Horror dzieci miał wydarzyć się w niepublicznym przedszkolu w Chojnicach w województwie pomorskim. Jak podaje "Fakt", dzieci miały być szarpane, ciągnięte po podłodze, uderzanie ręką w twarz, kopane oraz bite zmiotką od podłogi. Oskarżeniami zostały objęte cztery opiekunki. Kobiety mogą trafić do więzienia na wiele lat.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Horror dzieci miał rozegrać się w niepublicznym przedszkolu w Chojnicach
Opiekunki miały stosować przemoc wobec jedenaściorga przedszkolaków
Sprawa wyszła na jaw, bo maluchy powiedziały o wszystkim rodzicom
Horror dzieci w przedszkolu w Chojnicach
Z ustaleń policji wynika, że do przemocy wobec dzieci miało dochodzić w okresie od lutego do kwietnia 2019 r. Przemoc opiekunki stosowały wobec jedenaściorga przedszkolaków wieku 3 i 4 lat.
Kim są oskarżone? To 60-letnia Maria F., 50-letnia Wioletta K-G., 35-letnia Emilia W. oraz 54-letnia Czesława B. Trzem pierwszym przedstawiono zarzuty znęcania się fizycznego i psychicznego nad małoletnimi wychowankami. Czesława B. stanie przed sądem za naruszenie nietykalności jednego z nich. Prokuratura Okręgowa w Słupsku złożyła też do sądu wniosek o warunkowe umorzenie postępowania przeciwko 37-letniemu Markowi K.
— Jak ustalono, oskarżeni przypisanych im przestępstw dopuścili się, będąc nauczycielami przedszkolnymi, osobą pomocy nauczycielskiej, terapeutką oraz organizatorem zajęć ruchowych; dzieci natomiast były nieporadne z uwagi na swój wiek jak i z uwagi na stopień rozwoju psychicznego — przekazał Paweł Wnuk z Prokuratury Okręgowej w Słupsku.
Jak podaje "Fakt", dzieci każdego dnia przeżywały koszmar, będąc psychicznie i fizycznie maltretowane. Miały być uderzane, szarpane, ciągnięte po podłodze, szarpane za nogi, uderzane ręką w twarz, plecy i pośladki, kopane, czy też uderzane zmiotką. Kobiety miały ograniczać dzieciom swobodę poruszania się, maluchy miały być także zastraszane agresywnym zachowaniem oraz straszone biciem.
Przedszkolaki poinformowały rodziców
O sprawie odpowiednie służby i media dowiedziały się tylko dlatego, że maluchy powiedziały rodzicom o tym, co dzieje się w przedszkolu. Rodzice uwierzyli i poinformowali odpowiednie służby.
— Ustalenie przebiegu wydarzeń, które miały miejsce w przedszkolu, było możliwe m.in. dzięki zapisom zabezpieczonego w sprawie monitoringu czy też zeznaniom czworga przedszkolaków przesłuchanych przed Sądem w tzw. niebieskim pokoju — przekazał prok. Paweł Wnuk.
Rzecznik prokuratury informuje, że Maria F., Czesława B. oraz Marek K. nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów. Czesława B. złożyła krótkie wyjaśnienie, a Wioletta K. - G oraz Emila W. nie ustosunkowały się do treści stawianych im zarzutów oraz odmówiły wyjaśnień w sprawie.
Wobec oskarżonych zastosowano takie środki zapobiegawcze jak dozór policji, nakaz powstrzymywania się od prowadzenia działalności polegającej na opiece nad małoletnimi, zakaz wykonywania zawodu nauczyciela oraz zakaz wykonywania zawodu terapeuty. Za naruszenie nietykalności cielesnej grozi kara do roku pozbawienia wolności, a za znęcanie nad osobą nieporadną kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności.
Przemoc sióstr wobec dzieci
Kilka tygodni wcześniej informowaliśmy w naTemat.pl o podobnym dramacie. Mowa o przemocy wobec dzieci, której dopuszczały się siostry prowadzące Dom Pomocy Społecznej w Jordanowie. Doświadczyły jej maluchy oraz niesamodzielni intelektualnie dorośli. Dziennikarze z WP opisali wstrząsające historie podopiecznych, którzy przez siostry zakonne byli każdego dnia przywiązywani do łóżek, zamykani w klatkach czy bici.
Sprawę skomentował także Jerzy Owsiak, zarzucając wtedy brak reakcji Rzecznikowi Praw Dziecka. "Zupełny brak reakcji na sytuację w Jordanowie. Biorąc pod uwagę jego zerowe kompetencje, może i dobrze, że go nie ma, ale jego urząd, jak żaden inny, jest stworzony, aby reagować w takich sytuacjach" - napisał w mediach społecznościowych Jerzy Owsiak.
"Wychowali cię w stajni", "twoja matka jest prostytutką", "jak będziesz niedobra, dostaniesz wpie***l" – tak zakonnice i niektórzy świeccy opiekunowie mieli się zwracać do podopiecznych z niepełnosprawnością intelektualną.
W najbliższym czasie mają być znane wyniki kontroli, którą prowadzi w DPS Urząd Wojewódzki. Poza tym w samym Urzędzie trwa kontrola wewnętrzna. Z dotychczasowych ustaleń wynika bowiem, że urzędnicy wiedzieli o nadużyciach w ośrodku już w 2020 roku. Wszczęto wówczas kontrolę, która zakończyła się jedynie zaleceniami dotyczącymi dokumentowania przypadków stosowania przymusu bezpośredniego.