Premier Bułgarii Kirił Petkow w wywiadzie z niemieckim "Die Welt" opowiedział o tym, jak jego kraj jest inwigilowany przez Kreml. – Zmobilizowali wszystkie swoje siły. Na przykład nagle pojawiła się dziwna opozycja polityczna. Demonstranci wymachiwali rosyjskimi flagami przed oknem mojego biura – powiedział. Dodał, że część Bułgarów nadal popiera Rosję, co jego zdaniem "jest niewiarygodne".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Jesteśmy polityczną anomalią, ponieważ doszliśmy do władzy z zaskoczenia, dzięki naszemu programowi walki z korupcją. Moskwa wolałaby jednak, żeby wszystko było tak jak dawniej – stwierdził Kirił Petkow
Szef bułgarskiego rządu w wywiadzie odniósł się także do poparcia przez jego kraj embarga na rosyjską ropę. Wyjaśnił, że w Bułgarii jest tylko jedna rafineria ropy naftowej, która "również działa w oparciu o rosyjską technologię"
Dodał też, że gniew Kremla na Bułgarię jest bardzo odczuwalny. – Walczą zaciekle – przyznał
Kirił Petkow otrzymał misję utworzenia nowego rządu Bułgarii 11 grudnia 2021. Stało się to po tym, jak masowe protesty doprowadziły do powtórzenia wyborów, w których ruch Petkowa "Kontynuujemy zmiany" stał się jedną z najsilniejszych partii w kraju.
Bułgaria utrzymywała dotąd bliskie stosunki z Rosją i od początku rosyjskiej inwazji wydawało się, że kraj ten jest neutralny. Takie wrażenie robił zresztą rząd, który – jako jeden z nielicznych w NATO – nie wysłał broni do Ukrainy.
Później bułgarski premier oficjalnie stanął jednak po stronie Ukrainy. Kirił Petkow pojechał nawet do Kijowa. Pod koniec kwietnia spotkał się z Wołodymyrem Zełenskim. W tym samym czasie, kiedy w stolicy Ukrainy przebywał sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres. I w tym samym czasie, kiedy podczas tej wizyty na Kijów spadały rosyjskie pociski.
Premier Bułgarii: "Myślałem, że mnie dopadną"
W wywiadzie z "Die Welt", który ukazał się w niedzielę, Petkow przyznał, że gniew Władimira Putina na jego kraj jest bardzo odczuwalny. – Walczą zaciekle, trzeba im to przyznać. Na krótko przed Wielkanocą doszło do cyberataków na urzędy pocztowe, które nie mogły wypłacać emerytur. Zaatakowano też sieć elektryczną – powiedział bułgarski polityk.
Jak dodał, inwigilacja w wydaniu Kremla poszła jednak jeszcze dalej. – Zmobilizowali wszystkie swoje siły. Na przykład nagle pojawiła się dziwna opozycja polityczna. Demonstranci wymachiwali rosyjskimi flagami przed oknem mojego biura. Myślałem, że zaraz mnie dopadną. Rosja ma tu wielu tzw. przyjaciół i współpracowników – opowiadał.
Petkow wspomniał też, że "w kwietniu Rosja z dnia na dzień odcięła w Bułgarii gaz, od którego byliśmy bardzo zależni". Jak informowaliśmy w naTemat, taka sama decyzja w tym samym czasie zapadła także wobec Polski i Litwy.
– Bułgaria nie podda się szantażowi, aby zapłacić za gaz w rublach. Bułgarski rząd jest przygotowany na taki scenariusz – zareagował wtedy szef bułgarskiego rządu. – W żaden sposób nie nastąpi ograniczenie dostaw gazu do konsumentów – zapewnił.
20 proc. Bułgarów nadal popiera Rosję. "To jest niewiarygodne"
Teraz Petkow przyznał, że Bułgarii "udało się uzyskać niezależność niemal z dnia na dzień".
– Do lipca odnowimy umowę na dostawy z Azerbejdżanem, co zapewni nam jedną trzecią zapotrzebowania. Ostatnio byłem w Waszyngtonie i podpisałem z USA kontrakty na skroplony gaz ziemny. Latem zostanie uruchomione nowe połączenie rurociągowe przez Grecję, które będzie zaopatrywać także inne kraje UE – tłumaczył w "Die Welt".
Sądząc po komentarzach, wiele osób zdziwiło jednak odcięcie Bułgarii od rosyjskiego gazu. Kraju, gdzie jeszcze niedawno ponad połowa narodu pozytywnie odbierała Putina. Teraz ta liczba co prawda się zmniejszyła, ale nadal nie brakuje tych, którzy popierają rosyjskiego prezydenta.
– Nastroje wśród ludności nie są tak jednoznaczne, ponieważ 20 proc. społeczeństwa wciąż popiera Rosję. To jest niewiarygodne – stwierdził premier Bułgarii w rozmowie z niemieckim dziennikiem.