Justyna Kowalczyk w swojej ostatniej notce napisała u nas, że jedną z największych bolączek polskiego narciarstwa jest brak jakiejkolwiek rolkostrady do potrenowania latem. Podała też przykład ofiary tego zaniedbania. Napisała o Sylwii Jaśkowiec, która na lokalnej drodze uległa poważnemu wypadkowi, gdy zajechał jej drogę autobus. Redakcja naTemat poszła tym tropem. Postanowiliśmy do Jaśkowiec zadzwonić.
W 2009 roku we francuskim Praz de Lys Jaśkowiec zdobyła dwa złote medale mistrzostw świata do lat 23. I wydawało się, że wielka kariera stoi przed nią otworem. Że mamy drugą Kowalczyk. Niestety, nastąpiły kolejne kontuzje i wspomniany poważny wypadek na nartorolkach. Teraz robi wszystko by wrócić do dawnej formy.
Napisała, że wielką porażką polskiego narciarstwa biegowego jest brak jakichkolwiek specjalnie przygotowanych tras na nartorolki, co powoduje, że latem nie ma w naszym kraju gdzie potrenować. Zgodziłaby się pani ze swoją koleżanką?
Wie pan co? Z Justyną zgodziłabym się nie tyle ja, co moja ręka. Tak, brakuje nam tras i jest to bardzo przykre. Zostaje korzystanie z dróg lokalnych, dostępnych dla aut i ciężarówek, ale to trochę taka partyzantka. Cóż, musimy sobie jakoś radzić.
Pani raz sobie nie poradziła.
Niestety.
Jak to było z tym nieszczęsnym wypadkiem? Wiem, że to dosyć bolesne ale mogłaby pani do niego powrócić? Zawinił kierowca?
Myślę, że zawinił brak roztropności. Ja na nartorolkach zjeżdżałam w dół, było dość stromo i autobus mnie wtedy wyprzedził. Po parunastu metrach postanowił wjechać na posesję i zwyczajnie zablokował mi drogę. Musiałam szybko reagować, jakoś się ratować. I na sporej prędkości wjechałam do rowu.
W Pucharze Świata w Jakuszycach wystąpiła pani w sprincie mimo że miała nie w pełni sprawną rękę. Warto było zaryzykować?
Aż tak bardzo znowu nie ryzykowałam. To nie była stawka większa niż życie. Poza tym gościliśmy Puchar Świata, to był taki festiwal narciarstwa w Polsce a nie wiadomo przecież kiedy zorganizowany zostanie następny. Nie mogłam takiego startu odpuścić. I bardzo się cieszę, że w sprincie byłam w trzydziestce.
Zaraz po Dniu Kobiet idzie pani na operację. Nie pierwszą i nie ostatnią…
Tak, 9 marca czeka mnie zabieg łokcia i mam nadzieję, że wszystko się uda. Ale, wracając jeszcze do pana poprzedniego pytania, to ja już teraz muszę wdrażać swój organizm na kolejne zawody w przyszłości. Roczną przerwę już miałam. Gdyby potrwała dwa razy dłużej, dużo ciężej byłoby mi wrócić do ścigania z innymi.
Zakładam, że nie trenuje pani teraz z pełnym obciążeniem.
Wychodzę z założenia, że co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Robię co mogę. Oczywiście muszę kierować się tym, co mówi ręka. Trening siłowy z pełnym obciążeniem jest nierealny. Ale są pewne zamienniki, które mogą stosować. Partie dolne, nogi, trenuję dużo ciężej.
Przygotowując się do wywiadu rozmawiałem z kilkoma osobami. Wszyscy mówili mi, że był taki okres gdy Sylwia Jaśkowiec prezentowała się lepiej od Justyny Kowalczyk. Co więc się stało? Zadecydowały kolejne ciężkie kontuzje czy może coś jeszcze?
To trudne pytanie. Ciężko mi powiedzieć, co jest tego przyczyną. Myślę, że każdy sportowiec ma po prostu inną historię rozwoju. Losy różnych osób toczą się inaczej i niekiedy to ciężko zrozumieć.
A jak pani odnosi się do krytyki, jaka spada na inne polskie narciarki? Justyna jest ciągle w czołówce podczas gdy jej koleżanki w tym sezonie notują zjazd formy.
(Chwila zastanowienia) Na pewno odpowiedni ludzie w Polskim Związku Narciarskim powinni pochylić się nad tym problemem. Przeanalizować wyniki, zastanowić się czy aby na pewno wewnątrz tej grupy jest wszystko w porządku. Ale nie róbmy tego teraz tylko po sezonie. Zawodniczki muszą w tej chwili skoncentrować się na pracy, a wszelkie informacje, publikacje, pojawiające się teraz, zaburzają im swobodę myślenia. A nie jest tak łatwo odciąć się od tego wszystkiego.
Niedawno zamieniła pani AZS AWF Katowice na lokalny klub z miejscowości Osieczany. Taki powrót do korzeni to jednak lekkie zaskoczenie…
Ale dlaczego? Ja chcę tam pomagać młodszym koleżankom i kolegom, wspierać ich, przekazywać im swoje doświadczenie. Dostałam propozycję powrotu do Osieczan i zgodziłam się bo tam się wychowywałam i stamtąd mam świetne wspomnienia. To taka moja ostoja.
W Katowicach nie czuła się pani najlepiej?
Nie, nic z tych rzeczy. Proszę wyraźnie zaznaczyć, że AZS też bardzo mi pomógł. Po prostu zakończyłam tam studia i od tego czasu miałam swobodę wyboru.
Sylwia Jaśkowiec jeszcze powróci w najbliższych latach?
Plany mam krótko i długoterminowe. Tym pierwszym jest po prostu odpowiednie przygotowanie się do przyszłego sezonu. Co do drugich, w 2014 roku są igrzyska olimpijskie w Soczi. Mam nadzieję, że tam uda mi się osiągnąć dobry rezultat.
Niech pani tylko uważa na siebie latem, na nartorolkach.
(Śmiech) Dobrze, postaram się.
Ps. Ofiarą braku rolkostrady w Polsce padła chociażby Sylwia Jaśkowiec ( jeden z największych ,o ile nie największy,talent w historii polskich kobiecych biegów). Latem 2010 roku. ratując się przed zderzeniem ze skręcającym autobusem , wpadła do wybetonowanego rowu (nartorolki nie mają hamulców). Dziś, po długiej rehabilitacji , dwóch operacjach ( czekają ją jeszcze dwie) z wielką determinacją wraca do sportu i swojego poprzedniego poziomu.