W ostatnich dniach coraz więcej dyskutuje się o tym, że Władimir Putin może rozpocząć atak na Mołdawię przy wykorzystaniu separatystycznego Naddniestrza. Czy to realny scenariusz? Jak wówczas powinien zareagować świat? – Jest mało prawdopodobne, że Putin otworzy teraz jakiś nowy front. Atak na kolejne państwo tylko by go pogrążył – ocenił w rozmowie z naTemat Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej.
Z medialnych doniesień wynika, że 9 maja Władimir Putin może rozpocząć atak na Mołdawię przy wykorzystaniu separatystycznego Naddniestrza
– W dzisiejszej sytuacji wydaje się to mało prawdopodobne politycznie – ocenił w rozmowie z naTemat Tomasz Siemoniak
Według byłego szefa MON atak na kolejne państwo z pewnością pogrążyłby Putina wśród państw, takich jak Chiny czy Indie, które z pewną neutralnością przyglądają się temu, co dzieje się w Ukrainie
Po inwazji Rosji na UkrainęMołdawia bardzo często była wymieniana wśród państw, które w następnej kolejności mogą znaleźć się na celowniku Władimira Putina. Wtedy były to głównie spekulacje, jednak dziś to zagrożenie może się wydawać ocraz bardziej realne.
W ostatnich dniach w Naddniestrzu - zdominowanej przez ludność rosyjskojęzyczną separatystycznej "republice" na terytorium Mołdawii - miały bowiem miejsce liczne prowokacje Kremla, które w ocenie ukraińskiego wywiadu mają na celu wciągnięcie Naddniestrza w trwającą wojnę.
Odnotowano m.in. eksplozje nieopodal ministerstwa bezpieczeństwa w Tyraspolu, zniszczenie dwóch przekaźników radiowych oraz "atak" na jednostkę wojskową i domniemany ostrzał w pobliżu rosyjskich składów broni.
Ujawniono możliwy termin ataku Rosji na Mołdawię
Ponadto, według nieoficjalnych doniesień "The Times", decyzja o zaatakowaniu Mołdawii miała już zapaść. W Dniu Zwycięstwa, 9 maja Putin ogłosiłby niepodległość Nadniestrza, a potem rozpocząłby inwazję na Mołdawię. Wtedy, jak zaznaczono, od południowego zachodu rosyjskie wojska miałyby prostą drogę do natarcia na położony nad Morzem Czarnym ukraiński port w Odessie.
Czytaj także: Putin miał wybrać kolejną ofiarę. Ujawniono możliwy termin ataku na drugie państwo
Czy atak na kolejne państwo to faktycznie realny scenariusz? – Ostatnie miesiące pokazały, że nie ma nierealnych scenariuszy, bo mało kto spodziewał się, że Rosja jest gotowa wszcząć pełnoskalową wojnę wobec Ukrainy, więc nie można wykluczyć, że jest jakiś scaneriusz, który miałby dotyczyć Mołdawii. Natomiast w dzisiejszej sytuacji wydaje się to mało prawdopodobne politycznie – ocenił w rozmowie z naTemat Tomasz Siemoniak.
Poseł Koalicji Obywatelskiej podkreślił, że Rosja wciąż nie osiągnęla swoich celów w Ukrainie, więc trudno sobie wyobrazić, żeby miała otwierać jakiś nowy front.
– Po drugie, wykorzystanie tej armii, która pozostała w Nadniestrzu to jest sprawa nieprosta wojskowo, ponieważ to jest tak naprawdę jednostka strzegąca jakichś magazynów amunicji jeszcze z czasów sowieckich. Po trzecie, trudno byłoby się dopatrzyć czegokolwiek w polityce Mołdawii, co mogłoby dać powód Rosji do agresywnego działania – wyliczył były minister obrony narodowej.
Jak podkreślił Siemoniak, oczywiście Putinowi nie potrzeba rzeczywistych powódów do rozpoczęcia ataku, ale wydaje się, że uzasadnienie polityczne takiej agresji wobec świata byłoby niezwykle trudne. – Po czwarte, Mołdawia bardzo wyraźnie zgłasza swoje europejskie aspiracje, otrzymuje pomoc z Unii, więc nie jest pozostawiona sama sobie – podsumował poseł KO.
Co, jeśli Putin zaatakuje Mołdawię? Siemoniak: Argument kolejnych sankcji raczej go nie przekona
W rozmowie z naTemat Tomasz Siemoniak podkreślił, że Mołdawia to zupełnie inaczej położone państwo niż Ukraina, to też kraj mniejszy, z mniej liczną armią, dlatego jeśli Putin mimo wszystko zdecydowałby się na atak, to konieczne będzie zdecydowane wsparcie od Zachodu.
– Ale ważne jest to, co tu i teraz. Zachód powinien pokazywać, że Mołdawia ma otwarte drzwi do struktur europejskich, że ma pomoc finansową i wpsarcie. Pewne narzędzia trzeba wykorzystywać już dziś – wskazał poseł KO.
Polityk stwierdził, że konsekwencje ataku na Ukrainę są już ogromne i to nie koniec sankcji, więc trudno przewidzieć, jakie jeszcze konskwencje poniósłby Putin, gdyby zaatakował kolejne państwo.
– Niestety, widać, że dla Putina sankcje nie są czymś, co zatrzymuje go w agresji, więc nie sądze, że argument kolejnych sankcji przekonałby go do powstrzymania się od ataku na Mołdawię – skomentował.
Dodał jednak, że inwazja na kolejne państwo z pewnością pogrążyłaby Putina wśród państw, takich jak Chiny czy Indie, które z pewną neutralnością przyglądają się temu, co dzieje się w Ukrainie.
– Nie wiem, jak byłby im w stanie wyjasnić to, że rozszerza swoje pole agresji o kraj, który nie stanowi żadnego, najmniejszego zagrożenia dla Rosji, nie osiągając tym samym swoich celów w Ukrainie – podsumował Tomasz Siemoniak.
Przypomnijmy, że Naddniestrze jest zamieszkałe przez ponad 200 tysięcy Rosjan i nieformalnie jest wpierane gospodarczo i politycznie przez Moskwę.
W regionie stacjonują rosyjscy żołnierze, formalnie jako siły pokojowe, które pozostały z czasów konfliktu zbrojnego Naddniestrza z Mołdawią. Tamtejsze wojsko liczy niewiele ponad trzy tysiące żołnierzy, a sam kraj tworzy ok. 2,5 miliona obywateli.