Marta Lempart odpowie przed sądem za nazwanie strażników granicznych "mordercami w polskich mundurach"
Marta Lempart odpowie przed sądem za nazwanie strażników granicznych "mordercami w polskich mundurach" Fot.: ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER/ East News
Reklama.

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • Marta Lempart została oskarżona o incydenty z października i grudnia: podczas obu manifestacji użyła pejoratywnych określeń na temat polskich służb
  • Grozi jej kara grzywny, ograniczenia wolności bądź pozbawienia wolności do roku
  • Liderka Strajku Kobiet uważa, że w procesie rozchodzi się nie o jej słowa a o to, co "robią w lasach polskie służby"
  • Liderka Strajku Kobiet usłyszała dwa zarzuty, jak relacjonuje PAP. Pierwszy dotyczy słów, które wypowiedziała 10 października podczas manifestacji na Placu Zamkowym w Warszawie. Powiedziała wtedy, że w szeregach Straży Granicznej znajdują się mordercy oraz że wrzucają dzieci do lasu.

    Marta Lempart odpowie także za incydent z 1 grudnia 2021 r., kiedy wygłaszała przemówienie podczas protestu na ul. Wiejskiej przy Sejmie. Nazwała wtedy żołnierzy i funkcjonariuszy SG "mordercami w polskich mundurach".

    Wydział do Spraw Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie skierował akt oskarżenia do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. Aktywistce grozi kara grzywny, ograniczenia wolności bądź pozbawienia wolności do roku.

    "Można pomóc zbierać relacje z granicy"

    Marta Lempart wyznała w poniedziałek w rozmowie z naTemat, że proces dotyczy tak naprawdę tego, co "robią w lasach polskie służby". Jak dodała, można "pomóc zbierać relacje z granicy polsko-białoruskiej".

    - Osoby, które chcą pomóc w porządkowaniu relacji z granicy polsko-białoruskiej, dotyczących postępowania Straży Granicznej i innych służb, mogą się zgłaszać przez maila straz.graniczna.las@gmail.com - wskazała.

    - Ten proces nie będzie o tym, co i jak powiedziałam, tylko o tym co robiły i robią w tych lasach polskie służby — podkreśliła liderka Strajku Kobiet.

    Marta Lempart wygrała proces z Piotrem Rybakiem Pisaliśmy w styczniu, że Marta Lempart wygrała w sądzie z Piotrem Rybakiem. Mężczyzna, który "zasłynął" z podpalenia kukły Żyda, wytoczył proces liderce Ogólnopolskiego Strajku Kobiet po tym, jak ta nazwała go "neonazistą" i "bandytą".

    – Wyrokiem z dnia wczorajszego sąd oddalił powództwo – potwierdziło w rozmowie z naTemat Biuro Prasowe Sądu Okręgowego we Wrocławiu. - Można go tak nazywać, do czego zachęcam – tak skomentowała nieprawomocny wyrok aktywistka.

    - Przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu wygrałam z Piotrem Rybakiem, neonazistą i bandytą, w sprawie o naruszenie dóbr osobistych – przekazała. Przy okazji nie omieszkała podkreślić: "Można nazywać go neonazistą i bandytą, do czego gorąco zachęcam". - Tak jak w sprawie z Jackiem Międlarem, którego też można i trzeba nazywać neonazistą i bandytą, reprezentował mnie mec. Aleksander Sikorski, któremu niezmiennie dziękuję" – dodała.

    "Uważam, że należy nazywać rzeczy po imieniu"

    Piotr Rybak, który na wrocławskim rynku spalił kukłę Żyda (został skazany na ograniczenie wolności przez dozór elektroniczny), pozwał Martę Lempart w procesie cywilnym jeszcze w 2019 roku. Zarzucał jej, że naruszyła jego dobra osobiste, gdy nazwała go "neonazistą" i "neofaszystą". Powód żądał od niej przeprosin i zadośćuczynienia w kwocie 10 tys. zł. Od początku liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet nie zaprzeczała, że w jednym wywiadów w 2017 roku i na Facebooku stwierdziła, że Rybak jest "neofaszystą" i "bandytą". Jak podkreślała aktywistka, "Pan Rybak nie uznaje się za neofaszystę, mimo że głosi takie hasła, a przecież został już skazany za spalenie kukły Żyda i reprezentuje radykalny odłam polskiego nacjonalizmu. Nie cofam tego. Absolutnie uważam, że należy nazywać rzeczy po imieniu".

    Wyrok w sprawie zapadł w poniedziałek 10 stycznia 2022 roku. – Wyrokiem z dnia wczorajszego sąd oddalił powództwo – przekazało nam Biuro Prasowe Sądu Okręgowego we Wrocławiu.

    Czytaj także: