Szef MON Mariusz Błaszczak uważa, że do 2015 roku rząd koalicji PO-PSL "rozbrajał Polskę". Na jego słowa zareagował europarlamentarzysta KO Radosław Sikorski i wymownie przypomniał mu o ważnych szczegółach dotyczących obronności Polski, które są osiągnięciami ówczesnych władz.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mariusz Błaszczak był w piątek gościem "Sygnałów dnia" w radiowej Jedynce. Wyraził tam niepochlebną opinię o rządach opozycji i ich działaniach w kwestii obronności.
– Do 2015 roku rząd koalicji PO-PSL rozbrajał Polskę – zawyrokował szef polskiego MON.
Jak tłumaczył, można tak powiedzieć, "dlatego że np. w 2011 roku zlikwidowano szereg związków taktycznych, oddziałów Wojska Polskiego, zlikwidowano na przykład I Warszawską Dywizję Zmechanizowaną imienia Tadeusza Kościuszki, która była ulokowana na wschód od Wisły, a więc miała bronić Warszawy, wschodniej części naszego kraju".
Tej wypowiedzi bez reakcji nie zostawił poseł wybrany z listy Koalicji EuropejskiejRadosław Sikorski. "A dzięki komu, filucie, masz Kraby do wysłania Ukrainie i Jassmy do F-16?" - w taki sposób skomentował wypowiedź Błaszczaka.
Kim jest filut?
Swoją reakcją Sikorski wywołał prawdziwą burzę w sieci. Część internautów poparła komentarz. Niektórzy zarzucili z kolei brak wzajemnego szacunku, a jeszcze inni – ironicznie – zastanawiali się także, czy w poście europosła nie ma... literówki.
W poście europosła nie ma jednak błędu. Etymologia słowa "filut" pochodzi z francuskiego filou, oznaczającego oszusta, szulera, ale też figlarza i psotnika. W Polsce o filucie mówimy podobnie. Jak podaje "Uniwersalny słownik języka polskiego" PWN, filutem nazywamy spryciarza, żartownisia albo figlarza.
Jest ponadto przymiotnik filuterny, który oznacza "żartobliwy i trochę prowokujący" (np. "Spojrzała na niego z filuternym uśmiechem"). Dawniej, w gwarze warszawskiej, filutem nazywano również oszusta i cwaniaka.
Sikorski słynie z ciętych ripost wobec prawicy
Przypomnijmy, że Sikorski jest znany z ostrych uwag pod adresem rządzącej Zjednoczonej Prawicy. Kiedy w maju Zbigniew Ziobro poinformował, że szeregi jego partii zasili Anna Maria Siarkowska, europoseł KO nie zostawił tego bez komentarza. "Słusznie. Szury antyszczepionkowe i antyeuropejskie razem" – napisał wówczas na Twitterze.
Chodzi o to, że Anna Maria Siarkowska zasłynęła podczas pandemii koronawirusa ze swojej antyszczepionkowej działalności. Jedną z jej bardziej znanych akcji jest sytuacja najścia na dom dziecka, którego dyrekcja zadbała o bezpieczeństwo podopiecznych, proponując im szczepienia przeciw COVID-19.
Pierwsze armatohaubice Krab powstały już 2001 roku
Sikorski w swojej odpowiedzi na złośliwości ministra Błaszczaka przypomniał same fakty. Armatohaubica (AHS) Krab jest samobieżnym, gąsienicowym pojazdem z działem 155 mm zaprojektowanym w Polsce przez Centrum Produkcji Wojskowej Huta Stalowa Wola, której prototypy powstały już w 2001 roku, a najnowsze wersje w 2015 roku.
Jest to połączenie południowokoreańskiego podwozia K9 Thunder z brytyjską wieżą AS-90M Braveheart z działem kalibru 52 i systemem kierowania ogniem artyleryjskim WB Electronics Topaz. Teraz Kraby trafiły do Ukrainy i pomagają naszym sąsiadom w walce z rosyjskim najeźdźcą.
Informowało o tym pod koniec maja Polskie Radio. Jak wówczas podano, Polska przekazała Ukraińcom kolejną dostawę polskiego uzbrojenia, w tym właśnie 18 sztuk samobieżnych armatohaubic Krab. Wojsko Polskie miało przeszkolić również stu ukraińskich artylerzystów w zakresie ich obsługi.
Z kolei pociski Jassm i Jassm-Er stanowią uzbrojenie samolotów wielozadaniowych F-16, które stacjonują w bazach w Poznaniu-Krzesinach oraz Łasku koło Łodzi. Są przeznaczone do rażenia celów naziemnych. Producentem zarówno pocisków, jak i samolotów jest amerykański koncern Lockheed Martin.
Nowoczesna broń potrzebna Ukraińcom
— Z bardziej nowoczesną bronią wzrasta prawdopodobieństwo, że Ukraińcy będą w stanie znów wyprzeć wojska Putina z Donbasu — stwierdził szef NATO w niedawnym wywiadzie dla niemieckiego "Bild am Sonntag". Jens Stoltenberg stwierdził, że Ukraińcy dzielnie bronią się w Donbasie, chociaż wojska rosyjskie są coraz bardziej brutalne.
— Musimy się przygotować na to, że (wojna) może potrwać lata. Nie możemy przestać wspierać Ukraińców. Nawet jeśli koszty są wysokie, nie tylko te związane ze wsparciem militarnym, ale również te wynikające z rosnących cen energii i żywności. Ale: nie możemy tego porównywać z życiem wielu osób, ceną, którą Ukraińcy muszą płacić każdego dnia — zaznaczył szef NATO.
Podkreślił, że "jeśli Putin nauczy się z tej wojny, że może postępować tak, jak po wojnie z Gruzją w 2008 r. i po zajęciu Krymu w 2014 r. zapłacimy znacznie wyższą cenę". Sekretarz NATO odniósł się także do straszenia przez Rosję bronią jądrową.
Stoltenberg zaznaczył, że NATO będzie nadal wspierać Ukrainę, ale nie wyśle do tego kraju swoich żołnierzy. Podkreślił, że Sojusz wzmocnił swoją obronę i obecność w regionie, co ma być "jasnym sygnałem dla Moskwy, by nie było nieporozumień dotyczących naszej gotowości".
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.