nt_logo

Lewicka: Pogoń za króliczkiem, czyli wielki powrót wybuchających parówek

Karolina Lewicka

18 kwietnia 2022, 19:06 · 3 minuty czytania
Rzecz działa się jesienią 2013 roku podczas drugiej Konferencji Smoleńskiej. Właśnie wtedy pojawiły się w garnku pękające parówki. Te "kiełbaski, które gotujemy sobie rano na śniadanie" – prawił ze śmiertelną powagą ekspert z PAN-u – miały być niezbitym dowodem na wybuch wewnątrz samolotu. Podłużne pęknięcie kadłuba jako żywo przypominać miało pęknięcie powłoki parówek, gotowanych we wrzącej wodzie.


Lewicka: Pogoń za króliczkiem, czyli wielki powrót wybuchających parówek

Karolina Lewicka
18 kwietnia 2022, 19:06 • 1 minuta czytania
Rzecz działa się jesienią 2013 roku podczas drugiej Konferencji Smoleńskiej. Właśnie wtedy pojawiły się w garnku pękające parówki. Te "kiełbaski, które gotujemy sobie rano na śniadanie" – prawił ze śmiertelną powagą ekspert z PAN-u – miały być niezbitym dowodem na wybuch wewnątrz samolotu. Podłużne pęknięcie kadłuba jako żywo przypominać miało pęknięcie powłoki parówek, gotowanych we wrzącej wodzie.
Najnowszy felieton Karoliny Lewickiej dla naTemat. Fot. Aleksandra Szmigiel-Wisniewska/REPORTER

Internauci wnet pospieszyli z ofertą dla smakoszy: Tupolinki! Parówki zawierające „śladowe ilości trotylu, najwyższej jakości, z 93-procentową szansą na eksplozję”.


Na tej samej konferencji zaprezentowano zgniecione puszki: po napoju Red Bull oraz tyskim. Wszystko było dla ekspertów jasne jak piwo. Gdyby samolot (puszka) były zgniecione, świadczyłoby to o wypadku, ale rozerwanie puszki (samolotu) świadczyło o wybuchu wewnątrz samolotu (puszki). Im dłużej człowiek przypatrywał się puszce, tym wyraźniej widział samolot. A może na odwrót?

Czytaj także: Lewicka: Władimir i Victor – dwa bratanki. Tylko co u boku Orbana wciąż robi PiS?

Po tych licznych eksperymentalnych doznaniach część komentatorów pytała wtedy publicznie, jak długo jeszcze ciągnąć się będzie ten kompromitujący spektakl posła Antoniego Macierewicza? Minęło dziewięć lat. A spektaklu nadal nie zdjęto z afisza.

W kolejnym sezonie teatralnym mamy za to przyspieszenie.

Postać pierwszoplanowa ogłasza triumfalnie, że była zbrodnia, zamach. Wracają znane rekwizyty: puszki, parówki, bomba termobaryczna. Padają oskarżenia: Putin zamordował nam prezydenta, bo prezydent przejrzał Putina. Kulminacja! Teraz to się dopiero będzie działo - myśli widz. Tymczasem nie dzieje się kompletnie nic. Postać pierwszoplanowa przechodzi nad własnym oświadczeniem do porządku dziennego, choć przecież zadziała się rzecz niewyobrażalna, dowiedziono ponoć zamachu! Nie ma żadnych kolejnych działań. PiS z tą „zbrodnią” chyba nic robić nie zamierza.

Za to Internet tworzy zupełnie nową okładkę dla „Gazety Polskiej”, specjalizującej się w ogłaszaniu kolejnych hipotez (tez?) zamachowych. Na okładce zamiast bomby - rekin. Rekin wyskakuje z odmętów i pożera samolot wielkimi zębiskami. Szczęki 5.

Nie wiemy, co mniema albo i nie mniema postać pierwszoplanowa, gdy w programie teatralnym, zwanym dla niepoznaki raportem, znaleźć można zdjęcia ciał ofiar, w tym ciała ukochanego brata postaci pierwszoplanowej. Bo nie ma żadnej reakcji. Postać pierwszoplanowa nie ciska gromów na Antoniego Macierewicza. Nie zdejmuje faceta ze stanowiska, nie przegania precz. Czyli akcja rozwija się wbrew normalnej logice.

Za to - wątek poboczny - jest reakcja na wpis dziennikarki Polskiego Radia, która zauważa, że obchody nie mają "nic wspólnego z autentyczną tragedią, jaka rozegrała się pod Smoleńskiem". Zostaje zwolniona. Może dlatego, że zagrała rolę dziecka, które w bajce Andersena patrzy na nagiego króla i mówi: król jest nagi. Stwierdza, jak jest, wbrew tym wszystkim wokół postaci pierwszoplanowej, którzy jej wtórują. Raport - cedzi premier, a mięśnie twarzy nawet mu przy tym nie drgną - bardzo pieczołowicie pokazał w jaki sposób przebiegała katastrofa w Smoleńsku.

PiS dowodzi, że nie tylko Rosjanie stali za zamachem, ale i Rosjanie przyłożyli rękę do publikacji raportu z nieocenzurowanym zdjęciami ofiar. Sprawę bada kontrwywiad wojskowy, szuka zapewne szpiegów, którzy za tym stoją. Jakoś nikt nie zwraca uwagi, że już na konferencji Antoniego Macierewicza rodziny mogły się dowiedzieć - od Antoniego Macierewicza - jaki odsetek ciał był w jednym kawałku, a jaki w więcej niż dziesięciu kawałkach. I czy ze zwłok było zerwane ubranie czy nie. Barbarzyństwo - to mało powiedziane, ale Antoni Macierewicz wciąż tańczy na grobach ofiar. Piruet za piruetem, zanim zostanie schowany w szafie, jak zwykle bywało przed wyborami.

Internet dawno temu dał nam mem nieśmiertelny: Macierewicz uchyla drzwi sejfu i pyta: Jarku, czy już jest po wyborach? Chce mi się siku!

Rzecz dzieje się w Polsce, w roku 2022. Scena smoleńska jest w oparach absurdu, ale mówią nam, że to sztuczna mgła. Umarłym zakłóca się sen wieczny, odziera się ich po śmierci z godności. Żywym rozdrapuje się rany i posypuje solą. Widownia ryczy ze śmiechu (parówki!) lub nie posiada się z oburzenia, czasem też opadają jej ręce. A Macierewicz i jego korowód dziwnych postaci od wybuchów sunie przez główną scenę polityczną, czyniąc z nas wszystkich wariatów. Polska po tym szaleństwie potrzebuje psychoanalityka. Tyle, że to jeszcze nie koniec, PiS nie powiedział ostatniego słowa, Smoleńsk będzie wracał upiorem. I wciąż nie wiadomo, gdzie jest osinowy kołek.

Na koniec dwa kluczowe zdania: przyczyną katastrofy prezydenckiego Tupolewa było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową (brzoza), oderwania fragmentu lewego skrzydła z lotką, utraty sterowności i zderzenia z ziemią. Tak było, nie inaczej, cokolwiek Antoni Macierewicz zaraz ogłosi.

Wiadomo, że jemu chodzi wyłącznie o to, by gonić króliczka zamachu. Nigdy go nie złapie.

Czytaj także: https://natemat.pl/406213,lewicka-nie-miejmy-zludzen-pis-nadal-kurczowo-trzyma-sie-nogawki-orbana