Po "Bólu i blasku" Pedro Almodóvara Penélope Cruz i Antonio Banderas nie musieli długo czekać, by znów spotkać się na planie filmowym – i to na tym prawdziwym, i tym zmyślonym. W "Boskich" wcielają się bowiem w pretensjonalnych artystów, którzy usiłują nakręcić razem film.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Boscy" ("Competencia oficial") to hiszpańska komedia, której twórcy nabijają się z pretensjonalnych artystów.
W rolach głównych wystąpili w niej Antonio Banderas ("Ból i blask"), Penelope Cruz ("Vicky, Christina, Barcelona") oraz Oscar Martinez ("Dzikie historie").
"Boskich" wyreżyserowali Mariano Cohn i Gastón Duprat, duet znany z takich filmów, jak "4x4" czy "Honorowy obywatel".
"Boscy" – portret pretenjonalnych artystów
Humberto Suárez (José Luis Gómez) ma miliony na koncie, ale nie czuje się spełniony. Uznaje, że pustkę wypełni pozostawienie po sobie czegoś trwałego i decyduje się na zrealizowanie filmu.
Humberto nie zamierza jednak stawać sam przed kamerą. Jaka producent angażuje kontrowersyjną artystkę Lolę Cuevas (Penélope Cruz), która ma wyreżyserować dzieło na podstawie książki noblisty. Za prawa do niej – co podkreśla, gdy reżyserka sugeruje, że nie będzie ściśle podążać za fabułą powieści – dużo zapłacił. Lola w rolach głównych obsadza Félixa Riverę (Antonio Banderas) oraz Ivána Torresa (Oscar Martínez), których podejście do wykonywanego fachu nie mogłoby się bardziej różnić, co stanie się zarzewiem licznych konfliktów.
"Boscy" pokazują komediowe zmagania wspomnianego trio nad realizacją wspólnego filmu, jednak cel twórców nie ograniczał się do wywołania pustego śmiechu na widowni, o którym zapomni się zaraz po wyjściu z kina. Cohn i Duprat stworzyli bezlitosną satyrę na filmowy światek, trafiającą w hipokryzję i kompleksy, do których wielu nie chce się przyznać.
Natchniona Penelope Cruz, arogancki Antonio Banderas
Każdy z głównych bohaterów reprezentuje inny typ artystycznej osobowości. Grana przez Cruz Lola to natchniona artystka, która nie bardzo przejmuje się tym, że jej niekonwencjalne metody pracy przynoszą satysfakcję jedynie jej samej.
Wcielającemu się w Felixa Banderasowi przypadła z kolei rola międzynarodowego gwiazdora, pupilka publiczności, który choć zdaje sobie sprawę ze swoich warsztatowych braków, obnosi się jak paw ze swoimi licznymi nagrodami, a dzięki nieprzyzwoitemu bogactwu korzysta z hulaszczego trybu życia, jak tylko może.
Iván grany przez Oscara Martíneza to staroszkolny aktor teatralny, który otwarcie gardzi blichtrem showbiznesu reprezentowanym przez Felixa. Chociaż twierdzi, że interesuje go tylko sztuka przez wielkie "S", w skrytości zazdrości młodszemu koledze i marzy o komercyjnym docenieniu.
W odmienne charaktery trójki artystów każdorazowo wpisany jest jednak narcyzm, który stanowi motor napędowy wszystkich ich działań. Jakkolwiek racjonalnie przed samymi sobą nie próbowaliby wytłumaczyć swoich artystycznych motywacji, za kurtyną doniosłych słów i deklarowanych wielkich aspiracji, zawsze znajduje się ich wybujałe ego i z trudem ukrywane kompleksy.
Unosząca się nad bohaterami aura pretensjonalności sprawia, że ciężko ich polubić, ale też trudno nie współczuć, patrząc na ich zmagania nie tyle z przygotywanem filmu, co z samymi sobą.
Twórcy swoją sympatię zdają się lokować przede wszystkim w Loli, która w swoich działaniach wydaje się najbardziej szczera. Dostrzega problematyczność przywiązania artystów do środowiskowej walidacji (i próbuje z nią zawalczyć w bardzo brutalny dla Felixa i Ivána sposób), jednak belki we własnym oku nie widzi, choć podobnie jak oni, często pławi się w sadzawce egocentryzmu.
Cohn i Duprat nie znęcają się jednak tylko nad nimi i na celownik biorą też środowisko okołoartystyczne. Nabijają się ze wspomnianego milionera, który z powodu kaprysu stał się mecenasem przedsięwzięcia w dziedzinie, o jakiej nie ma bladego pojęcia i nie musi, bo punkty prestiżu i tak wlecą na jego konto.
Nawet jedna z ostatnich scen zostaje wykorzystana przez argentyński duet do wbicia kolejnej szpili, tym razem tendencyjnym dziennikarzom, interpretującym dzieła zgodnie z aktualnymi modami intelektualnymi. "To leniwe" – bezlitośnie podsumowuje Lola, odpowiadając na pytanie zadane przez pismaka podczas konferencji prasowej.
"Boscy" przywołują skojarzenia ze zwycięzcą festiwalu filmowego w Cannes z 2017 roku, czyli "The Square" Rubena Östlunda, który rozprawiał się z twórcami, mecensami i koneserami sztuki współczesnej. Śmiech, który wywołuje hiszpańska komedia bywa ewokowany nieco prostszymi zabiegami, a ostrze krytyki wbijane branży filmowej zdaje się wchodzić bardziej gładko niż to wbijane przez Szweda przemysłowi artystycznemu.
Film z Banderasem oraz Cruz posiada jednak tę przewagę, że jest zdecydowanie mniej hermetyczny i łatwiejszy w odbiorze, przez co rozbawi też widzów, którzy nie są świadomi patologii filmowego biznesu.
Nie zmienia to jednak faktu, że Cohn i Duprat naszpikowali "Boskich" trafiającymi w sam środek tarczy refleksjami, które potrafią się ujawnić w nagłym olśnieniu dopiero po paru dniach. Wiele scen, choć pozornie prostych i czysto humorystycznych, po czasie nabiera głębszego znaczenia. Inteligentna beka z pretensjonalnych artystów? Ja to zawsze kupię.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.