Jarosław Kaczyński chyba nie chciał spóźnić się na mszę w jednym z warszawskich kościołów, ponieważ jego limuzyna pędziła o 40 km/h za szybko. Wychodzi więc na to, że jego kierowca złamał przepisy. Według taryfikatora mandat za takie przewinienie kosztowałby 800 złotych.
Jarosław Kaczyński "został przyłapany" przez Super Express na tym, że spóźniony jechał na mszę
Żeby dotrzeć do kościoła na Krakowskim Przedmieściu, limuzyna prezesa przejechała przez remontowaną Wisłostradę
Chociaż na drodze obowiązuje aktualnie ograniczenie do 50 km/h, kierowca miał osiągnąć prędkość 90 km/h
Znowelizowany w tym roku taryfikator mandatów wycelowany jest w piratów drogowych. Wysokie kary za przekroczenie prędkości mają zmniejszyć przestępczość drogową i zniechęcić do agresywnej jazdy.
Mimo to, wśród polityków nadal zdarzają się sytuacje, w których ci samodzielnie, lub jako pasażerowie, jadą samochodami z nadmierną prędkością.
W gronie takich osób zawitał ostatnio kierowca Jarosława Kaczyńskiego, którego przyłapał "Super Express". Limuzyna z prezesem PiS miała pędzić na mszę na Krakowskim Przedmieściu z prędkością 90 km/h. Biorąc pod uwagę, że Wisłostrada jest w remoncie i obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h kierowca przekroczył prędkość o 40 km/h.
– W tych warunkach należy zachować szczególną ostrożność. Nie wiadomo, czy na ulice nie wyjedzie pojazd z budowy lub pracownik. Ponadto ludzie mogli się nie przyzwyczaić do zmiany organizacji ruchu, co może łatwo doprowadzić do nieszczęścia. Nadmierna prędkość zmniejsza czas reakcji kierowcy i zwiększa prawdopodobieństwo nieszczęścia – mówi gazecie były rzecznik policji insp. Mariusz Sokołowski.
Zgodnie z taryfikatorem, gdyby kierowca został namierzony przez policję, powinien otrzymać mandat wysokości 800 zł i 6 punktów karnych.
Wisłostrada lubiana przez polityków
Nie tylko kierowca prezesa PiS lubi pofolgować na Wisłostradzie. Przypomnijmy, że na tej trasie prawo jazdy, za przekroczenie prędkości powyżej 50 km na godzinę, stracił były rzecznik MON i wieloletni bliski współpracownik Antoniego Macierewicza, Bartłomiej Misiewicz.
Sam Antoni Macierewicz, a dokładniej jego kierowcy, również wielokrotnie zostali przyłapani na jeździe z nadmierną prędkością. Raz nawet, w styczniu 2017 roku, doszło do wypadku z udziałem kolumny MON. Według świadków kolumna z impetem uderzyła w auta stojące na czerwonym świetle.
Jak podaje "Rzeczpospolita", w 2013 roku, na 70 spraw dotyczących uchylenia immunitetu, 50 dotyczyło wykroczeń drogowych, w kadencji w latach 2015–2019, takich wniosków było 17, a w bieżącej, do ubiegłego roku, spłynęły zaledwie 3 wnioski.
Ponieważ opinia publiczna bardzo negatywnie traktuje wykroczenia popełniane za kółkiem, posłowie przestali zasłaniać się legitymacją poselską. To nie znaczy, że nie przekraczają limitów prędkości. Wśród polityków, którzy tego dokonali można wymienić Elżbietę Witek czy Marka Suskiego, a także prezesa TVPJacka Kurskiego.