
Justyna Kowalczyk w swojej ostatniej notce napisała u nas, że jedną z największych bolączek polskiego narciarstwa jest brak jakiejkolwiek rolkostrady do potrenowania latem. Podała też przykład ofiary tego zaniedbania. Napisała o Sylwii Jaśkowiec, która na lokalnej drodze uległa poważnemu wypadkowi, gdy zajechał jej drogę autobus. Redakcja naTemat poszła tym tropem. Postanowiliśmy do Jaśkowiec zadzwonić.
Oj, muszę się przyznać, że nie.
Wie pan co? Z Justyną zgodziłabym się nie tyle ja, co moja ręka. Tak, brakuje nam tras i jest to bardzo przykre. Zostaje korzystanie z dróg lokalnych, dostępnych dla aut i ciężarówek, ale to trochę taka partyzantka. Cóż, musimy sobie jakoś radzić.
Ps. Ofiarą braku rolkostrady w Polsce padła chociażby Sylwia Jaśkowiec ( jeden z największych ,o ile nie największy,talent w historii polskich kobiecych biegów). Latem 2010 roku. ratując się przed zderzeniem ze skręcającym autobusem , wpadła do wybetonowanego rowu (nartorolki nie mają hamulców). Dziś, po długiej rehabilitacji , dwóch operacjach ( czekają ją jeszcze dwie) z wielką determinacją wraca do sportu i swojego poprzedniego poziomu.
Pani raz sobie nie poradziła.
Niestety.
Myślę, że zawinił brak roztropności. Ja na nartorolkach zjeżdżałam w dół, było dość stromo i autobus mnie wtedy wyprzedził. Po parunastu metrach postanowił wjechać na posesję i zwyczajnie zablokował mi drogę. Musiałam szybko reagować, jakoś się ratować. I na sporej prędkości wjechałam do rowu.
Aż tak bardzo znowu nie ryzykowałam. To nie była stawka większa niż życie. Poza tym gościliśmy Puchar Świata, to był taki festiwal narciarstwa w Polsce a nie wiadomo przecież kiedy zorganizowany zostanie następny. Nie mogłam takiego startu odpuścić. I bardzo się cieszę, że w sprincie byłam w trzydziestce.
Zaraz po Dniu Kobiet idzie pani na operację. Nie pierwszą i nie ostatnią…
Tak, 9 marca czeka mnie zabieg łokcia i mam nadzieję, że wszystko się uda. Ale, wracając jeszcze do pana poprzedniego pytania, to ja już teraz muszę wdrażać swój organizm na kolejne zawody w przyszłości. Roczną przerwę już miałam. Gdyby potrwała dwa razy dłużej, dużo ciężej byłoby mi wrócić do ścigania z innymi.
Wychodzę z założenia, że co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Robię co mogę. Oczywiście muszę kierować się tym, co mówi ręka. Trening siłowy z pełnym obciążeniem jest nierealny. Ale są pewne zamienniki, które mogą stosować. Partie dolne, nogi, trenuję dużo ciężej.
To trudne pytanie. Ciężko mi powiedzieć, co jest tego przyczyną. Myślę, że każdy sportowiec ma po prostu inną historię rozwoju. Losy różnych osób toczą się inaczej i niekiedy to ciężko zrozumieć.
(Chwila zastanowienia) Na pewno odpowiedni ludzie w Polskim Związku Narciarskim powinni pochylić się nad tym problemem. Przeanalizować wyniki, zastanowić się czy aby na pewno wewnątrz tej grupy jest wszystko w porządku. Ale nie róbmy tego teraz tylko po sezonie. Zawodniczki muszą w tej chwili skoncentrować się na pracy, a wszelkie informacje, publikacje, pojawiające się teraz, zaburzają im swobodę myślenia. A nie jest tak łatwo odciąć się od tego wszystkiego.
Ale dlaczego? Ja chcę tam pomagać młodszym koleżankom i kolegom, wspierać ich, przekazywać im swoje doświadczenie. Dostałam propozycję powrotu do Osieczan i zgodziłam się bo tam się wychowywałam i stamtąd mam świetne wspomnienia. To taka moja ostoja.
Nie, nic z tych rzeczy. Proszę wyraźnie zaznaczyć, że AZS też bardzo mi pomógł. Po prostu zakończyłam tam studia i od tego czasu miałam swobodę wyboru.
Plany mam krótko i długoterminowe. Tym pierwszym jest po prostu odpowiednie przygotowanie się do przyszłego sezonu. Co do drugich, w 2014 roku są igrzyska olimpijskie w Soczi. Mam nadzieję, że tam uda mi się osiągnąć dobry rezultat.
(Śmiech) Dobrze, postaram się.

