Oczywiście, że wzrost cen surowców energetycznych to efekt wojny rozpętanej przez Putina. W tym kontekście mowa jednak "tylko" o mniej więcej 5 proc. z inflacji, reszta to dorobek rządu i naszego banku centralnego – mówi #TYLKONATEMAT Paulina Hennig-Kloska. Wiceszefowa partii Polska 2050 nie oszczędza też Donalda Tuska z jego "5,19 zł za paliwo". – A dlaczego nie 4,99? Mogę rozmawiać o tym pomyśle, jak pokaże szczegóły – stwierdza.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dlaczego Polska 2050 tak mocno zafiksowała się na temacie wprowadzenia euro w Polsce?
Bo euro jest dobre dla ludzi. Przez całe lata straszono Polaków, że euro będzie oznaczało drożyznę, tymczasem teraz mamy drożyznę, mimo że w portfelach dominuje polski złoty. Z naszych analiz wynika, że bylibyśmy dziś w dużo lepszym położeniu, gdyby w przeszłości rządzący nie uciekali przed przejściem na europejską walutę, słaby złoty jest bowiem jednym z silników napędzających drożyznę w Polsce.
Dziś chodzi o to, by wreszcie obrać kurs na członkostwo w strefie euro, rozpocząć przygotowania. Do momentu przyjęcia wspólnej europejskiej waluty jeszcze sporo nam zejdzie, bo nie spełniamy obecnie kryteriów, ale nadszedł najwyższy czas na szczerą debatę o euro, jesteśmy ją winni Polkom i Polakom.
Załóżmy, że Polska szybko wchodzi na ścieżkę ku przyjęciu euro i co dzieje się, gdy wreszcie dojdzie do zmiany waluty? Naprawdę wszystkie polskie troski nagle znikną?
Oczywiście, że tak to nie zadziała. Żeby spełnić wspomniane kryteria konwergencji, dobrze się przygotować, musimy przywrócić stabilności cen, wzmocnić złotego, zmniejszyć deficyt budżetowy, obniżyć stopy procentowe. Musimy jednak wyciągnąć wnioski z obecnej lekcji i lepiej zabezpieczyć się na przyszłość. Po przyjęciu euro będziemy bezpieczniejsi a nasza gospodarka będzie stabilniejsza.
Korzyści z przyjęcia euro najlepiej widać na europejskiej mapie oprocentowania kredytów. W tym tygodniu Polska 2050 pokazała mapę średniego oprocentowania kredytów hipotecznych w Europie i ona jest aż nadto wymowna. Polacy mają najwyżej oprocentowane kredyty w całej Unii Europejskiej.
To efekt wysokich stóp procentowych, ale również zasad wyznaczania wskaźników referencyjnych, które nie odzwierciedlają rzeczywistych transakcji.
Na tej naszej mapie wyraźnie widać, że kredytobiorcy ze strefy euro mają znacząco niższe oprocentowanie kredytów, że kredyty są najdroższe tam, gdzie euro nie ma, a już w Polsce jest wyjątkowo drogo!
Wspomniana mapa zadziała na wyobraźnię wielu wyborców, ale czy jest pani pewna, że postulat wprowadzenia euro zagwarantuje wam wzrost poparcia? Przeciętny Polak zapytano o skojarzenie z tą walutą zapewne odpowie "drożyzna".
Jak już mówiłam, dziś sytuacja wygląda tak, że drożyznę mamy, a euro nie. I właśnie płacimy za zaniechania sprzed lat, bo wielu aktualnych bolączek byśmy nie odczuwali, gdyby cały czas nie unikano wejścia na ścieżkę ku strefie euro.
A po trzecie, euro to druga po dolarze waluta rezerwowa świata. Z tego wynika jej niezwykła siła i stabilność. Euro jest dużo bardziej odporne na czynniki potencjalnie osłabiające waluty, jak chociażby sprawy geopolityczne. Wszyscy widzieliśmy, co się działo ze złotym, gdy wybuchła wojna w Ukrainie. Nasza waluta, będąc już w słabej kondycji nagle drastycznie się osłabiła, przyprawiając o zawał serca wielu obywateli.
Widzieliśmy też, coś działo się z ukraińską hrywną, gdy po rozpoczęciu rosyjskiej agresji ukraińscy uchodźcy nie byli w stanie jej sprzedać. W tak nerwowych czasach także pod tym kątem należy patrzeć na szanse, jakie daje członkostwo w strefie euro. Nie dość, że mielibyśmy w portfelach walutę o wiele odporniejszą, to pogłębiłaby się integracja Polski z Zachodem. To natomiast przełożyłoby się na nasze bezpieczeństwo, bo sojusznicy mieliby jeszcze większą motywację do naszej obrony.
Jak sama zwróciła pani uwagę, przyjęcie euro najwcześniej za kilka lat, a jakie są recepty na teraz? Na przykład dla kredytobiorców, którym pętle coraz mocniej zaciskają się na szyjach.
Myśmy już złożyli szereg propozycji i cześć z nich została skopiowana do rządowych rozwiązań, niestety nieudolnie. Proponujemy między innymi wakacje kredytowe, ale w wersji 10 proc. długości trwania umowy kredytowej. Obecna propozycja rządu nie pomoże osobom, które znalazły się w najtrudniejszej sytuacji życiowej, ale osoba zamożna o stabilnych dochodach jak Premier Morawiecki będzie mogła z niej skorzystać – coś poszło nie tak.
Polska 2050 złożyła też ustawę urealniającą warunki korzystania z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Ten funkcjonujący już w Polsce Fundusz finansowany ze środków banków jest całkowicie odrealniony. Uważamy, że należy podnieść dochody osób, które mogą z niego korzystać i podnieść wysokość spłacanej raty, bo koszty życia i wysokości rat kredytów w ostatnich miesiącach drastycznie wzrosły.
Uważamy także, że należy zmienić w Polsce całkowicie system wyznaczania wskaźników referencyjnych, czyli min. WIBOR-u. Ten system wymaga urealnienia, bo dziś nie odzwierciedla kosztu pieniądza, którym banki obracają. Tymczasem nawet unijna dyrektywa mówi wyrażanie, że wskaźniki referencyjne powinny odzwierciedlać aktualny i rzeczywisty koszt transakcji zawieranych przez instytucje finansowe. Gdyby dziś zastosować zasady, o których mówimy, oprocentowanie kredytów spadłoby nawet o połowę względem aktualnego.
Może warto podjąć więc próbę dogadania się z partią rządzącą i skutecznego przeforsowania tych rozwiązań ponad podziałami?
Cały czas próbujemy zmienić myślenie rządu, tłumacząc potrzebne zmiany. Złożyliśmy dwa projekt ustaw w tej sprawie a w trakcie pracy w sejmowych komisjach apelujemy o odpowiednie zmiany. Próbujemy dodawać nasze poprawki do procedowanych projektów. Mam nadzieję, że chociaż część z tych poprawek przejdzie dzięki Senatowi.
Jak walczyć z drożyzną nad Wisłą?
Nie każdy w Polsce ma kredyt, ale wszyscy korzystają ze źródeł energii i ciepła - coraz częściej obawiając się, że zimą przyjdzie im żyć w chłodzie, bo nowych rachunków nie dadzą rady opłacić. O cenach w składach opału lepiej nie wspominać...
Rząd wprowadził embargo na węgiel i pojechał na wakacje – tak można podsumować ostatnie tygodnie. To było skrajnie nieodpowiedzialne, bo rozwiązania w sprawie surowców energetycznych powinny być tematem numer jeden zaraz po tym, gdy wojna w Ukrainie wybuchła.
Trzeba było od pierwszych dni stawać na głowie, by zabezpieczyć Polsce dostawy surowców z innych kierunków niż Rosja. Gdy wprowadzaliśmy embargo na węgiel rząd Mateusza Morawieckie obiecywał sprowadzić węgiel z Australii, RPA, Kolumbii czy Kazachstanu. Okazuje się jednak, że na razie to było tylko gadanie a cena węgla padła u nas ofiarą spekulantów.
Skoro rząd "pojechał na wakacje", to jest pole do popisu dla opozycji. Jakie konkretne rozwiązania proponujecie?
Trzeba jak najszybciej podpisać nowe kontrakty, z Norwegami na dostawy gazu przez Baltic Pipe. Należy też sprowadzić do Polski węgiel na potrzeby spółdzielni mieszkaniowych i gospodarstw domowych. To naprawdę nie jest jakoś bardzo skomplikowane, wymaga tylko trochę pracy ze strony odpowiednich ministrów i spółek skarbu państwa.
W dalszej perspektywie powinniśmy uruchomić wielki program termomodernizacji, do jesieni można ocieplić wiele budynków a przez to zmniejszyć ilość zużywanego gazu czy węgla no i rozpocząć proces przyspieszonej transformacji energetycznej, mamy na to pieniądze!
Czy to naprawdę czas na forsowanie postulatów ekologicznych?
Tak, to właśnie dziś czujemy na swoich portfelach bardzo dobitnie wieloletnie zaniechania w procesie transformacji energetycznej. Inflacja jest mniejsza w państwach, w których udział odnawialnych źródeł energii czy atomu w produkcji energii jest większy.
Kolejne z koniecznych rozwiązań to przywrócenie skasowanych przed laty połączeń autobusowych i kolejowych. Jak prościej zmniejszyć zapotrzebowanie Polski na ropę naftową niż skłaniając ludzi, aby z samochodów przesiedli się do sprawnie działającej i zintegrowanej komunikacji zbiorowej? Tylko by to było możliwe ona musi działać dobrze i w całej Polsce, a nie tylko dużych miastach.
A skoro mowa o paliwach, to oczywiście należy też pilnować zapędów monopolistów, wypracowywanie przez nich gigantycznych zysków przy okazji inflacji jest faktem. Orlen wypracował w pierwszym kwartale tego roku 1 mld złotych zysku więcej niż w tym samym czasie rok wcześniej, to fakt nie do zaakceptowania.
A dlaczego nie 4,99? Mogę rozmawiać o tym pomyśle, jak pokaże szczegóły. Oczywiście, że należy obniżyć marżę rafineryjną i inne ukryte w cenie paliwa opłaty, mówimy o tym od dawna, ale wymaga to między innymi zgody Komisji Europejskiej.
Polska 2050 próbowała zrobić własne symulacje w tej sprawie? Czy wiecie, gdzie jest realny próg, do którego decyzjami politycznymi można obniżyć ceny paliw?
Złożyliśmy ustawę zawieszającą opłatę emisyjną – została zamrożona w komisji sejmowej. Oczekujemy obniżenia marży przez Orlen. Te dwie rzeczy zagrane razem istotnie obniżyłyby cenę, ale jeśli mamy obniżać podatki, by dalej rosły zyski Orlenu, to taki ruch nie ma sensu.
Polacy są zmęczeni covid-em, wojną tuż za naszą granicą i szalejącą drożyzną, musimy zrobić wszystko, aby im ulżyć, ale tym bardziej trzeba ważyć słowa i składać realne propozycje, które potem będziemy mogli zrealizować.
O tym, ile "putinflacji" jest w inflacji
A może jednak rząd nie jest wszystkiemu winien? Pamiętajmy o tzw. putinflacji...
Z tych już prawie 14 proc. inflacji w Polsce, 9 proc. stanowi inflacja bazowa. To jest ta część danych inflacyjnych, którą oblicza się bez najbardziej zmiennych cen energii, żywności i paliw. W obecnej sytuacji można w uproszczeniu powiedzieć, że te 9 proc. to jest dorobek rządu i naszego banku centralnego, które osłabiły złotówkę i drukowały pieniądze na potęgę, jednocześnie nieustannie pompując wzrost kosztów pracy i produkcji.
Rząd dał zielone światło mafii węglowej, wąskiej grupie ludzi, którzy mając dziś dostęp do węgla wyjeżdżającego z kopalni pompują ceny.
Gdy startował wasz projekt polityczny, mieliście jakieś konkretne wyobrażenie tej Polski w 2050 roku. Na ile zostało ono zweryfikowane przez to, co wydarzyło się po 24 lutego 2020 roku...?
Co najwyżej okazało się, że trzeba przyspieszyć ze zmianami. Teraz priorytetem staje się choćby transformacja energetyczna, w której chodzi zarówno o postulaty klimatyczne, jak suwerenność energetyczną państwa i jego bezpieczeństwo. Wiejący nad Wisłą wiatr i świecące słońce są nasze, "polskie" - nie musimy ich importować.
Tylko wieloletnie zaniedbania tej i poprzednich ekip rządzących sprawiły, że tego potencjału nie wykorzystujemy w pełni. My chcieliśmy do 2050 roku Polskę diametralnie odmienić także pod tym względem. Ostanie wydarzenia w Europie pokazują, że kierunek naszych projektów jest słuszny i jedynie trzeba przyspieszyć z ich realizacją.
Po pierwsze, w Europejskim Banku Centralnym nikt nie drukowałby pieniędzy na telefon z Nowogrodzkiej. Nikt tam nie przekładałby interesów partii rządzącej nad interes obywateli i bezpieczeństwa ekonomicznego państwa. Po drugie, gdybyśmy byli w strefie euro, to nikt nie osłabiałby celowo złotówki tylko po to, by wypracować w NBP zyski i wpłacić je do budżetu państwa.
Do Polski spływają miliardy złotych ze sprzedaży praw do emisji CO2. Dodatkowo na tego typu cele zagwarantowane są środki w Krajowym Programie Odbudowy, które są na wyciągnięcie ręki. Czas dobrze je zainwestować.
Pozostałe 5 proc. to wzrost cen m.in. surowców energetycznych, czyli efekt wojny rozpętanej przez Putina. Chociaż i tutaj warto pamiętać, że jeśli tona węgla z polskiej kopalni wyjeżdża kosztując 800 zł, a na rynku detalicznym jest sprzedawana już nawet za 3,5 tys. zł, to Putin nie ma z tym nic wspólnego.