Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Wojciech jako 17-latek z kolegami grał w zespole "garażowym". Przyznaje bez ogródek, że nie była to wysokich lotów muzyka i że znajomi mówili o nich per "szarpidruty" albo "wyjce". - To prawda, pasowało, zwłaszcza do mnie - śmieje się. Pomimo tego śpiewać kochał.
Zanim jednak wrócił do tego, co uwielbia robić, musiało minąć prawie 40 lat. Przez ten czas zrobił karierę w dużej firmie, wyrobił dziesiątki tysięcy kilometrów w podróżach służbowych po całym świecie i dorobił się trójki dzieci i dwójki wnucząt. Brakowało mu jednak odskoczni od poważnego "dorosłego" życia. Wewnątrz niego pozostał butny nastolatek słuchający Siekiery, Oddziału Zamkniętego i Maanamu. Nie zamierzał sięgać z powrotem po gitarę, ale wrócił do śpiewu.
Czytaj również: Najlepsze ciuchy na gorące dni. Jak ubierać się podczas upałów?
- Długo się biłem z myślami, wstydziłem się. Bałem się, że się ośmieszę i że będą gadali, że poważny człowiek a będzie trenował śpiew, jak nastolatka pod programy typu Idol. Szybko jednak okazało się, że ośmieszałem się raczej tymi obawami. Gdyby nie wstyd, zacząłbym już dawno temu. Z drugiej strony kiedyś miałem bardzo mało czasu - przyznaje.
Mężczyzna chodzi na zajęcia indywidualne, do młodego pedagoga wokalnego. Spotykają się raz w tygodniu na dwie godziny. - Ma naprawdę wiele cierpliwości. Dostosowuje zajęcia specjalnie do moich potrzeb i warunków wokalnych. Ćwiczymy głównie szlagiery, do których bawiłem się za młodu - opowiada.
Czy robi postępy? - Nie odważyłbym się śpiewać "Snu o Warszawie" przy innych, ale na zajęciach daję radę - odpowiada chichocząc.
33-letnia Ola przyznaje, że nie ma wybitnego głosu. - Ale zawsze lubiłam śpiewać, więc stwierdziłam, że spróbuję to zrobić na zajęciach z innymi - mówi. - Faktycznie sprawiło mi to dużo radości. Grupa też się udała - dodaje.
Zaczęła kurs w Warszawie niedługo po tym, jak zdjęto pierwsze covidowe obostrzenia, czyli latem 2020 r. Wspomina, że spodziewała się, że pandemia jeszcze stanie na przeszkodzie. - I faktycznie, ta zabawa trwała raptem cztery miesiące. Zaczęła się druga fala, tym razem znacznie poważniejsza i trzeba było wszystko przerwać - wspomina z żalem.
Może Cię również zainteresować: "Po wakacjach ze znajomymi przydadzą mi się kolejne". Jak przyjaciele zamienili wyjazd w koszmar
- Zajęcia miałam raz w tygodniu. Najpierw rozgrzewka, czyli ćwiczenia na oddychanie, a potem albo śpiewaliśmy wspólnie utwory, albo każdy prezentował swój własny - wyjaśnia.
W grupie było prawie 20 osób. Każdy, kto chciał się spróbować solo, dostawał 10 minut dla siebie. Śpiewano przeważnie współczesne utwory. - Pamiętam, że była piosenka Michaela Jacksona, był też Uptown Funk, tylko że to średnio wyszło, bo to trudny utwór a my byliśmy początkujący. Super za to wyszło Stand by Me, które robi wrażenie. Na koniec miał się odbyć koncert, chciałam śpiewać piosenkę Dalidy, ale oczywiście nie wyszło przez pandemię - tłumaczy kobieta.
Stwierdza, że nie zauważyła postępów, ponieważ robiła to tylko dla przyjemności. W grupie było jednak kilka ambitnych osób, które chciały się zająć śpiewaniem nieco poważniej.
Tomasz ma 31 lat. Stwierdza, że czemu ma tego nie robić, skoro "jest kasa i czas". - Teraz albo nigdy - wzrusza ramionami. Za śpiew zabrał się trzy lata temu, miał prywatnego nauczyciela zorganizowanego "pod jakąś prywatną szkółką".
- Raczej zawodowy muzyk niż pedagog - ocenia Tomasz. 45-minutowe zajęcia oczywiście rozpoczynała rozgrzewka, następnie trener pracował nad techniką podopiecznego. - Na koniec prezentowałem mój repertuar i dostawałem feedback - opowiada.
Może Ci się spodobać: Walka z upałami. Jak zaoszczędzić na klimatyzacji. Proste sposoby na ochłodzenie mieszkania
Testowali różne gatunki metodą prób i błędów. Czyje piosenki ćwiczyli? Wodecki, Sinatra... - I oczywiście Dua Lipa - dodaje z wyraźnym zadowoleniem Tomasz.
Mężczyzna robił postępy, jednak musiał przerwać zajęcia, ponieważ przeszedł załamanie nerwowe. - Potem życie idzie dalej. Postępy oczywiście po pół roku zaczęły zanikać, no ale świadomość zostaje - mówi i nie wyklucza, że wróci jeszcze do swojej pasji.
Mateusz Zabłocki z Głososfery przyznaje, że zainteresowanie zajęciami - zarówno warsztatami grupowymi, jak i indywidualnymi - jest niezależnie od wieku takie samo a on sam na poważnie zajął się śpiewaniem dopiero po 20 r. życia.
- Nigdy nie jest za późno, mogę z własnego doświadczenia powiedzieć, że zawsze warto - mówi głosem godnym radiowego lektora.
Najstarsze osoby, które uczy śpiewu, są po 50-tce a zdarzyła się i osoba, która miała więcej niż 60 lat. Instruktor nie faworyzuje, ale o tyle woli zajęcia z nieco starszymi, ponieważ mają już ukształtowane myślenie abstrakcyjne. Zabłocki przyznaje jednak, że praca z najbardziej zaawansowaną grupą wiekową jest nieco trudniejsza ze względu na blokady psychiczne.
Przeczytaj również: Cała prawda o olejach palmowym i kokosowym. Czym się różnią i jaki mają wpływ na zdrowie?
- Bardziej się wstydzą, często myślą, że jest dla nich za późno. Bywa, że również znajomi im to mówią. A ja ciągle powtarzam, że nigdy nie jest za późno. Potrzebują po prostu więcej luzu. Jeśli śpiewanie, to dla nich forma ekspresji i ich cieszy, to to jest najbardziej istotne. Trzeba czerpać z tego radość. I widać po nich rozwój po pewnym czasie - zaznacza.
Zabłocki każdego uczestnika zajęć traktuje w sposób indywidualny, patrząc przez pryzmat potrzeb, doświadczenia oraz historii. - Nie ma ograniczeń, jeśli idzie o gatunek: od hip-hopu przez muzykę rozrywkową, po śpiewanie białym głosem, idąc przez techniki ekstremalne (growl, scream). Zdarzał mi się poznawczy miszmasz, że na jednych zajęciach ćwiczę flow i dykcję z fanem rapu a na kolejnych growl z długowłosym krzykaczem. Dla każdego, co innego, grunt, to otwartość umysłu na nowe doświadczenia - wyznaje.
- Na moje zajęcia uczęszczają przede wszystkim osoby dorosłe - opowiada Michał Hajduk, trener wokalny, prowadzący stronę Zdrowy Głos. - Większość stanowią wokaliści w wieku studenckim, a także młodzi dorośli przed czterdziestką, zdarzają się jednak również osoby w wieku emerytalnym, które dopiero odkryły w sobie pasję do poszukiwania swojego wewnętrznego, prawdziwego głosu - mówi.
Na indywidualne zajęcia przyjmuje również dzieci od mniej więcej 8. roku życia, jednak - jak zaznacza - "dużo zależy od dojrzałości ucznia, jego motywacji i możliwości skupienia". Nie ma jednak ulubionej grupy wiekowej, z którą pracuje. - Jeśli jest dobre porozumienie na linii uczeń-nauczyciel, to satysfakcję przynoszą każde zajęcia - zapewnia.
- Każdy ma ukryty wewnątrz piękny instrument, z którego potencjału może nie zdawać sobie sprawy, bo nie odkrył jeszcze, jak prawidłowo się nim posługiwać. Często przez wiele lat złych nawyków blokujemy w sobie tę umiejętność. Celem zajęć jest ją odzyskać, powrócić do naturalności, która jest bazą do odkrycia wielu barw i możliwości interpretacyjnych - wyjaśnia.
Czytaj także: https://natemat.pl/424819,miedzypokoleniowa-przyjazn-jest-mozliwa-dlaczego-warto-ja-pielegnowac