Mazda CX-30 Może być uznawana za auto z półki premium. Ma jednak parę oczywistych wad.
Mazda CX-30 Może być uznawana za auto z półki premium. Ma jednak parę oczywistych wad. Fot. naTemat

Z testowaniem Mazdy zawsze jest trochę jak z przeciąganiem liny. Jedni powiedzą ci, że Japończycy wciskają kit z jakością premium, a wolnossące silniki to przeżytek. Drudzy będą zaskoczeni komfortem i jakością w środku. Można się tak spierać, ale w przypadku CX-30 nie dziwię się, dlaczego tyle ich jeździ po naszych drogach. Chociaż to jedno z tych aut, które potrafią zirytować.

REKLAMA

Do pisania tego tekstu usiadłem w najgorszym możliwym momencie. Przed chwilą widziałem najnowszą Mazdę CX-60, która nie ma nic wspólnego z Mazdami, jakie znacie. Japończycy otworzyli nową kartę, a ja trochę przesiąkłem formułkami, że teraz będą konkurować z Audi czy Mercedesem. Możecie przeczytać w naTemat, co wiemy o CX-60 po oficjalnej premierze.

To teraz na chłodno. Z tą półką premium w przypadku Mazdy można się spierać bez końca. CX-30 też miała być takim asem w rękawie Japończyków, żeby przyciągnąć klientów szukających czegoś więcej, niż zwykły miejski crossover. Czy się udało? Sprawdźmy, z czym mamy do czynienia.

logo
Fot. naTemat

Pierwsze wrażenie, jeśli chodzi o CX-30, może nie jest jakieś piorunujące, ale też powiedzmy sobie szczerze: Mazdy praktycznie się nie zmieniają. Zerknijcie na nasz test starszej CX-3 sprzed trzech lat. Gdyby nie różnica kolorów, ktoś mógłby powiedzieć, że testowaliśmy te same auta. Zresztą przyznam się wam, że jestem gapą. Na parkingu zaparkowana była CX-3 w kolorze, jak moje CX-30. Uparcie chciałem otworzyć ją swoim kluczem, a moje auto stało… dwa miejsca dalej.

logo
Fot. naTemat

Z zewnątrz design nie razi niczym, przez co CX-30 zmusiłaby mnie do odwrócenia głowy. Samochód bazuje na Maździe 3, a w gamie japońskiego producenta plasuje się pomiędzy wspomnianą już CX-3 a CX-5. I wszędzie możecie szukać podobieństw.

logo
Fot. naTemat

Na dłużej zatrzymajmy się jednak przy wnętrzu, bo to jeden z elementów, dzięki którym Mazda rzeczywiście może aspirować do półki premium. Oczywiście to kwestia gustu, ale stylistyką w środku Mazda bardzo mnie kupiła. Analogowe zegary to dla mnie fajne nawiązanie do czasów, kiedy wirtualne kokpity stają się czymś powszechnym.

logo
Fot. naTemat

Znany, ale nie przez wszystkich lubiany system multimedialny z pokrętłem potrafi chwilami być irytujący. Nie dlatego jednak, że się zawiesza, ale po prostu dotykowy ekran byłby lepszym rozwiązaniem. Trzeba być prawdziwym fanem Mazdy, żeby w tym miejscu nie pokręcić nosem.

logo
Fot. naTemat

Fot. naTemat

logo
Fot. naTemat

logo
Fot. naTemat

logo
Fot. naTemat

CX-30 jest wykończona przyjemnymi, solidnie spasowanymi materiałami. Może plastik w dolnej części kokpitu zostawia niedosyt, ale uznałem, że można przymknąć na to oko. Po tygodniu jazdy mam pewność, że tym crossoverem lepiej nawet wyjechać w dłuższą trasę, niż przemieszczać się tylko po mieście. Warunki do podróżowania są bardzo komfortowe nawet dla pasażerów z tyłu.

logo
Fot. naTemat

logo
Fot. naTemat

Macie dzieci? Żaden problem, ta Mazda może być rodzinnym pojazdem. Nawet jeśli wasze pociechy już trochę podrosły i wymagają więcej miejsca. Do bagażnika też zmieści się całkiem sporo rzeczy, bo ma 430 litrów i brak w nim dziwnych kształtów utrudniających pakowanie. Podróżowanie z pasażerami 2+2 nawet przez kilka godzin nie powinno być męczące.

logo
Fot. naTemat

CX-30 ma pod maską dwulitrową wolnossącą jednostkę e-Skyactiv X, która jest połączeniem silnika… benzynowego i Diesla. Tak najprościej opisać jego działanie. Mamy 186 KM, ale zaledwie 240 Nm. To wystarczy na przyspieszanie do setki w nieco ponad 8,5 sekundy. Przyzwoity wynik, który nie dostarczy wam jednak efektu wciskania pleców w fotel.

logo
Fot. naTemat

Ten wolnossący silnik pracuje w układzie hybrydowym. 24-woltowy akumulator litowy magazynuje energię, odzyskiwaną podczas hamowania i wykorzystuje ją do zasilania. W teorii powinno być więcej oszczędniej i bardziej ekologicznie.

logo
Fot. naTemat

W praktyce z tą oszczędnością nie nastawiajcie się na wyjątkowo niskie zużycie benzyny. W mieście nie udało mi się zejść poniżej 8 litrów. No dobrze, raz naprawdę zobaczyłem siódemkę z przodu, ale założę się, że nie jeździcie tak na co dzień, jak ja w tamym momencie, kiedy bardzo zależało mi na korzystnym wyniku.

Nieco lepiej było w trasie, kiedy komputer wskazywał mi 6,5 litra. I mam wrażenie, że dałoby się jeszcze poprawić ten rezultat. Żeby zebrać te liczby w całość, to w skrócie: przejechałem odcinek 120 km z drogami ekspresowymi, lokalnymi i przez miasto, a na miejsce dotarłem ze zużyciem dokładnie 6,9 l. Szału nie ma, ale też brak powodów do przesadnego oburzenia, że Mazda dużo pali.

logo
Fot. naTemat

W czasie jazdy szybko dało się wyłapać parę szczegółów. 6-biegowa automatyczna skrzynia w zwykłym trybie dość szybko zmienia przełożenia. Za to w opcji sport auto budzi się do ostrzejszej jazdy i łatwiej wspiąć się na wyższe obroty. Zastanawiałem się, czy skrzynia manualna nie byłaby tu lepszym rozwiązaniem, ale dałem sobie spokój. Moją testówką dość żwawo ruszałem spod świateł i wyprzedzałem bez zawału serca. A chyba o to chodzi w uniwersalnym crossoverze, którego chcemy używać na co dzień.

logo
Fot. naTemat

Jeśli już ktoś zdecyduje się kupić CX-30, to praca silnika raczej nie będzie powodem do rozmyślań. On zdaje egzamin, podobnie jak przyjemnie zbalansowane zawieszenie, które wyłapuje nierówności. Trochę rozczarowały mnie jednak nadaktywne systemy bezpieczeństwa, bo dawały o sobie znać w momentach totalnie nieistotnych. Z drugiej strony to chyba jedyna odczuwalna wada, jaką wychwyciłem podczas testu.

W katalogu ceny CX-30 startują od 112 900 zł. Tyle zapłacicie za podstawową wersję KAI z silnikiem o mocy 122 KM. Mój egzemplarz był o dwie półki wyżej, w konfiguracji Hikari. A to już wydatek w granicach 155 tys. zł. Za topową wersję Enso trzeba wyłożyć dokładnie 172 900 zł. Ceny rzecz jasna nie obejmują dodatków, które możecie wybrać sobie za dopłatą.

logo
Fot. naTemat

Przygodę z CX-30 miałem krótką, ale Japończycy znowu trafili w mój gust. Nie będę wspominał tu o kultowej MX-5, bo to zupełnie inne auto, ale już na przykład elektryczna MX-30 była wykończona z podobną starannością. Zostając jednak w spalinowym klimacie, CX-30 nie jest tylko wabikiem na zagorzałych fanów Mazdy. Każdy, kto szuka auta w tym segmencie powinien zwrócić na nią uwagę, bo mimo paru oczywistych wad, to stylowy i przełamujący schemat crossover.

Mazda ma jednak mocną konkurencję. W moim odczuciu jej najpoważniejszym rywalem jest Toyota CH-R, którą Polacy przez lata bardzo pokochali. Przy zakupie podobnego auta na pewno rozważyłbym jeszcze na przykład Peugeota 3008 czy Opla Grandlanda X.

Czytaj więcej artykułów z działu MOTO:

logo
Fot. naTemat