My - dziennikarze sportowi - lubimy się kłócić, polemizować. Zadawać pytania. Jedno z najczęstszych brzmi: "Kto jest najlepszy?" Teraz, w historii, w konkretnej dyscyplinie. Lionel Messi strzelił właśnie dwa gole Betisowi w Sewilli i pobił rekord Gerda Mullera. Ma na koncie najwięcej goli w roku kalendarzowym w historii. Ale te gole niewiele zmieniają. Bo w czasach Lionela Messiego pytanie o najlepszego piłkarza w dziejach jest retoryczne. To tak, jakby zapytać, kto jest najlepszym polskim skoczkiem narciarskim w historii. Przecież nie Mateja.
Jakby powiedział Mateusz Borek, Messi to "jakiś zupełnie inny poziom". Jest zawodnikiem kompletnym, potrafiącym grać z przodu na różnych pozycjach. Środek ataku? Pewnie. Skrzydło? Proszę bardzo, już ruszam. Atakujący pomocnik, operujący przed napastnikiem? Na tej pozycji też prezentował się z powodzeniem. Choć i tak najczęściej robi na boisku co chce. Bezlitośnie ogrywa rywali. Jest raz tu, raz tu. Jedyną receptą najczęściej jest faul.
Barcelona to najlepsza drużyna w historii, ale nawet jej mecze to dla kibiców coraz częściej "one man show". Po zakończeniu pierwszej połowy meczu Ligi Mistrzów z Benficą, gdy siedział na ławce, cały stadion skandował "Messi! Messi!".
Sfauluj, jak zdążysz
Odprawa przedmeczowa wygląda najczęściej tak, że trener rysuje na tablicy skład, ustawienie, analizuje też mocne i słabe strony rywala. Informuje, jak zatrzymać najlepszego piłkarza drużyny przeciwnej. Mam wrażenie, że w przypadku drużyny mierzącej się z Barceloną odprawa wygląda tak:
- Trenerze, a jaki mamy pomysł na zatrzymanie Messiego?
- Faul.
- Faul?
- Jak zdążysz...
Zobrazowaną wyżej bezradność świetnie oddał w 2010 toku trener Saragossy Jose Aurelio Gay, który powiedział (cytuję za sport.pl): Moglibyśmy pokonać Barcelonę, ale nigdy nie pokonamy Messiego. Jeżeli strzelilibyśmy cztery gole, to on odpowiedziałby dwunastoma bramkami.
Messi
wypowiedź po meczu z Betisem:
Ładny rekord, choć nic nie daje. Ważne jest tylko to, że utrzymaliśmy przewagę w tabeli. No, ale wy ciągle o tym rekordzie mówiliście, więc dobrze, że już go pobiłem, będzie można się skoncentrować na meczu z Cordobą.
Strzelił tyle goli, co cały Real
Gra pięknie dla oka, a przy tym efektywnie. To nie jest kiwanie się dla samego kiwania się, albo kiwanie się wynikające z chęci udowodnienia czegoś na siłę, co czasami pokazuje Cristiano Ronaldo. Gdy traci piłkę, rzadko zdarza mu się leżeć na murawie, rzadziej gestykuluje, rzadziej się wścieka. Jest silniejszy fizycznie niż przed kilkoma laty. Ktoś kiedyś powiedział, że taki piłkarz pewnie nie potrafi grać głową. No to odpowiedział na to, w finale Ligi Mistrzów w 2009 roku z Manchesterem United, kierując właśnie w ten sposób piłkę do bramki, strzelając tym samym gola na 2:0.
Barcelona wygrywa, Messi strzela głową na 2:0:
O popularności Messiego, a zarazem o jego nieprawdopodobnych osiągnięciach, niech świadczy fakt, że na Twitterze powstało specjalne konto, nazwane "MessiStats", które śledzi już ponad 175 tysięcy ludzi. Jego autorzy mają co wrzucać. O przegonieniu Mullera wiedzą już wszyscy. Ale to nie jedyna z nieprawdopodobnych statystyk. W 2012 roku Messi dla Barcelony i Argentyny grał przez 5405 minut i strzelił 86 goli. To daje mu jednego gola na 63 minuty gry. Ostatnie pięć spotkań ligowych? W każdym strzelił po dwa gole. W poprzednim sezonie potrzebował 21 meczów w La Liga, by zanotować w nich 23 trafienia. Teraz taki dorobek zanotował w piętnastu.
A wszystko we współczesnym futbolu, który jest szybszy, pełen ostrej gry, w którym zawodnik atakujący ma dużo mniej czasu i miejsca. Pele i Maradona mieli dużo łatwiej, a to chyba jedyni dwaj piłkarze w historii, z którymi jest sens go porównywać. Zresztą o Maradonie jeszcze będzie w tym tekście.
Jeszcze do niedawna trwała dyskusja, kto jest lepszym piłkarzem - Messi czy Cristiano Ronaldo. Dyskusja już wtedy dla mnie niezrozumiała. Teraz nawet postawienie takiego pytania zakrawa na absurd, bo Messiego porównuje się już nie tylko z samym Portugalczykiem, ale i całym Realem. Przykład? Messi w aktualnym sezonie strzelił 15 goli w meczach wyjazdowych. Piłkarze Realu, razem wzięci, dokładnie tyle samo. Realu - drużyny, którą, moim zdaniem słusznie, uważa się za drugi najlepszy klub świata w ostatnich latach.
W RPA bez trenera
Zaraz pewnie pojawią się głosy, krzykniecie: "Hola, hola, a co z Argentyną? Jak można nazywać najlepszym w historii zawodnika, który dwa razy nie zdołał poprowadzić swojej reprezentacji do mistrzostwa świata?". Fakt, nie zdołał. Ale spójrzmy na okoliczności.
Lead tekstu o Messim
ze strony FcBarca.com:
Messi tworzy historię, Messi zmienia historię, Messi pisze nową historię… Ile razy czytaliśmy już podobne sformułowania. Dziś każde z nich mogłoby zostać użyte raz jeszcze, ale w nawiązaniu do pseudonimu Gerda Müllera należy raczej napisać: Messi torpeduje historię. CZYTAJ WIĘCEJ
Pierwszy turniej, mundial w Niemczech w 2006 roku. Messi jest rezerwowym, ale pomaga drużynie, strzela gola Serbom. Argentyna dochodzi do ćwierćfinału, gdzie przychodzi jej mierzyć się z gospodarzami. Prowadzi 1:0, Niemcy muszą się odkryć, z tyłu zostawiają dwójkę powolnych stoperów. Łatwo ich skontrować. Wydaje się, że sytuacja jest idealna, by wprowadzić Messiego. Niestety, trener Jose Pekerman (paradoksalnie - chyba najlepszy selekcjoner Argentyny w ostatnich latach) decyduje się na inną roszadę. Wchodzi wysoki, wolniejszy, gorszy technicznie Julio Ricardo Cruz. Argentyna daje sobie strzelić gola, potem przegrywa w karnych. Przegrywa mecz, który kontrolowała. Przegrywa, mimo że miała świetny zespół. Miała dobrego trenera, który przeprowadził niezrozumiałą zmianę.
Messi na mundialu w Niemczech:
Dwa lata temu, na mundial w RPA przyjechała już bez trenera. Owszem, w protokole meczowym pod taką właśnie funkcją figurował Diego Armando Maradona, jednak legenda argentyńskiej piłki swojemu zespołowi wyłącznie szkodziła. Mówi się często, że jak masz świetny zespół, to wystarczy mu nie przeszkadzać, a uda się zrobić wynik. Maradona przeszkadzał. Za wszelką cenę próbował upchnąć w składzie jak najwięcej ofensywnych piłkarzy. Z przodu był tłok, gwiazdy wpadały na siebie, nie wiedziały co mają robić. Środek pola z kolei zabezpieczał tylko jeden zawodnik.
Trochę jak problem Polaków na Euro i podobnie jak Polacy, Argentyńczycy wylosowali banalną grupę. Tylko, że oni z niej wyszli, bo na Greków, Koreańczyków i Nigeryjczyków wystarczył potencjał pojedynczych piłkarzy. "Piłka nożna" nieco się wtedy skompromitowała, pisząc o Maradonie, że jest najlepszym trenerem fazy grupowej. Argentyna odpadłaby już prawdopodobnie z Meksykiem, gdyby nie szczęście i pomoc sędziego. Gdy poprzeczka poszła jeszcze wyżej i w 1/4 znów czekali na nią Niemcy, stało się jasne, że faworyt jest jeden. Skończyło się na 0:4. Adios.
Klęska Argentyny z Niemcami:
Król jest jeden
Messi był załamany, a mi było go żal. Szczerze? Nie mógł nic zrobić. W podobnych przypadkach piłkarze często próbują doprowadzić do zmiany trenera. Tu było to niemożliwe, bo trenerem był człowiek nietykalny, legenda. Człowiek, który dla Argentyńczyków jest Bogiem.
Teraz w Argentynie zdetronizował go Messi. Gdy w rodzinnym Rosario wychodzi na ulicę, już po kilku sekundach pojawiają się przy nim rozentuzjazmowani fani. Jest ich bohaterem, a pisanie o trofeach, które zdobył z Barceloną, przypomina litanię. Mistrzem Hiszpanii był pięć razy, tyle samo razy sięgał po Superpuchar, dwa razy po puchar. Trzy razy wygrywał Ligę Mistrzów, po dwa razy Superpuchar Europy i Klubowe Mistrzostwa Świata. - Nie można go z nikim porównać. To inna liga - mówi o Messim Johan Cruyff, Holender, który w wielu zestawieniach najlepszej jedenastki w historii piłki nożnej też by się załapał.
W styczniu przyszłego roku byłoby niezrozumiałe, gdyby ktoś inny otrzymał Złotą Piłkę, nagrodę dla najlepszego piłkarza świata. A że było Euro 2012? Że wygrała je Hiszpania i może ktoś z jej reprezentantów powinien ją otrzymać? Ale kto? Nie ma kandydata. Poza tym co miał zrobić Messi? Przyjąć obywatelstwo i zwyciężać w Polsce i na Ukrainie?
Żyjemy w czasach, gdzie król futbolu jest jeden. Kiedyś, siedząc na kanapie z dziećmi, z wnukami, będziemy wspominać, że jakiś czas temu było nam dane oglądać Messiego.