Wielu polityków PiS nie ma wątpliwości co do tego, że za katastrofą smoleńską "stoją rosyjskie służby", a sama tragedia była "zamachem". Jest to jeden z powodów, dla którego partię opuścił Marek Zagrobelny. Były polityk PiS przyznaje, że zmęczyły go teorie spiskowe. Siebie z dawnych lat określa mianem fanatyka.
Odszedł z partii w 2015 roku, pięć lat po katastrofie smoleńskiej
Przyczyną jego odejścia z partii były rozsiewane przez Antoniego Macierewicza teorie spiskowe i wypalenie
Dziś uważa, że był fanatykiem
Marek Zagrobelny karierę polityczną rozpoczął w 2003 roku. Miał wtedy 23 lata. Jak przyznaje w wywiadzie z "Wirtualną Polską" do partii wstąpił z powodów ideologicznych. Był przekonany, że wybory w 1989 roku zostały sfałszowane, a Polską rządzoną esbecy i komuniści.
Kariera Zagrobelnego rozwijała się błyskawicznie. W 2010 roku został redaktorem naczelnym"Faktów Górowskich" – gazety propagandowej finansowanej przez posłów PiS. W zamian za pieniądze dziennikarze przeprowadzał wywiady z posłami PiS i szkalowali ich oponentów. Pieniądze Zagrobelny otrzymywał do ręki albo na prywatne konto.
Młody polityk działał też na własną rękę. Negatywnie wypowiadał się o Lechu Wałęsie i Donaldzie Tusku. Uważał, że Trybunał Konstytucyjny wymaga reformy. Pisał, że Platforma Obywatelska chce zniszczyć katolików. W międzyczasie Zagrobelny otrzymał kilka intratnych posad. Jak sam mówi: żyło mu się wygodnie.
Smoleńsk otworzył mu oczy
Wszystko zmieniło się w 2015 roku, kiedy Zagrobelny powiedział "dość" i odszedł z partii. Dziś trudno uwierzyć, że to ta sama osoba. Obecnie Zagrobelny uważa, że "PiS to stan umysłu", a siebie postrzega jako cynika i fanatyka. Uważa, że jego poglądy zradykalizowało samobójstwo matki.
— Byłem przez lata fanatykiem z wypranym mózgiem; cynikiem i karierowiczem. Długo uważałem, że robię to dla dobra kraju, bo trzeba go oczyścić z okrągłostołowych układów. PiS to było szaleństwo, które pokochałem. I przed którym chcę teraz ostrzec innych – mówi na łamach WP.
Do odejścia z PiS nakłoniło go partyjne szaleństwo, a dokładniej – raport Antoniego Macierewicza zakładający, że katastrofa smoleńska była w rzeczywistości zamachem z użyciem bomby termobarycznej i "drugim Katyniem".
Przypomnijmy, że Macierewicz oskarżał administrację Donalda Tuska o fałszowanie dowodów i działanie pod dyktando Rosji. Powoływał się przy tym na autorskie eksperymenty ze zgniecionymi puszkami i pękającymi parówkami.
Z kolei Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, mówił na antenie Programu Pierwszego Polskiego Radia, że członkowie PiS nie mają żadnej wątpliwości, że był ro zamach. Te poglądy zaczęły przenikać do polskich domów.
CBOS w marcu 2020 roku przeprowadził badania, z których wynikało, że aż 34 proc. Polaków, na pytanie: "Czy uważa Pan(i), że prezydent Lech Kaczyński mógł ponieść śmierć w wyniku zamachu?" odpowiedziało twierdząco.
To nie spodobało się Zagrobelnemu, który uważał, że żadnego zamachu nie było. Polityk w wieku 35 lat wypisał się z partii. Obecnie mieszka w Norwegii, gdzie pracuje jako dziennikarz. Jest także autorem książki "Pokochać PiS" opublikowanej w języku polskim i norweskim.
Jestem lingwistką, zoopsychologiem, behawiorystką i trenerką psów. Na łamach portalu naTemat doradzam, jak mądrze wychowywać czworonogi i bronię praw zwierząt. Poruszam też inne tematy, które są dla mnie ważne.