
8 proc. – tylu Polaków w kwietniu 2011 roku deklarowało wiarę w teorię o zamachu pod Smoleńskiem. Dziś taką wersję dopuszcza już co czwarty z nas. Co się zmieniło? Kto odpowiada za taką zmianę? Nasi rozmówcy twierdzą, że bardziej media niż politycy.
38 proc. Polaków w wieku 18-24 lat wierzy, że w Smoleńsku mógł mieć miejsce zamach. To liczba szokująca. CZYTAJ WIĘCEJ
Epidemia myślenia spiskowego
Czytaj także: Po trotylu nawet na świecie zaczęli wierzyć w zamach? Polska za granicą to dziś Smoleńsk i zamieszki
Skłonność do takiego myślenia po części wynika ze względnie stałych cech osobowości człowieka, a po części z jego doświadczeń. Ludzie tworzą teorie spiskowe dwojakiego rodzaju. Niektóre dotyczą jednorazowych tragicznych wydarzeń i polegają na doszukiwaniu się tajnego porozumienia grupy ludzi, którzy do tych wydarzeń rzekomo doprowadzili. Przykładów dostarczają teorie związane ze śmiercią księżnej Diany czy właśnie z katastrofą smoleńską, ale też np. 30–40 proc. mieszkańców USA uważa, że rząd ukrywa dowody lądowania kosmitów na Ziemi. CZYTAJ WIĘCEJ
Wszystko układa się w zamach?
Media, w tych wspomnianych pomyłkach, bardzo często doszukują się drugiego dna. A taki negatywny przekaz jest od razu upowszechniany w społeczeństwie. Afera z trotylem udowodniła, że wystarczy bąknąć coś w telewizji czy gazecie i natychmiast jest to podchwycone.
Część Polaków myśli tak:"gdyby to była standardowa katastrofa, to dlaczego nie przeprowadzono uczciwego, pełnego śledztwa. Najwyraźniej istnieje jakieś drugie dno." To jest naturalna reakcja. Byłoby tak w każdym innym kraju.
Prof. Zybertowicz podkreśla, że spora część tych, którzy deklarują wiarę w zamach pod Smoleńskiem, jest po prostu zmęczona informacjami i przechodzą z "trybu analitycznego na tryb emocjonalny". – Teraz rozważają to w kategoriach 'wierzę, nie wierzę', a nie 'wiem, nie wiem' – dodaje.


