
Reklama.
Dziennik opisuje przygotowania do wizyty prezydenta Białorusi w Witebsku. Nasi wschodni sąsiedzi dobrze wiedzą, że Łukaszenka to wyjątkowy esteta, dlatego od jakiegoś czasu malują okoliczne domy, a nawet kładą asfalt. Jednak to nic w porównaniu z tym, co zrobiono w pobliskiej wsi Pawłowicze. "Gazeta Wyborcza" informuje, że wioska została spalona i zrównana z ziemią.
Dziennikarze gazety dotarła do jednej z mieszkanek wsi, która opowiada, że mieszkańcy choć dostali dwa dni na spakowanie swojego dobytku, musieli opuścić wieś w ciągu 24 godzin. Wtedy to budynki podpalono, a buldożery zrównały wieś z ziemią.
I choć historia brzmi przerażająco, to jest nieco bardziej zawiła niż mogłoby się wydawać. Bowiem decyzję o likwidacji podjęto dwadzieścia lat temu – wtedy miała powstać tam elektrownia. Mieszkańcy wiedzieli o tym i dostali odszkodowanie. Jednak wtedy nie zrealizowano tych planów.
Aleksander Łukaszenka lubi przedstawiać się jako kochany przez lud i z ludu się wywodzący. Biografia z oficjalnej strony prezydenta Białorusi określa go w samych superlatywach. Rzeczywistość nie jest jednak taka różowa.
Łukaszence zarzuca się m.in. stworzenie "szwadronu śmierci", który eliminuje działaczy opozycji. Według doniesień białoruskiego pułkownika z MSW, Aleha Ałkajewa, na rozkaz prezydenta mogło dojść nawet do 130 egzekucji. O tym, że jego prezydentura do dziś opiera się na sfałszowanych wyborach, nawet nie trzeba wspominać. Chociaż, oczywiście, Łukaszenka wszystkiemu zaprzecza.
Całą historię wsi Pawłowicze przeczytasz w "Gazecie Wyborczej".