Tragiczna historia z Opola znowu rozbudziła dyskusję na temat cesarskiego cięcia. Córeczka medalisty olimpijskiego Bartłomieja Bonka walczy o życie, bo lekarze nie zdecydowali się na cięcie. W Polsce co trzecie dziecko przychodzi na świat tą drogą. Nie każde z tych cięć jest konieczne, ale pacjentki wielokrotnie się ich domagają. Niektórzy lekarze wykonują je na życzenie za pieniądze, inni boją się podjąć pochopną decyzję.
W szpitalu ginekologiczno–położniczym przy Reymonta w Opolu doszło do bulwersującego przypadku. Jedna z bliźniaczek Barbary i Bartłomieja Bonka, medalisty olimpijskiego, urodziła się poważnie niedotleniona i od kilku dni walczy o życie. To wynik błędnej decyzji lekarzy, którzy nie przeprowadzili cesarskiego cięcia.
Komisja powołana przez dyrekcję szpitala, której przewodniczył wojewódzki konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa dr n. med. Wojciech Guzikowski, stwierdziła jednoznacznie, że cięcie powinno być przeprowadzone, a lekarze dopuścili się zaniedbania. W związku z tym dwóch z nich straciło stanowiska – ordynator oddziału patologii ciąży dr Bronisław Łabiak oraz jego zastępczyni dr Hanna Żwirska-Lembrych.
Kontrowersyjne cięcia
Lekarze zadecydowali, że poród powinien się odbyć naturalnie, mimo że lekarz prowadzący sugerował cięcie. Pierwsza dziewczynka urodziła się zdrowa, ale druga dostała tylko 1 punkt na 10 w tzw. skali Apgar. Matka skarżyła się też w nocy, że ma silne skurcze, ale została zbadana dopiero rano. Również w czasie porodu prosiła kilka razy, żeby lekarze zrobili cięcie. Lekarzom zarzucany jest szereg nieprawidłowości, m.in. zlekceważenie bardzo niskiego tętna płodu. Zdaniem komisji to było wskazanie do cięcia.
Ta tragiczna historia znowu obudziła dyskusję wokół kontrowersji wiążących się z cięciami cesarskimi. W Polsce co trzeci poród odbywa się właśnie tą drogą, ale są kliniki, w których ten odsetek sięga nawet 40–45 proc.
Modna cesarka
Zdaniem wielu lekarzy, to wynik nadal nieuregulowanej kwestii cięć na życzenie, które wielokrotnie lekarze przeprowadzają bez wyraźnych wskazań, biorąc za nie pieniądze.
– W Polsce nadal panuje moda na cięcia cesarskie, a na życzenie wykonują je niektórzy lekarze i niektóre ośrodki. Proszę zwrócić uwagę, że nigdy nie pisze się w kolorowej prasie, że to dobrze, jeśli ktoś rodzi drogami natury. Chętnie pisze się natomiast np. o aktorkach, które rodziły poprzez cięcie cesarskie. To jakaś źle pojęta promocja porodów odbywających się tą drogą, która wynika z braku świadomości i niepełnej wiedzy w tym zakresie – podkreśla w rozmowie z naTemat prof. Jarosław Kalinka, specjalista ginekolog-położnik, kierownik Kliniki Perinatologii i Katedry Ginekologii i Położnictwa Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
– To przecież poważny zabieg operacyjny, w przypadku którego stopień ryzyka powikłań groźnych dla zdrowia matki i dziecka jest nieporównywalnie większy niż w przypadku porodu naturalnego, szczególnie groźny jest dla kobiety rodzącej – dodaje prof. Kalinka.
Położna z Elbląga prosząca o anonimowość przyznaje, że praktycznie każda kobieta, która przychodzi rodzić, pyta o możliwość porodu przez cesarskie cięcie. – Codziennie prowadzimy z nimi dyskusje i tłumaczymy, że nie mają do tego wskazań i jest to bardzo ryzykowne – dodaje położna.
Zdaniem prof. Kalinki wielu pacjentów swoją wiedzę i przekonanie o skuteczności "cesarki" opiera na informacjach z prasy czy telewizji. – Np. na takich rozdmuchanych sytuacjach, jak w Opolu, gdzie oczywiście doszło do tragedii. Niestety wniosek płynący z tego nieszczęścia będzie jeden: róbmy cięcia cesarskie. A gdyby wyjść z założenia, że cięcie cesarskie jest bardziej korzystne niż poród naturalny, odbywałyby się tą drogą wszystkie porody – zaznacza ginekolog.
Etyka lekarska
Poród naturalny jest zwykle i zdrowszy, i bezpieczniejszy. Mimo to nie wszyscy lekarze przekonują o tym pacjentki. Doktor ginekolog-położnik z Poznania, która również prosi o anonimowość, mówi wprost, że w środowisku lekarzy jest nagonka na tych, którzy krytykują wykonywanie cięć na życzenie.
– Część lekarzy robi to po prostu w zamian za profity, a inni lekarze tylko i wyłącznie ze wskazań. Lekarze na kontraktach odpowiadają cywilnie za błędy w sztuce i wykonywanie tych zabiegów bez wyraźnych wskazań, dlatego podejmują te decyzje naprawdę w koniecznych przypadkach – podkreśla lekarka. – Niewielu lekarzy odważy się krytykować własne środowisko. Gdybym głośno krytykowała kolegów, którzy robią cesarkę na życzenie, ordynator już jutro by mnie zwolnił. Uznałby, że "nie gram w jednej drużynie". W tej kwestii panuje straszny mobbing – dodaje.
Cięcie powinno być przeprowadzone tylko w oparciu o konkretne wskazania, kiedy naprawdę jest niezbędne, a poród drogą naturalną zagraża matce i dziecku. Tak było właśnie w Opolu, gdzie życie drugiej dziewczynki było zagrożone i świadczyło o tym chociażby niskie tętno. Wskazaniem do cesarskiego cięcia jest np. sytuacja, w której istnieje ryzyko przedwczesnego odklejenia się łożyska, albo matka ma wadę serca i mogłaby nie przeżyć operacji lub wadę wzorku, która mogłaby się bardzo pogłębić.
Ryzykowna decyzja
Profesor przyznaje jednak, że zdarzają się przypadki, w których cięcie przeprowadzono bez wskazań. Czasem jest to wynik silnej presji pacjentki i rodziny. – Trzeba pamiętać, że pełną odpowiedzialność za powikłania, do jakich dochodzi w wyniku cięcia cesarskiego, ponosi lekarz, który się na nie zdecyduje. Dlatego takie decyzje podejmowane są bardzo ostrożnie. Jest cienka granica między realną potrzebą, a np. obawami pacjentki przed porodem drogami natury – mówi prof. Kalinka.
Lekarze i położne czują niewątpliwie presję w tym temacie. Dowodzi tego chociażby fakt, że niewielu z nich chce mówić o tym otwarcie i pod nazwiskiem. Skoro praktycznie każda kobieta pyta i prosi o cięcie, mimo że większość nie ma wskazań, a niektóre nawet się tego domagają, lekarze stają wielokrotnie przed trudnym wyborem. Niektórzy boją się odmówić, bo nigdy nie mają pewności, czy poród przebiegnie prawidłowo. Inni, jak ci z Opola, mogą natomiast opierając się o procedury zlekceważyć odczucia pacjentki, która sygnalizowała, że coś jest nie tak.
Niektóre kobiety rzeczywiście boją się bólu, niektóre panikują, wpadają w histerię w trakcie porodu, ale są i te, które proszą o cięcie, bo mają przeczucie, że coś się z dzieckiem dzieje. I może się zdarzyć, że lekarze pod presją uznają, że nie ma potrzeby do cięcia, ale to, jak w przypadku dziewczynki z Opola może skończyć się nieszczęściem. Dziecko walczy o życie, a jeśli przeżyje, będzie z pewnością jeszcze długo walczyć o zdrowie.
Reklama.
Aleksandra Kozok
dyrektorka szpitala przy Reymonta dla "Gazety Wyborczej"
Komisja ustaliła, że sporo przesłanek - a więc to, że poród rozpoczął się przedwcześnie, bo w 34. tygodniu ciąży, że była to ciąża bliźniacza, że pacjentka była w określony sposób nastawiona psychicznie na cesarskie cięcie - przemawiało za tym, by to cięcie wykonać. Ciąża pani Bonk była ciążą wysokiego ryzyka. CZYTAJ WIĘCEJ
Cięcia cesarskie wiążą się z poważnymi powikłaniami. W przypadku matki to m.in. większe ryzyko zakrzepicy i zakażeń, a także większe ryzyko krwotoków okołoporodowych. Długotrwałe skutki to ryzyko zrostów, blizny na macicy, która w przypadku kolejnych porodów grozi pęknięciem. Każda operacja po cięciu to operacja wysokiego ryzyka. Dziecko, które nie rodzi się drogami natury ma natomiast obniżoną oporność.
Aleksandra Kozok
dyrektorka szpitala dla "Gazety Wyborczej"
Są standardy, rekomendacje medyczne, ale zawsze jest też człowiek i indywidualne do niego podejście, bo każdy poród jest inny i decyzje w związku z jego przebiegiem powinny być podejmowane w ciągu sekund, najdalej minut. Powiem też coś mniej racjonalnego, ale bardzo ważnego: czasem kobiety rodzące mają jakieś przeczucia, jakieś intuicyjne obawy, i lekarz powinien się wsłuchać w to, co mówią.
CZYTAJ WIĘCEJ