Ponad 25 proc. Polaków wierzy w zamach w Smoleńsku
Ponad 25 proc. Polaków wierzy w zamach w Smoleńsku Fot. Dominik Werner / Agencja Gazeta

8 proc. – tylu Polaków w kwietniu 2011 roku deklarowało wiarę w teorię o zamachu pod Smoleńskiem. Dziś taką wersję dopuszcza już co czwarty z nas. Co się zmieniło? Kto odpowiada za taką zmianę? Nasi rozmówcy twierdzą, że bardziej media niż politycy.

REKLAMA
Z listopadowego sondażu przeprowadzonego przez CBOS wynika, że 26 proc. Polaków wierzy w zamach w Smoleńsku, a w porównaniu do podobnego badania z października, zmniejszyła się liczba tych, którzy podobny scenariusz wykluczają (z 56 do 50 proc.). Jeszcze bardziej wymowne jest porównanie do sondażu z kwietnia ubiegłego roku, kiedy obchodzono pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej. Wtedy nawet co dziesiąty z nas nie deklarował przywiązania do zamachowej teorii.

38 proc. Polaków w wieku 18-24 lat wierzy, że w Smoleńsku mógł mieć miejsce zamach. To liczba szokująca. CZYTAJ WIĘCEJ

"Trotyl na wraku tupolewa" – tytuł słynnego artykułu z "Rzeczpospolitej" to najprostsza odpowiedź. Tyle że nie jedyna. W rozmowach o wierze i niewierze w zamach pod Smoleńskiem padają także inne przyczyny. A właściwie oskarżenia. Media, politycy, paranoidalna natura Polaka – oto, w różnych wariantach i sytuacjach - winni wyjątkowej popularności tezy o zamachu.

Epidemia myślenia spiskowego
Jeśli zapytać psychologa, można oczekiwać odpowiedzi, że teoria o zamachu to w gruncie rzeczy tropienie spisku, który nosi oznaki paranoi. Wielu ekspertów od początku, czyli od 10 kwietnia 2010 roku, tak właśnie tłumaczy przywiązanie sporej części Polaków do "drugiego dna" katastrofy smoleńskiej.
– W Polakach jest coś takiego, co skłania ich właśnie w kierunku myślenia paranoicznego. Czynnikiem decydującym jest moim zdaniem ogromna nieufność i niski poziom kapitału społecznego w naszym społeczeństwie – zwrócił uwagę w rozmowie z naTemat prof. Krzysztof Korzeniowski, psycholog zajmujący się teoriami spiskowymi.

Czytaj także: Po trotylu nawet na świecie zaczęli wierzyć w zamach? Polska za granicą to dziś Smoleńsk i zamieszki
Jego zdaniem ludzie generalnie mają skłonność do przypuszczeń, że "wielkie rzeczy" - a taką była bez wątpienia katastrofa smoleńska - mają równie poważne przyczyny. Stąd też błąd pilotów po jednej, a niedopatrzenia i niechlujstwo po drugiej stronie, są niewystarczającym wytłumaczeniem tej tragedii.
Popularność teorii o zamachu na karb polskiej "epidemii myślenia spiskowego" zrzucił też w tygodniku "Polityka" prof. Mirosław Kofta, jeden z najlepszych polskich psychologów.
Prof. Mirosław Kofta
psycholog

Skłonność do takiego myślenia po części wynika ze względnie stałych cech osobowości człowieka, a po części z jego doświadczeń. Ludzie tworzą teorie spiskowe dwojakiego rodzaju. Niektóre dotyczą jednorazowych tragicznych wydarzeń i polegają na doszukiwaniu się tajnego porozumienia grupy ludzi, którzy do tych wydarzeń rzekomo doprowadzili. Przykładów dostarczają teorie związane ze śmiercią księżnej Diany czy właśnie z katastrofą smoleńską, ale też np. 30–40 proc. mieszkańców USA uważa, że rząd ukrywa dowody lądowania kosmitów na Ziemi. CZYTAJ WIĘCEJ

źródło: "Polityka"

Wszystko układa się w zamach?
Hipoteza, która każe szukać przyczyny w głowach Polaków, nie tłumaczy jednak, dlaczego z miesiąca na miesiąc zamachowa teoria zyskuje coraz większe uznanie.
Prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego, mówi naTemat, że przez ostatni rok w śledztwie dotyczącym Smoleńska wyszło na jaw tyle pomyłek, że koncepcja zamachu po prostu pasuje do tej "układanki". – Podmienione ciała, błędy w ich identyfikacji, utrudnienia we współpracy z Rosją, sprawa wraku prezydenckiego samolotu – to wszystko kreuje wyjątkową podejrzaną atmosferę – zaznacza ekspert.
Prof. Zbigniew Nęcki
psycholog społeczny

Media, w tych wspomnianych pomyłkach, bardzo często doszukują się drugiego dna. A taki negatywny przekaz jest od razu upowszechniany w społeczeństwie. Afera z trotylem udowodniła, że wystarczy bąknąć coś w telewizji czy gazecie i natychmiast jest to podchwycone.

Tyle że to media, według prof. Nęckiego, są głównym winowajcą. – Media, w tych wspomnianych pomyłkach, bardzo często doszukują się drugiego dna. A taki negatywny przekaz jest od razu upowszechniany w społeczeństwie. Afera z trotylem udowodniła, że wystarczy bąknąć coś w telewizji czy gazecie i natychmiast jest to podchwycone. Potem to wszystko krąży w postaci plotek, pomówień i domysłów – analizuje.
Prof. Nęcki dodaje, że takie wrażenie potęguje wciąż trwające zamieszanie wokół trotylu. Ludzie słyszą bowiem w przekazach medialnych, że urządzenia wskazały trotyl na paście do butów, szynce i dezodorantach, co brzmi absurdalnie. – Ludzie już sami nie wiedzą, o co chodzi, a media nie spełniają funkcji segregacji i odsiewu informacji – mówi.
Szum informacji
Podobnego zdania jest socjolog, prof. Andrzej Zybertowicz. – Dominująca część mediów świadomie lansowała nieprawdziwe odczyty stenogramów czy na przykład tezę o kłótni na lotnisku przed odlotem do smoleńska. Szum informacyjny wytworzył reakcje nieracjonalne – stwierdza w rozmowie z naTemat.
Prof. Andrzej Zybertowicz
socjolog

Część Polaków myśli tak:"gdyby to była standardowa katastrofa, to dlaczego nie przeprowadzono uczciwego, pełnego śledztwa. Najwyraźniej istnieje jakieś drugie dno." To jest naturalna reakcja. Byłoby tak w każdym innym kraju.


Prof. Zybertowicz podkreśla, że spora część tych, którzy deklarują wiarę w zamach pod Smoleńskiem, jest po prostu zmęczona informacjami i przechodzą z "trybu analitycznego na tryb emocjonalny". – Teraz rozważają to w kategoriach 'wierzę, nie wierzę', a nie 'wiem, nie wiem' – dodaje.
Polityka jest tłem
A co z politykami? Paradoksalnie, według ekspertów, mają niewielki wpływ na wzrost popularności tezy o zamachu. – Uważamy ich za tło, a prawdziwą rolę odgrywają dla nas media, które co rusz donoszą, że politycy coś ukrywają w sprawie Smoleńska – zaznacza prof. Nęcki.
Pytając ich o zamachową tezę można zaś z łatwością odgadnąć odpowiedź. Dobrym przykładem jest tutaj Andrzej Halicki z PO. – To Jarosław Kaczyński miesza w głowach Polakom – powiedział naTemat.