"Gdyby nie wstyd, zacząłbym już dawno temu". Mają czasami po 50-60 lat i idą na lekcje śpiewu
Alicja Skiba
31 lipca 2022, 09:16·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 31 lipca 2022, 09:16
Nie zamierzają iść do żadnego talent show. Nie łudzą się, że wszyscy jurorzy, słuchając ich, odwrócą fotele i pomogą im się stać kolejnymi "Głosami Polski". Właściwie to nie umieją śpiewać i nawet im nie zależy na tym, żeby umieć. Dorośli ludzie chętnie zapisują się na zajęcia ze śpiewu dla samej dobrej zabawy. I odkrywają w tym prawdziwą pasję.
Wojciech jako 17-latek z kolegami grał w zespole "garażowym". Przyznaje bez ogródek, że nie była to wysokich lotów muzyka i że znajomi mówili o nich per "szarpidruty" albo "wyjce". - To prawda, pasowało, zwłaszcza do mnie - śmieje się. Pomimo tego śpiewać kochał.
Zanim jednak wrócił do tego, co uwielbia robić, musiało minąć prawie 40 lat. Przez ten czas zrobił karierę w dużej firmie, wyrobił dziesiątki tysięcy kilometrów w podróżach służbowych po całym świecie i dorobił się trójki dzieci i dwójki wnucząt. Brakowało mu jednak odskoczni od poważnego "dorosłego" życia. Wewnątrz niego pozostał butny nastolatek słuchający Siekiery, Oddziału Zamkniętego i Maanamu. Nie zamierzał sięgać z powrotem po gitarę, ale wrócił do śpiewu.
- Długo się biłem z myślami, wstydziłem się. Bałem się, że się ośmieszę i że będą gadali, że poważny człowiek a będzie trenował śpiew, jak nastolatka pod programy typu Idol. Szybko jednak okazało się, że ośmieszałem się raczej tymi obawami. Gdyby nie wstyd, zacząłbym już dawno temu. Z drugiej strony kiedyś miałem bardzo mało czasu - przyznaje.
Mężczyzna chodzi na zajęcia indywidualne, do młodego pedagoga wokalnego. Spotykają się raz w tygodniu na dwie godziny. - Ma naprawdę wiele cierpliwości. Dostosowuje zajęcia specjalnie do moich potrzeb i warunków wokalnych. Ćwiczymy głównie szlagiery, do których bawiłem się za młodu - opowiada.
Czy robi postępy? - Nie odważyłbym się śpiewać "Snu o Warszawie" przy innych, ale na zajęciach daję radę - odpowiada chichocząc.
"Uptown Funk jest za trudny, ale Stand by Me robi wrażenie"
33-letnia Ola przyznaje, że nie ma wybitnego głosu. - Ale zawsze lubiłam śpiewać, więc stwierdziłam, że spróbuję to zrobić na zajęciach z innymi - mówi. - Faktycznie sprawiło mi to dużo radości. Grupa też się udała - dodaje.
Zaczęła kurs w Warszawie niedługo po tym, jak zdjęto pierwsze covidowe obostrzenia, czyli latem 2020 r. Wspomina, że spodziewała się, że pandemia jeszcze stanie na przeszkodzie. - I faktycznie, ta zabawa trwała raptem cztery miesiące. Zaczęła się druga fala, tym razem znacznie poważniejsza i trzeba było wszystko przerwać - wspomina z żalem.
- Zajęcia miałam raz w tygodniu. Najpierw rozgrzewka, czyli ćwiczenia na oddychanie, a potem albo śpiewaliśmy wspólnie utwory, albo każdy prezentował swój własny - wyjaśnia.
W grupie było prawie 20 osób. Każdy, kto chciał się spróbować solo, dostawał 10 minut dla siebie. Śpiewano przeważnie współczesne utwory. - Pamiętam, że była piosenka Michaela Jacksona, był też Uptown Funk, tylko że to średnio wyszło, bo to trudny utwór a my byliśmy początkujący. Super za to wyszło Stand by Me, które robi wrażenie. Na koniec miał się odbyć koncert, chciałam śpiewać piosenkę Dalidy, ale oczywiście nie wyszło przez pandemię - tłumaczy kobieta.
Stwierdza, że nie zauważyła postępów, ponieważ robiła to tylko dla przyjemności. W grupie było jednak kilka ambitnych osób, które chciały się zająć śpiewaniem nieco poważniej.
"W repertuarze oczywiście Dua Lipa"
Tomasz ma 31 lat. Stwierdza, że czemu ma tego nie robić, skoro "jest kasa i czas". - Teraz albo nigdy - wzrusza ramionami. Za śpiew zabrał się trzy lata temu, miał prywatnego nauczyciela zorganizowanego "pod jakąś prywatną szkółką".
- Raczej zawodowy muzyk niż pedagog - ocenia Tomasz. 45-minutowe zajęcia oczywiście rozpoczynała rozgrzewka, następnie trener pracował nad techniką podopiecznego. - Na koniec prezentowałem mój repertuar i dostawałem feedback - opowiada.
Testowali różne gatunki metodą prób i błędów. Czyje piosenki ćwiczyli? Wodecki, Sinatra... - I oczywiście Dua Lipa - dodaje z wyraźnym zadowoleniem Tomasz.
Mężczyzna robił postępy, jednak musiał przerwać zajęcia, ponieważ przeszedł załamanie nerwowe. - Potem życie idzie dalej. Postępy oczywiście po pół roku zaczęły zanikać, no ale świadomość zostaje - mówi i nie wyklucza, że wróci jeszcze do swojej pasji.
Trenerzy: "Osoby starsze mają więcej blokad, ale nigdy nie jest za późno"
Mateusz Zabłocki z Głososfery przyznaje, że zainteresowanie zajęciami - zarówno warsztatami grupowymi, jak i indywidualnymi - jest niezależnie od wieku takie samo a on sam na poważnie zajął się śpiewaniem dopiero po 20 r. życia.
- Nigdy nie jest za późno, mogę z własnego doświadczenia powiedzieć, że zawsze warto - mówi głosem godnym radiowego lektora.
Najstarsze osoby, które uczy śpiewu, są po 50-tce a zdarzyła się i osoba, która miała więcej niż 60 lat. Instruktor nie faworyzuje, ale o tyle woli zajęcia z nieco starszymi, ponieważ mają już ukształtowane myślenie abstrakcyjne. Zabłocki przyznaje jednak, że praca z najbardziej zaawansowaną grupą wiekową jest nieco trudniejsza ze względu na blokady psychiczne.
- Bardziej się wstydzą, często myślą, że jest dla nich za późno. Bywa, że również znajomi im to mówią. A ja ciągle powtarzam, że nigdy nie jest za późno. Potrzebują po prostu więcej luzu. Jeśli śpiewanie, to dla nich forma ekspresji i ich cieszy, to to jest najbardziej istotne. Trzeba czerpać z tego radość. I widać po nich rozwój po pewnym czasie - zaznacza.
Zabłocki każdego uczestnika zajęć traktuje w sposób indywidualny, patrząc przez pryzmat potrzeb, doświadczenia oraz historii. - Nie ma ograniczeń, jeśli idzie o gatunek: od hip-hopu przez muzykę rozrywkową, po śpiewanie białym głosem, idąc przez techniki ekstremalne (growl, scream). Zdarzał mi się poznawczy miszmasz, że na jednych zajęciach ćwiczę flow i dykcję z fanem rapu a na kolejnych growl z długowłosym krzykaczem. Dla każdego, co innego, grunt, to otwartość umysłu na nowe doświadczenia - wyznaje.
"Zdarzają się również emeryci"
- Na moje zajęcia uczęszczają przede wszystkim osoby dorosłe - opowiada Michał Hajduk, trener wokalny, prowadzący stronę Zdrowy Głos. - Większość stanowią wokaliści w wieku studenckim, a także młodzi dorośli przed czterdziestką, zdarzają się jednak również osoby w wieku emerytalnym, które dopiero odkryły w sobie pasję do poszukiwania swojego wewnętrznego, prawdziwego głosu - mówi.
Na indywidualne zajęcia przyjmuje również dzieci od mniej więcej 8. roku życia, jednak - jak zaznacza - "dużo zależy od dojrzałości ucznia, jego motywacji i możliwości skupienia". Nie ma jednak ulubionej grupy wiekowej, z którą pracuje. - Jeśli jest dobre porozumienie na linii uczeń-nauczyciel, to satysfakcję przynoszą każde zajęcia - zapewnia.
- Każdy ma ukryty wewnątrz piękny instrument, z którego potencjału może nie zdawać sobie sprawy, bo nie odkrył jeszcze, jak prawidłowo się nim posługiwać. Często przez wiele lat złych nawyków blokujemy w sobie tę umiejętność. Celem zajęć jest ją odzyskać, powrócić do naturalności, która jest bazą do odkrycia wielu barw i możliwości interpretacyjnych - wyjaśnia.