Polski rząd przepuszcza przez nasze niebo rosyjskie samoloty z paliwem jądrowym dla Węgrów. Odpowiedzialność w tej sprawie PiS długo przerzucało na KE. Twierdzono, że to ona miała wnioskować o zgodę na przeloty Rosjan, ale dziennikarze właśnie podważyli tę wersję. W rozmowie z naTemat poseł KO i były przewodniczący PKBWL mówi wprost, że kontrowersyjne loty to kolejny element, który pozwala Rosji finansować machinę wojenną.
Rząd PiS od początku wojny przepuszcza rosyjskie samoloty przez Polskę, by te mogły dotrzeć z paliwem jądrowym do Węgier. Wcześniej surowiec transportowano także do Słowacji
Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk powiedział, że kwietniowe rejsy odbyły się na wniosek KE. – Mijał się z prawdą, podobnie jak wielu innych urzędników tego rządu – komentuje dla naTemat.pl dr Maciej Lasek z KO
Były przewodniczący PKBWL stwierdził, że nasz rząd nie powinien przepuszczać rosyjskich samolotów. Co więcej, nie mamy absolutnie żadnych dowodów na to, że... w samolotach znajduje się tylko paliwo
PiS przepuszcza rosyjskie samoloty przez Polskę do Węgier
Dr Maciej Lasek zażądał od ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka wyjaśnień ws. lotów z Rosji przez Polskę. – Minister odpowiadał w tak zagmatwany i zawoalowany sposób, że można było zrozumieć, że to Komisja Europejska o to wnioskowała – zrelacjonował.
– Doniesienia medialne pokazują, że mijał się z prawdą podobnie jak wielu innych urzędników tego rządu. To nie pierwszy raz. Oni się zachowują tak, jakby się tego wstydzili – skomentował.
– Pełna odpowiedzialność za zgodę na ten transport spoczywa na państwach członkowskich, a w tym przypadku na Polskę. To działo się w trybie ekspresowym – ocenił w rozmowie z naTemat dr Maciej Lasek.
– 5 kwietnia wpłynął wniosek. Tego samego dnia prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego zapytał o rekomendacje Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które przychyliło się do wydania zgody. Są dokumenty, które stwierdzają, że w resorcie nie mają z tym żadnego problemu – stwierdził.
– Jeżeli mieli odwagę w ciągu jednego dnia wyrazić zgodę na przeloty, to niech mają odwagę wyjść i powiedzieć: Tak, to my wydaliśmy tę zgodę, bo Orbán jest naszym najlepszym przyjacielem. Oni cały czas kluczą – dodał.
Za loty do Węgier winny... Donald Tusk?
Co więcej, podczas składania wyjaśnień Minister Adamczyk nawiązał do... Donalda Tuska. – Powiedział, że za to wszystko, co się dzieje – również za transporty paliwa jądrowego – jest winny Donald Tusk – opisał.
– Powiedział, że gdy Orbán w 2014 roku podpisał umowę o rozbudowę elektrowni Paks, to Donald Tusk nie protestował – przytoczył.
– I to właśnie dlatego wydają zgodę na przeloty. Zareagowałem na to śmiechem, ale minister mówił zupełnie poważnie – oznajmił. Poseł Lasek zwrócił uwagę na kwestie bezpieczeństwa.
– My nie wiemy, co jest na pokładzie tego samolotu. Może jest tam radar, albo system szpiegowski, który przelatuje nad Polską. Przecież to samoloty od specjalnego transportu. To nie są zwykłe samoloty pasażerskie – wytłumaczył.
– Proszę sobie wyobrazić cztery rejsy, czyli osiem przelotów nad Polską, gdzie w tym czasie lata mnóstwo samolotów NATO-wskich. To kolejna wątpliwość, którą należałoby rozważyć w takiej sytuacji – powiedział.
– Mam wrażenie, że oni najpierw wydają zgodę, a potem liczą, że nikt się nie dowie. Nie widzę tutaj głębszego namysłu – zauważył.
Dr Maciej Lasek dla naTemat: Nie powinno się wpuszczać rosyjskich samolotów nad polskie niebo
Poseł Koalicji Obywatelskiej wprost powiedział, że należy całkowicie zamknąć polskie niebo – bez wyjątków dla rosyjskich samolotów, transportujących paliwo. – To kolejny element, który pozwala Rosji finansować swoją machinę wojenną. Za to paliwo przecież trzeba zapłacić – stwierdził.
Polityk podkreślił, że przypadki Słowacji i Węgier są zupełnie różne. – Słowacja to państwo bardzo aktywnie wspierające Ukrainę. Węgry zdają się być w naszej Europie najbliższym sojusznikiem Putina. Nie chcą przekazywać broni dla Ukrainy – porównał.
– Nie zgadzają się nawet, by nad ich terytorium przelatywały transporty z bronią dla Ukrainy od innych państw. Blokują objęcie sankcjami importu surowców energetycznych z Rosji – wyliczył.
Były przewodniczący PKBWL zauważył, że z jednej strony wspieramy Kijów, a z drugiej pozwalamy Rosji zarabiać na kontaktach z "ukrainosceptycznym" państwem. – Polityka zagraniczna polega na tym, żeby przez różne formy nacisku wywierać presję na państwa, które nie do końca podzielają nasze wartości i poglądy – ocenił.
Węgry są jednak państwem silnie uzależnionym od rosyjskich surowców. Nagłe odcięcie dostaw mogłoby wywołać poważny kryzys w Budapeszcie. – Problem, który mają Węgrzy, porównałbym z tym, który mają Ukraińcy. To jest niewyobrażalne. Na Ukrainie giną ludzie. Najpierw w 2014 roku, a teraz na większą skalę są tam zabijani ludzie, niszczona infrastruktura – zauważył.
– To wielkoskalowa wojna, która nie różni się niczym od opisywanej w książkach II Wojnie Światowej, tylko na razie w skali dwóch państw. Gdybym miał porównać problemy energetyczne Węgier, z problemami Ukraińców, to byłbym po stronie Ukraińców – ocenił.
Polityk zauważył, że Budapeszt mógłby liczyć na wsparcie Unii Europejskiej. – Wiadomo, że to nie będzie proste, ale jestem przekonany, że kraje europejskie pomogłyby Węgrom w pomyślnym, najmniej bolesnym przeprowadzeniu transformacji energetycznej – powiedział.
– Za kilka lat mielibyśmy z tego zysk jako cała wspólnota, czyli niezależność, postawienie na odnawialne źródła energii. Wyszlibyśmy na tym na plus – dodał.