"Kaczyński dzieli mocniej niż Jaruzelski" – stwierdził w programie "Tomasz Lis na żywo" Władysław Frasyniuk, były działacz "Solidarności". Tyle że to Jaruzelskiemu udało się podzielić Polskę niemal dokładnie na pół – w przeddzień rocznicy stanu wojennego jego decyzję sprzed 30 lat usprawiedliwia ponad 40 proc. Polaków. Bo, jak przekonują historycy, stan wojenny wcale nie był dla nich taki zły…
Z najnowszego sondażu przeprowadzonego przez OBOP wynika, że 43 proc. Polaków uważa decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego za uzasadnioną, a tylko jedna trzecia jest odmiennego zdania. – Od lat w podobnych badaniach na ogół społeczeństwo było podzielone w tej sprawie 50 na 50. Ta statystyka w ogóle mnie nie dziwi – komentuje w rozmowie z naTemat historyk prof. Andrzej Paczkowski, autor książki "Wojna polsko-jaruzelska. Stan wojenny w Polsce".
Skąd więc tak duże poparcie dla decyzji generała Wojciecha Jaruzelskiego sprzed 30 lat? "Socjologiczna zagadka", "skomplikowana sprawa" – mówią pytani o to eksperci. I wymieniają trzy najważniejsze przyczyny, które w największym stopniu decydują o tym, że po latach nawet połowa Polaków rozgrzesza generała Jaruzelskiego.
1. "To nie była trauma"
Wozy pancerne na ulicach, pacyfikacja kopalni "Wujek", godzina milicyjna, ZOMO, cenzura – mogłoby się wydawać, że stan wojenny właśnie tak kojarzy się większości Polaków. Nic bardziej mylnego. – Na wsi na przykład żadnego ZOMO nie było, to była specyfika jedynie kilkudziesięciu większych miast. Chłop miał zmartwienie tylko wtedy, jak wołowinę chował, kiedy nielegalnie wiózł ją do miasta – zwraca uwagę prof. Paczkowski.
Podobnego zdania jest dr Kazimierz Krzysztofek, socjolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Jak twierdzi, spora część osób w wieku 50-60 lat, które najczęściej popierają decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego, po prostu nie odczuła tego okresu na własnej skórze. – Z medialnego przekazu można wywnioskować co innego, bo stan wojenny nie ma "dobrej prasy". Tyle że pytając zwykłych ludzi dowiadujemy się, że oni wcale nie odebrali decyzji Jaruzelskiego jako aktu odebrania wolności – dodaje socjolog.
Według Krzysztofka ci, którzy pozytywnie wyrażają się o wprowadzeniu stanu wojennego, przekazują swoją opinię rodzinie, stąd też rośnie liczba osób niezdecydowanych w ocenie wydarzeń z grudnia 1981 roku (22 proc. ankietowanych w sondażu OBOP). – Młodzi ludzie konfrontują różne relacje, te wyniesione z domu i te zasłyszane poza nim. Okazuje się, że coraz częściej nie wiedzą co o tym wszystkim myśleć – podkreśla ekspert.
2. Bezpieczeństwo nad wolnością
Po 31 latach od wystąpienia, w którym generał Jaruzelski ogłosił, że "ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią", zaskakująco wielu Polaków wciąż wierzy w oficjalną komunistyczną propagandę. Głosiła ona, że stan wojenny jest konieczny, by uniknąć agresji ze strony Związku Radzieckiego.
Czytaj także: Tusk jak Jaruzelski, III RP jak PRL? Jak prawica widzi współczesną Polskę
– Sondaż OBOP wskazuje na to, że w jakimś sensie wciąż tkwimy w traumie, która każe zadać pytanie: wejdą czy nie wejdą. Za popularnością decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego stoi przekonanie, że komunizm w tamtej wersji jest lepszy od tego, jaki zapanowałby, gdyby taka decyzja nie zapadła – mówi naTemat prof. Jan Żaryn, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej.
– Wielu Polaków czuło, że w czasie stanu wojennego chaos się skończył i zapanował względny porządek. Nawet kolejki do sklepów były bardziej uporządkowane – prof. Andrzej Paczkowski
Dr Kazimierz Krzysztofek dodaje, że obawę przed "wejściem" odczuwano niezależnie od tego, czy ryzyko scenariusza wieszczonego przez Jaruzelskiego rzeczywiście istniało. – To kompromis między wolnością i bezpieczeństwem. Wolność, w sytuacji zagrożenia, spada na dalszy plan. Stąd też część osób pogodziła się z różnymi "przejawami" stanu wojennego – zaznacza.
Jak Polacy tłumaczą decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego? Dla 35 proc. ankietowanych przyczyną tej decyzji była chęć uniknięcia agresji ze strony Związku Radzieckiego. 19 proc. odpowiedziało, że utrzymanie komunistów przy władzy, a dla 15 proc. miało to zapobiec rozpadowi państwa.
– Jeśli tylu Polaków nie zna daty wprowadzenia stanu wojennego, co tu mówić o znajomości prawdziwych okoliczności tamtych wydarzeń – potwierdza prof. Żaryn. Jak mówi, łatwiej krytykować decyzję generała Jaruzelskiego z pozycji świadka tamtych wydarzeń.
Prof. Andrzej Paczkowski jest przekonany, że nieznajomość daty wprowadzenia stanu wojennego to przede wszystkim przypadłość młodych. Winni są nie tylko oni sami, ale także szkoła, bo lekcje historii kończą się tam najczęściej na II wojnie światowej. Kto nauczy późniejszego okresu? Tego nie wiadomo.
– Ale może nie ma się co dziwić, skoro kilka miesięcy temu rzecznik SLD nie wiedział, kiedy było Powstanie Warszawskie? – pyta ironicznie profesor.
Na wsi na przykład żadnego ZOMO nie było, to była specyfika jedynie kilkudziesięciu większych miast. Chłop miał zmartwienie tylko wtedy, jak wołowinę chował, kiedy nielegalnie wiózł ją do miasta.
dr Kazimierz Krzysztofek
socjolog
To jest cecha naszych czasów – dzień jest tak przeładowany informacjami i emocjami, że skraca pamięć. A przecież od takich wydarzeń minęło tylko 31 lat...