Wawrzyk, odnosząc się do działań Andriejewa, przyznał, że "jakie państwo, taki ambasador".
Wawrzyk, odnosząc się do działań Andriejewa, przyznał, że "jakie państwo, taki ambasador". Fot. Piotr Molecki / East News

W trakcie czwartkowych obrad w Sejmie rozmawiano m.in. o ambasadorze Rosji w Polsce Siergieju Andriejewie. – Prowokuje władze i społeczeństwo. Szuka zwady (...). Czy nie czas powiedzieć mu, że jego miejsce jest w Moskwie? – pytał poseł KO Paweł Kowal. – Jakie państwo, taki ambasador. Większość jego aktywności należy traktować jako prowokacje – przyznał wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk. Dodał, że resort analizuje możliwe kroki w związku z zamieszaniem wokół Andriejewa.

REKLAMA

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.

  • Rosyjski ambasador w Warszawie Siergiej Andriejew w swoich wypowiedziach podtrzymuje stanowisko Rosji wobec wojny w Ukrainie.
  • Kontrowersyjne działania i słowa Andriejewa były jednym z tematów podczas czwartkowych obrad Sejmu.
  • Poseł KO Paweł Kowal pytał MSZ, czy zamierza podjąć jakieś kroki wobec ambasadora. Wiceszef resortu Piotr Wawrzyk przyznał, że analizowane są dalsze możliwe kroki.
  • Zamieszanie wokół ambasadora Rosji w Polsce Siergieja Andriejewa nie cichnie. Dyplomata powtarzał wielokrotnie w rozmowie z dziennikarzami wszystkie kłamstwa propagandy Kremla oczerniające Ukrainę i Zachód.

    Z kolei 9 maja – gdy został oblany czerwoną farbą przez antywojennych demonstrantów przed Cmentarzem Żołnierzy Radzieckich w Warszawie, gdzie chciał złożyć kwiaty z okazji Dnia Zwycięstwa – stwierdził, że "nie wierzy, by przygotowania do tej akcji odbywały się bez wiedzy i kontroli ze strony polskich służb".

    Posłowie chcą, by polski MSZ podjął kroki wobec Andriejewa

    Do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w tej sprawie zwróciła się grupa posłów Koalicji Obywatelskiej: Paweł Kowal, Katarzyna Lubnauer, Sławomir Nitras, Grzegorz Schetyna, Adam Szłapka, Małgorzata Tracz, Marek Krząkała, Tomasz Lenz i Robert Tyszkiewicz. Chcą oni, by resort dokładnie przyjrzał się działalności Andriejewa w Polsce i podjął wobec niego jakieś działania.

    – To sytuacja absolutnie nadzwyczajna. Rosyjski ambasador w Polsce zamiast służyć racjom dyplomatycznym chuligani w Warszawie, zarzuca Polsce rozpoczęcie II wojny światowej i zaprzecza zbrodniom rosyjskim w Ukrainie (...). Prowokuje władze i społeczeństwo. Szuka zwady – podnosił Kowal w czwartek podczas obrad Sejmu.

    Zaznaczył, że ostatnio doszło do zdewastowania przez Rosjan "bardzo ważnego dla polskiej pamięci miejsca na cmentarzu wojennym w Charkowie", a rosyjscy urzędnicy sugerowali, że zniszczony może zostać też cmentarz wojenny w Katyniu.

    – Ile razy ambasador Rosji był wezwany do polskiego MSZ, by usłyszeć, że każda rzecz, którą powiedział, budzi najwyższe wzburzenie w Polsce (...) i godzi w całą pamięć o polskiej roli w historii Europy Środkowo-Wschodniej – dopytywał.

    – Czy nie czas powiedzieć mu, że jego miejsce jest w Moskwie, a jego obecność w Warszawie niczemu dobremu nie służy? Służy tylko dalszej destrukcji relacji polsko-rosyjskich – skonkludował poseł KO.

    Wiceszef MSZ o rosyjskim ambasadorze

    Na sali sejmowej do tej kwestii odniósł się wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk. Przyznał, że nigdy nie powinno dojść do takiego incydentu jak 9 maja, ponieważ dyplomaci są wedle prawa pod szczególną ochroną. Jednocześnie krytycznie odniósł się do postawy Andriejewa.

    – To przedstawiciel Rosji. Realizuje polecenia z Moskwy i założenia rosyjskiej polityki zagranicznej. W efekcie większość jego aktywności należy traktować jako prowokacje (...). Pamiętajmy, że jakie państwo, taki ambasador. Jeśli tak się zachowuje ambasador, to wystawia świadectwo najlepsze, jakie państwo reprezentuje – stwierdził z przekąsem Wawrzyk. Oznajmił jednocześnie, że Andriejew wiele razy trafiał na "dywanik" do MSZ, by tłumaczyć się ze swoich działań.

    Co dalej z polsko-rosyjskimi stosunkami dyplomatycznymi?

    Wiceszef polskiego resortu dyplomacji przyznał, że z powodu pomocy Polski Ukrainie, Rosjanie dopuszczają się wobec naszego kraju prowokacji i "działań, które mają utrudniać działalność naszych przedstawicielstw dyplomatycznych i konsularnych w Rosji".

    Choć Wawrzyk ocenił, że "w najbliższym czasie nie ma perspektyw na zmianę podejścia zdeterminowanych władz rosyjskich w tym zakresie", to dodał, że pomimo tego Polska, tak jak inne kraje NATO i UE, nie zrywa stosunków dyplomatycznych i konsularnych z Moskwą.

    Powiedział przy tym, że "MSZ nasłuchuje różnych opinii i analizuje możliwe kroki w odniesieniu do obecności ambasady Federacji Rosyjskiej w Polsce". – Pamiętajmy jednak, że w dyplomacji w tym zakresie obowiązuje zasada wzajemności i nasze działania spotykają się ze stosowną odpowiedzią drugiej strony. Ale działa to też w tę stronę, gdy tego rodzaju działania podejmowane są przez przedstawicieli Rosji – tłumaczył.

    Wiceszef MSZ zauważył, że gdyby zamknięto polskie placówki dyplomatyczne w Moskwie, to "będący pod ich opieką Polacy przebywający w Rosji byliby pozostawieni sami sobie".

    Na koniec Wawrzyk dodał, że wszelkie decyzje, biorąc pod uwagę ich długofalowe skutki, będą – jak zawsze w dyplomacji – komunikowane nie z wyprzedzeniem, ale już po fakcie.