Mariupol to jedno z najbardziej zdewastowanych przez wojnę w Ukrainie miast. Nie jest znana dokładna liczba zabitych. Rosjanie mają jednak wykopywać zwłoki, które wcześniej były tylko prowizorycznie grzebane.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mariupol znajduje się pod rosyjską okupacją, a mieszkańcy są w dramatycznej sytuacji
Rosjanie obawiają się, że zwłoki, które są pochowane w płytkich grobach jeszcze pogorszą sytuację sanitarną miasta
Z tego powodu zaczęli je wykopywać i przenosić do grobów za miastem
Doradca ukraińskiego mera Mariupola Petro Andruszczenko poinformował, że Rosjanie rozpoczęli ekshumację grobów w mieście. Zwłoki są wykopywane z płytkich grobów, które tworzono podczas zaciętych walk.
Rosjanie przeprowadzają ekshumacje w Mariupolu
Potem ciała mają być "ładowne na traktory" i przewożone do kostnicy stworzonej w centrum handlowym "Metro". Następnie zwłoki są grzebane w masowych grobach za miastem.
W ocenie ukraińskich władz Rosjanie przyśpieszyli procedurę w obawie przed gniciem ciał podczas upałów. Na początku tego tygodnia temperatury w Mariupolu sięgają około 30 stopni.
- Teraz jest to łagodniejsza wersja kwarantanny, bardziej biurokratyczna, ale myślę, że oni rozumieją, że zaczęła się epidemia. Chodzi o epidemię cholery lub dyzenterii - tłumaczył wówczas Andruszczenko.
W mieście jest również cały czas problem ze źródłami wody pitnej. - Zdajemy sobie sprawę, że płytkie groby mają na to wpływ, ale też gnicie odpadków na ulicach. To wszystko trafia do wody, morza, źródeł wody pitnej - mówił ukraiński urzędnik, dodając, że epidemia pogarsza i tak już tragiczną sytuację miasta.
Gazeta opisała przy tym funkcjonowanie specjalnych grup, na których mieszkańcy Mariupola szukają swoich bliskich, którzy mogli zginąć podczas walk.
Członkowie tych grup zamieszczają zdjęcia z pogrzebów oraz odręczne listy zmarłych. Czasami te informacje zawierają lokalizację danego pochówku. To może pomóc komuś znaleźć zabitych krewnych czy przyjaciół.
"Dołączyłam do grupy, aby poinformować ludzi, że mój ojciec został zabity oraz podzielić się żalem z innymi" – relacjonowała Mariana, cytowana przez brytyjski dziennik.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.