MMA. "Royal Division" miało być - jak mówił Antek - manifestacją jego "frustracji, sprzeciwu i buntu wobec dzisiejszego zwariowanego świata, w którym brakuje człowieczeństwa i pomocy drugiemu człowiekowi, a przepełniony jest przemocą, przez którą cierpią niewinni".
Zaspoilerował wówczas swoją sztukę, zapowiadając "skandal na międzynarodową skalę". Udało się. Widownię w cyrku Królikowskiego zmiotło z miejsc. Nawet jego starych, dobrych kolegów z branży. Numer lepszy niż skakanie z 10 metrów do dmuchanego baseniku dla dzieci. Antek jako "walkę wieczoru" na nowej gali MMA zapowiedział starcie sobowtórów Władimira Putina i Wołodymyra Zełenskiego.
Huk, jaki rozległ się po upadku Królikowskiego, zadudnił w całym internecie. Przemówiły gwiazdy, a nawet cały gwiazdozbiór, bo ilość reakcji znanych twarzy na "skandaliczny aksel" w wykonaniu Antka jest naprawdę imponująca.
"To co się dzieje na Ukrainie, inwazja Rosji to nie jest rozrywka, to nie jest gra komputerowa to są prawdziwe życia, prawdziwe tragedię, realne cierpienie i śmierć! Obracanie obecnej sytuacji w żart czy rozrywkę jest prymitywne, niemoralne, podłe i tak strasznie słabe! Wstyd!" – oceniła dość lekkimi słowami Anja Rubik.
Kamil Glik i inni nie byli już tacy subtelni w ocenie przedstawienia Antka. "Ciebie pop*****ło do końca idioto? Szczam i rzygam na ciebie" – oznajmił piłkarz.
Daniel Majewski poleciał z grubej rury. Nie przebierał w słowach. "Doj***ne bucket list na ten rok stworzyłeś: zdradzić/zostawić rodzącą żonę, promować ochroniarza oszusta z Tindera, zrobić wstyd dla Polski na cały świat organizując walkę sobowtórów Putina i prezydenta Ukrainy w trakcie trwania wojny. A to dopiero kwiecień, ciekawe co w planach na majówkę!" – skwitował.
Koledzy z branży aktorskiej również nie zaklaskali na pomysł Antka. "Cytując mądrzejszych: "idź do lasu, wybierz jakieś ładne drzewo, weź rozbieg i przypier*ol". Wstyd" – oznajmił Alan Andersz. W końcu o kondycję psychiczną Królikowskiego w tym całym przedstawieniu zatroszczył się Marek Kaliszuk.
"Antek... naprawdę?! Chyba już czas na jakąś psychoterapię, lub chociaż rozmowę np. z Mamą o tym, co jest dobre, a co złe... Wstrząsający upadek chłopie. Czas na unfollow, bo aż wstyd patrzeć..." – ocenił, wyrzekając się kolegi.
Co w trzecim akcie szykuje dla nas Królikowski? Okaże się. Można się zdziwić, bo to, że jego widownię opuściła część bliskiej publiczności, wcale nie skłoniła go do przemyśleń, że jednak ostatni aksel był żenujący, zły, szkodliwy i za mocny. Nawet jak na scenariusz pod cyrkowe przedstawienie.
I mam prośbę. Skończcie z tym komentarzami, że ojciec Antka przewraca się w grobie. Dajmy już spokój Pawłowi Królikowskiemu, który nie może już porozmawiać z 33-letnim synem, który ewidentnie zbłądził. Tym niech zajmie się już jego mama, wujek, brat czy przyjaciele.
Bo może Kaliszuk ma rację i sytuacja jest na tyle poważna, że Królikowski naprawdę potrzebuje odwiedzin psychoterapeuty w swoim cyrku. Nie wiemy co się dzieje za kulisami. Może on go wcale nie chce dalej prowadzić tego cyrku, ale nie wie jak z niego wyjść? Bliscy Antka. Poświęćcie mu uwagę.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.