Mariupol jest jednym z najbardziej zniszczonych miast podczas wojny w Ukrainie. Sytuacja jest tam na tyle zła, że władze wprowadziły kwarantannę. To ze względu na epidemię. Miastu brakuje dosłownie wszystkiego, aby ludzie mogli normalnie funkcjonować, stąd też liczne choroby.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Sytuacja humanitarna w okupowanym i zniszczonym przez Rosjan Mariupolu jest niezwykle trudna
W mieście bardzo wielu ludzi choruje ze względu na złe warunki sanitarne, dlatego też obowiązuje tam obecnie coś na kształt kwarantanny
O tragicznej sytuacji w Mariupolu opowiadał w niedzielę przedstawiciel władz miasta Petro Andriuszczenko. Jak mówił, w mieście gnije na ulicach wszystko, co tam leży, a dodatkowo skażenie mogą wywołać prowizoryczne groby. Stąd też konieczność kwarantanny.
Pogarsza się sytuacja w Mariupolu
- Teraz jest to łagodniejsza wersja kwarantanny, bardziej biurokratyczna, ale myślę, że oni rozumieją, że zaczęła się epidemia. Chodzi o epidemię cholery lub dyzenterii - tłumaczył urzędnik.
W mieście jest również problem ze źródłami wody pitnej. - Zdajemy sobie sprawę, że płytkie groby mają na to wpływ, ale też gnicie odpadków na ulicach. To wszystko trafia do wody, morza, źródeł wody pitnej - mówił ukraiński urzędnik, dodając, że epidemia pogarsza i tak już tragiczną sytuację miasta.
Warto tutaj zaznaczyć, że w tym mieście nie działa de facto system opieki zdrowotnej i brakuje dramatycznie leków.
Gazeta opisała przy tym funkcjonowanie specjalnych grup, na których mieszkańcy Mariupola szukają swoich bliskich, którzy mogli zginąć podczas walk.
W mieście zginęły dziesiątki tysięcy ludzi
Członkowie tych grup zamieszczają zdjęcia z pogrzebów oraz odręczne listy zmarłych. Czasami te informacje zawierają lokalizację danego pochówku. To może pomóc komuś znaleźć zabitych krewnych czy przyjaciół.
"Dołączyłam do grupy, aby poinformować ludzi, że mój ojciec został zabity oraz podzielić się żalem z innymi" – powiedziała Mariana, cytowana przez dziennik.
Jak opowiadała, straciła kontakt z rodzicami, którzy mieszkali w innej części Mariupola, kiedy na początku marca został przerwany sygnał telefoniczny. Ostrzał sprawił, że dotarcie do nich było zbyt niebezpieczne. Jej ojciec zginął podczas gaszenia pożaru, a matka pochowała go własnoręcznie obok ich domu.
Okupowany obecnie przez Rosjan położony nad Morzem Azowskim na południu Ukrainy Mariupol został niemal całkowicie zrujnowany przez wojska Władimira Putina, które zniszczyły lub uszkodziły ok. 90 proc. infrastruktury.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.