"Każdy, kto na tym etapie wierzy w zamach, jest naiwniakiem" – stwierdził w programie "Kropka nad i" Maciej Komorowski, syn dyplomaty Stanisława Komorowskiego zmarłego pod Smoleńskiem. Naukowcom, którzy popierają tezę o zamachu, poradził zaś: "Niech się rozpędzą samochodem do 300 km/h i uderzą w brzozę".
Maciej Komorowski nie wierzy w zamach i póki co jest przekonany, że wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku były efektem przypadku. "Na dzień dzisiejszy nic nie wskazuje na to, że to był zamach. Długo by opowiadać, bo chyba większość z nas wie z jakiego powodu i splotu czynników i powodów ta katastrofa miała miejsce" – stwierdził syn zmarłego Stanisława Komorowskiego, byłego wiceministra spraw zagranicznych i dyplomaty.
Dowodził też, że trudno by było zaaranżować w ten sposób zamach. "Brzoza w ostatniej chwili została ścięta, wbito w nią części tupolewa, a las został skoszony jak od linijki i wszystko wydarzyło się tak od razu?" – powątpiewał Maciej Komorowski. I podkreślił, że jeśli ktoś wierzy w tak zorganizowany zamach "na tym etapie", to jest "naiwniakiem". Później oświadczył też, że niektórzy, poszukując prawdy, "zbaczają w ślepą uliczkę".
Syn dyplomaty przyznał też, że wśród jego znajomych nie ma osób wierzących w zamach. Gdy zaś Monika Olejnik powiedziała, że ona zna takich ludzi, Komorowski radził: "Proszę ich przekierować na artykuł w "Gazecie Wyborczej" sprzed miesiąca, gdzie od początku do końca opisane jest krok po kroku co się wydarzyło".
Komorowski odniósł się też do wypowiedzi osób, które twierdzą, że jedna brzoza nie mogła zniszczyć samolotu takiego jak tupolew. Między innymi do słów Jarosława Kaczyńskiego o "małej brzózce" i opinii rozmaitych naukowców, którzy wspierają komisję Antoniego Macierewicza i teorię o nieszkodliwej brzozie.
Gość Moniki Olejnik ogólnie krytycznie odnosił się do działań sejmowej komisji Antoniego Macierewicza i naukowców, którzy pomagali komisji.
Odnosząc się zaś do samej komisji Macierewicza, Komorowski stwierdził, że nie przyszedł na żadne jej spotkanie, bo wzbudziłoby to niezdrowe emocje u innych osób. Przyznał też, że popiera poszukiwanie prawdy, ale "nie w ten sposób".
Maciej Komorowski komentował również sprawę trotylu na wraku tupolewa. Zaznaczył, że z używaniem słowa "trotyl" i z dalszymi ocenami powinniśmy wstrzymać się do czasu, gdy wszystko będzie pewne i wyjaśnione. Syn zmarłego w katastrofie smoleńskiej dyplomaty przyznał też, że tekst Cezarego Gmyza w "Rzeczpospolitej" był dla niego szokiem.
Komorowski podkreślił też, że rozumie ludzi, którzy chodzą na miesięcznice smoleńskie na krakowskie przedmieście, a "jeśli Jarosław Kaczyński w ten sposób czci pamięć swojego brata", to Komorowskiemu to nie przeszkadza.
Syn zmarłego dyplomaty wyznał też, że nie podobają mu się wypowiedzi sugerujące, że ofiary katastrofy zostały zamordowane. Jego zdaniem, wrzucanie do jednego worka trotylu i zamachu wywołuje "miszmasz w opinii publicznej", która "sama nie wie, co ma myśleć". "Większość ludzi jest już tym zmęczona" – ocenił Komorowski.
Dziennikarka spytała Komorowskiego także o opinie, jakoby to Lech Kaczyński naciskał na lądowanie.
W tej samej wypowiedzi jednak Komorowski stwierdził, że gdyby wszystko zorganizowano tak, jak powinno się to odbyć, to nie byłoby katastrofy. A tak, wszystkie tragiczne okoliczności zebrane razem mogły doprowadzić do wypadku.
Reklama.
Udostępnij: 598
Maciej Komorowski
Syn Stanisława Komorowskiego zmarłego pod Smoleńskiem
Uważam, że ci naukowcy przyjęli złe parametry obliczeń, skoro twierdzą, że wyszło im to z matematycznych działań. Mam też bardziej ludzką propozycję: niech się rozpędzą samochodem do 300 km/h i uderzą w brzozę.
Ja ją widziałem. A czy Jarosław Kaczyński był na miejscu i widział tę brzozę? Bo ja nie przypominam sobie. Czy panowie profesorowie byli na miejscu? Z tego co wiem, nie, a ja byłem dwukrotnie i nikomu nie życzę spotkania z tą brzozą.
Maciej Komorowski
Syn Stanisława Komorowskiego zmarłego pod Smoleńskiem
Ci naukowcy, proszeni przez prokuraturę o pokazanie badań, powiedzenie jakie przyjęli parametry i na jakiej podstawie formułują wnioski, wycofują się rakiem i nie przychodzą na spotkania. Poza tym naukowiec to wie pani, takie słowo, którym się łatwo teraz feruje, a jednocześnie nie wydaje mi się żeby ci naukowcy byli dobrze poinformowani w sprawie, w której zabierają głos. Kto wydaje opinię na podstawie zdjęć?
Maciej Komorowski
Syn zmarłego pod Smoleńskiem Stanisława Komorowskiego
Gdybyśmy byli w stanie odtworzyć rozmowę satelitarną, pewnie ktoś ją kiedyś odtajni, słowa że "decyzja nie została podjęta" świadczą o tym, że czekają na decyzję. Nie oszukujmy się, z tego co się wszyscy domyślamy, pan prezydent chciał wygłosić przemówienie w Katyniu i chciał to zrobić za wszelką cenę. Może trzeba było odpuścić albo znaleźć czas na zapasowe lotnisko, na plan B.